Choć rzadko mi się to zdarza to jednak muszę z wielkim bólem serca przyznać Kylie rację. Flins prawie w ogóle nie marudzi, w odróżnieniu ode mnie. Po tym jak przygotowaliśmy się do wyjścia z mieszkania, zamówiliśmy ubera i pojechaliśmy do punktu docelowego - sklepu meblowego IKEA. Podróż minęła nam przyjemnie i na tym przyjemne rzeczy się kończą. Zakupy z Connorem to najgorszy z możliwych wyborów jakie można podjąć w życiu. Zostałam osamotniona, porzucona i wystawiona przez Kylie, spotkanie z nowopoznanym chłopakiem było ważniejsze niż ja w tej sytuacji. Tracę wiarę w ludzi powoli. Tracę ją jednak szybciej niż powoli wąchając już dwudziestą albo dwusetną świeczkę, którą Con przykłada mi do nosa.
- A co sądzisz o tej? Myślisz, że zapach pieczonej szarlotki będzie ładniejszy niż zimowa noc? - Przewracam oczami. Czy ja wyglądam na konesera świeczek?
- Connorze Edwardzie Flinsie, bardzo zazdroszczę Ci problemów życiowych. Gdyby wszyscy mieli takie dylematy jak ty, nie wiem jak przeżylibyśmy tyle lat ewolucji jako ludzkość. - Mówię śmiertelnie poważnie i wyrywam mu obie świeczki z rąk. Wkładam je do koszyka mając już dość.
- Pewnie nadal byłabyś neandertalczykiem patrząc na twoje bliskie spokrewnienie z małpą. - Puszcza mi zuchwale oczko.
- O ty chuju! - Mówię trochę zbyt głośno czym zwracam uwagę starszej pani. Jej mina świadczy o tym, że mój komentarz nie przypadł jej do gustu. - Właśnie dowiedziałam się, że zdradził mnie tydzień przed ślubem. A dwa dni temu wzięliśmy kredyt na mieszkanie na 30 lat. Nie wiem jak się z tego pozbieram. - Mój głos załamuje się pod koniec wypowiedzi. Starsza kobieta chyba nie jest zainteresowana moją historią. Moje życiowe rozterki nie mają dla niej znaczenia. A myślałam, że całkiem nieźle mi poszło. Aktorstwo jednak nie jest dla mnie. Babcia już decyduje się odejść jednak przed tym lustruje Cona wzrokiem od góry do dołu i mówi słabym głosem.
- I tak nic lepszego na Ciebie nie czeka dziecko. Ciesz się z tego co masz. - Zamurowało mnie. Już wolałam jak w ogóle się nie odzywała. I gdzie jest ta cała kobieca solidarność?
- Spróchniałe babsko. - Mówię niezadowolona pod nosem.
- Widzisz? Ciesz się z tego co masz, bo zawsze mogłaś trafić gorzej. Babcia ma gust. - Niech się cieszy póki może, bo to chyba jedyny raz w życiu jak ktoś się z nim zgadza.
- Gorzej od Connora? Jest to w ogóle wykonalne? - Bogu dzięki, w końcu moje modły zostały wysłuchane. Odwracam się z uśmiechem na ustach w stronę, z której dochodzi głos. Moja radość jest jednak tylko chwilowa. Oprócz mojej wybawicielki - Kylie, zauważam jeszcze Christiana i o dziwo Lucasa. Szybkie tempo zawierania znajomości.
- Wierz mi życie ze mną to sama przyjemność. - Con puszcza oczko do Run. - Na trójkąty Ci się zebrało? Innowacyjnie. Robisz postępy Kylie. - Twarz mojej przyjaciółki przybiera bordowego koloru. Bardzo rzadki widok. Niespotykane.
- Ładnie Ci w czerwonym Run. To chyba twój kolor. - Teraz jej wzrok skupiony jest na mnie. W jej oczach widnieje czysta chęć mordu. Szkoda, że to miejsce publiczne, wielka szkoda.
- Madeline, jeszcze słowo. - Teraz już nie jestem w stanie opanować śmiechu. Kylie Run mi grozi. Tego jeszcze nie grali. Komedia.
- Już teraz chcesz, żeby Chris zobaczył twoje prawdziwe oblicze? - Odgryza się Connor. Tak się znajduje sprzymierzeńców. Notujcie uważnie.
- Możecie przestać mnie bojkotować? - Skąd ona zna takie słowa? Od kiedy ona wie jak ich używać? Ten dzień jest co raz dziwniejszy.
- Co jeszcze stąd potrzebujesz, Kylie? - Zwraca się do niej Chris. Chyba nasz mały teatrzyk nie zrobił na nim wrażenia. Wydaje się być zupełnie niewzruszony naszą wymianą zdań. Dopiero po jego pytaniu orientuję się, że Lucas ma powieszoną na ramieniu żółtą torbę. Pewnie w niej znajdują się wszystkie rzeczy Run. Skubana wie jak się w życiu ustawić. Lucas zauważa, że się mu przyglądam, więc posyła mi w odwecie figlarny uśmiech. To nie zwiastuje nic dobrego. W trzech krokach znajduje się obok i obejmuje mnie wolnym ramieniem.
CZYTASZ
Imperfect Choice
Teen FictionDokonałam wyboru, może nie był on perfekcyjny, ale przynamniej był mój.