Rozdział 8

22 4 11
                                    

– Co jeśli ktoś ich do tego zmusił?

– George, dość. Głowa mnie boli – zaskomlał Lockwood, który rzeczywiście nie wyglądał najlepiej.

Po tym, jak wyszliśmy z domu Cragetów, rozpoczęła się prawdziwa ulewa. Cieszyłam się, jak nigdy, że miałam na sobie kurtkę pożyczoną od Lockwooda, bo gdyby nie ten fakt, zapewne siedziałabym teraz ociekająca wodą.

Szyba w autobusie była zaparowana. Nie mogłam oglądać uciekającego krajobrazu sprzed oczu. W prawdzie mogłam wytrzeć pare rękawem kurtki lub dłonią, ale kto wie, ile świństwa mogło znajdować się w transporcie.

Na pewno zaliczali się do nich George, któremu chusteczki zaczynały się kończyć i Lockwood, którego chyba łapało przeziębienie lub coś gorszego.

Wcisnęłam „STOP”, a po chwili drzwi się otworzyły. Na zewnątrz nadal padał deszcz. Telefon zaczął wibrować, co oznaczało nową wiadomość. Wyciągnęłam szybko telefon z kieszeni i sprawdziłam powiadomienie.

Mama:
Skull uciekł

Spanikowałam, a przed oczami przemknęło mi sto scenariuszy. Jak to możliwe, że Skull uciekł? Nigdy nie wykazywał chęci do życia poza domem. Zdarzało się to tylko wtedy, gdy zauważał jakąś zwierzynę.

Przyspieszyłam kroku na tyle, ile byłam w stanie. Miałam szczerą nadzieję, że Lockwood i George tego nie zauważyli. Prawda była zgoła inna.

– Spieszysz się? – zapytał Lockwood, któremu czarny kaptur zlatywał z głowy.

– Tak! – Próbowałam przekrzyczeć wiatr. 

– Co? – zapytał George, który dopiero teraz się z nami zrównał.

– Spieszę się!

– Coś się stało? – Lockwoodowi nie umknął fakt, że przed zerknięciem w telefon, zachowywałam się normalnie.

Nie odpowiedziałam. Jeszcze bardziej próbowałam przyspieszyć. Znajdowaliśmy się kilka metrów dalej od mojego domu.

Rozglądałam się po ulicy. W tym miejscu zaczęłabym już wołać jego imię, ale nie chciałam tego robić przy Lockwoodzie i George’u.

– Lucy!? – Lockwood nie chciał dać za wygraną.

– To nic, naprawdę.

– Przecież możesz nam powiedzieć – wtrącił Cubbins.

Wiedziałam to, więc czego się tak obawiałam? Sama nie miałam pojęcia. Teraz liczył się tylko Skull. Właśnie, dlatego powinnam była im powiedzieć.

– Pies mi uciekł – stanęłam pod dachem pączkarni.

– Jeśli chcesz, możemy ci pomóc.

– Po to ma się przyjaciół – George się uśmiechnął.

– Powiedziałeś to specjalnie – zauważyłam.

– Tak, jak wygląda twój pies? – zapytał, gdy wyszliśmy spod dachu.

– Jest czarny i ma zieloną obrożę. Ma na imię Skull, ale to chyba już wiecie.

Stanęłam przed drzwiami domu i pociągnęłam za klamkę. Mama siedziała w kuchni. Lockwood i George stali na wycieraczce w holu. Nie chciałam, by mama ich widziała, ale i nie pozwoliłam im stać na zimnie.

– Jak to się stało?

– Carie, poszła z nim na spacer. Weszła jeszcze do sklepu po mleko, a gdy wróciła psa nie było – spojrzała na mnie – Skąd masz tą kurtkę?

Bezgłowy Jeździec | Lockwood & CoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz