Rozdział 9

17 3 17
                                    

– To… Potrzebujesz mojego psa? – Chciałam się upewnić.

Lockwood z samego rana zapukał do moich drzwi. W ręku trzymał moją starą kurtkę. Wprosił się do mnie z pretekstem dokończenia projektu.

Siedzieliśmy w moim pokoju. Lockwood miał idealny widok na Halloweenowe dekoracje sąsiadów z naprzeciwka. Widziałam wczorajszego popołudnia, jak próbował ukryć swoje zdziwienie, gdy stał w holu. Zapewne myślał sobie: „Brak dekoracji? Ale jak to?”. Mimo to, nie odezwał się ani słowem.

– No… tak – odpowiedział – Ale tylko za twoją zgodą.

– Cubbins cię o to poprosił?

– Po części.

Westchnęłam w duchu.

– Dobra, ale daj mi chociaż zjeść śniadanie.

*

Autobus przyjechał z pięciominutowym opóźnieniem.

Skull siedział na moich kolanach i oglądał się na wszystkie strony. George i Lockwood wpatrywali się z zachwytem w sierściucha. George aż poprosił o pozwolenie na wzięcie go na swoje kolana. Nie wiedziałam, że lubił psy, a może tylko ten mu tak przypadł do gustu? Podałam mu Skulla.

Gdy wysiedliśmy z miejskiego autobusu, przywitało nas słońce zasłonięte szarymi chmurami. Mokra mgła zaczęła powoli opadać. Smycz trzymałam w nagiej dłoni, na której zabrakło rękawiczek. W kieszeni kurtki znalazłam chusteczki, które podałam George’owi. Tak jak wczorajszego ranka z jego nosa niepohamowanie spływały przezroczyste gluty. Obawaiałam się, że mógł ich małą cześć przenieść na sierść Skulla.

By dotrzeć do lasu, w którym teoretycznie Dareth i Nicolas wywołali ducha musieliśmy przejść pięć kilometrów od starego przystanka autobusowego. George po pół godzinnym wolnego marszu potrzebował odpoczynku. W pobliżu nie było żadnej ławki, więc usiedliśmy na krawężniku.

– Za co się przebieracie na Halloween? – zapytał George – Ja chyba za ducha.

– Serio? – Lockwood nie mógł ukryć swojego zdziwienia.

– Tak, co z tego, że nasz szkolny projekt opiera się na wywoływaniu jednego z nich. Lucy?

– Em… Nie przepadam za Halloween – przyznałam, a George się oburzył.

– Nie, to niedopuszczalne – wymamrotał – Dlaczego!? – krzyknął panicznie.

Zastanowiłam się nad odpowiedzią.

– To głupie.

– Halloween wcale nie jest głupie. Tyle wspaniałych wspomnień… Pamiętasz kiedy udało nam się powiesić papier toaletowy na czyimś drzewie? – Zwrócił się do Lockwood'a.

W pamięci coś mi zaświtało. Po minie Lockwooda wywnioskowałam, że moja pamięć nie płatała mi figli.

– To było moje drzewo.

– Drugi argument, byś poszła z nami zbierać cukierki. – Zadowolił się.

– Jaki to pierwszy?

– Wspomnienia i noc przygód.

– Myślę, że Lucy nie jest zainteresowana. Na razie skupmy się na dzisiejszej misji.

Lockwood przerwał naszą wymainę zdań i wstał. Otrzepał swój długi, czarny płaszcz z niewidocznych zabrudzeń. George nie kłopotał się tym. Z brudnymi spodniami wyglądającymi, jak te od piżamy stanął obok swojego przyjaciela.

Również wstałam, ale z mniejszą gracją niż zrobił to chwilę temu Lockwood. Skull plątał mi się pod nogami, co skutkowałoby potrąceniem przez przejeżdżający samochód, gdybym nie odzyskała równowagi.

Bezgłowy Jeździec | Lockwood & CoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz