Pov: CzonakoszOd śmierci Nemeczka i utraty Placu Broni minął lekko ponad miesiąc. Każdy poszedł w swoją stronę. Boka nadal do końca się po tym nie pozbierał i choć próbuje to ukrywać to mu to nie wychodzi.
Jedną z niewielu osób, z którymi nadal mam kontakt jest Czele. Jesteśmy... przyjaciółmi. Ta, przyjaciółmi. Ja wiem o nim praktycznie wszystko i na odwrót. Ufam mu bezgranicznie.
Problem tkwi w tym, że on dla mnie jest kimś więcej niż tylko przyjacielem. Aż za dobrze wiem, co do niego czuję. Przy nim czuję się inaczej niż przy innych. Mógłbym zrobić dla niego wszystko. Oh po prostu go kocham.
Tylko, że on nigdy tego nie odwzajemni. Był i jest wychowywany w nietolerancyjnej rodzinie. Mieliśmy po 14 lat, a on już ma zaplanowaną przyszłość z jakąś dziewczyną. Wiem, że on tego nie chciał. Powiedział mi to. Ale on nie ma wyboru. Jego rodzice zrobią to co uważają za słuszne.
Było deszczowe popołudnie. Było dość ciemno więc siedziałem przy zapalonej świecy. Byłem sam w domu i próbowałem chociaż trochę zrozumieć pracę domową z łaciny. Nie wychodziło.
W pewnej chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Rodzice?
Otwierając drzwi spodziewałem się wszystkiego, tylko nie tego co zobaczyłem. W progu mojego domu stanął Czele. Lekko przemoczony ale w ręku trzymał parasolkę. W oczach miał łzy.
- Co się stało? - spytałem.
On nie odpowiedział. Upuścił parasolkę i rzucił mi się na szyję. Nadal byłem zdezorientowany ale odwzajemniłem uścisk. On stał na palcach, ja się lekko schylałem.
Po chwili odsunął się ode mnie.
- Co się stało? - powtórzyłem patrząc mu prosto w oczy ale on kurczowo unikał mojego wzroku.
- Wyjeżdżam - szepnął tak cicho, że przez szalejącą już na dworze ulewę ledwo go usłyszałem.
- Co? - nie rozumiałem nadal czemu płakał.
- Czonakosz, ja się wyprowadzam. Nie wrócę tu już - powiedział już głośniej podnosząc na mnie wzrok.
Poczułem jak uginają się pode mną nogi. Jakby cały świat zaczął się walić. Nie chciałem płakać, nie przy nim, ale łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu.
- Jak to, kiedy? - spytałem łamiącym się głosem.
Miałem nadzieję, że to tylko głupi żart.
- Dzisiaj - on nie żartował.
Znów objął mnie swoimi smukłymi rękoma w talii. Stałem jak wryty.
I co ja mam teraz zrobić?
W końcu ja również go przytuliłem. Ale tym razem nie czułem szczęścia. Chłopak trzymał głowę na moim ramieniu.
- Przepraszam - szepnął.
Miałem ochotę nigdy więcej nie wypuścić go ze swoich objęć.
Po kilku minutach jednak niechętnie odsunąłem się od niego.
- Czele, musisz mi obiecać, że nie obrazisz się na mnie za to co zaraz zrobię - powiedziałem dość poważnym jak na mnie tonem.
On tylko kiwnął głową.
W momencie, w którym to zrobił ja złączyłem nasze wargi.
Pocałowałem go.
Czułem, że się wzdrygnął. Wiedziałem, że był w nie małym szoku. Jednak nie odsunął się ode mnie.
Po chwili zaczął oddawać pocałunek.
Położyłem ręce na talii, a on swoje zarzucił na moje ramiona.
Może nie do końca tak wyobrażałem sobie moje wyznanie uczuć ale muszę przyznać jedno, była to najlepsza rzecz jaką w życiu zrobiłem.
A jeszcze lepsze było to, że chłopak, którego kochałem oddał ten pocałunek. Mimo okoliczności w jakich się znajdowaliśmy czułem się jak w siódmym niebie.
Pocałunek nie był gwałtowny. Raczej wolny i wyrażający więcej uczuć niż 1000 słów.
Po kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie.
- Muszę iść - szepnął z żalem w głosie.
Nic nie odpowiedziałem. Patrzyłem na niego z zaciśniętymi z żalu i złości ustami. Nie byłem zły na niego. Byłem zły na to co sprawiło, że musiał się wyprowadzić.
Moim jedynym celem w tamtym momencie było nie rozpłakanie się.
On powoli odsunął się ode mnie i przeszedł za próg moich drzwi.
Nie spuszczałem z niego wzroku gdy powoli odwrócił się i zaczął odchodzić.
Byłem boleśnie świadomy tego, że widzę go prawdopodobnie ostatni raz na przynajmniej kilka lat.
Zanim jednak całkowicie zniknął mi z oczu odwrócił się jeszcze.
- Ja też cię kocham - powiedział pełnym bólu głosem i uśmiechnął się smutno.
Patrzyłem na niego z lekkim niedowierzaniem ale również uśmiechnąłem się. Był to pełen bólu uśmiech.
Po chwili odwrócił się i zniknął za murami kamienic zostawiając mnie w progu drzwi mojego domu z najboleśniejszym wyznaniem miłości o jakim kiedykolwiek słyszałem.
~~~
680 słów.Jak widać Czonakosz nie jest tylko zabawnym cpunem
Dobra, mogłabym prosić o jakąś opinię na temat...tego?
Bo na gwiazdki to ja nie liczęPisane na świetlicy szkolnej, nie czepiać się<3
CZYTASZ
Przepraszam [Czele x Czonakosz] ~ Chzpb One Shot
FanfictionKocham ten ship zbyt bardzo by tego nie napisać Opowiadanie z gatunku boys love, nie chcesz nie czytaj. Postacie oraz miejsce akcji należą do Ferenca Molnára i zostały zapożyczone na potrzeby tego one shota. Nie płacę nikomu za terapeutę <3