Szłam szybko, a odgłosy moich kroków od chodnika odbijały się, niczym echo na ulicach spowitych w mroku, zimnej nocy. Moje nogi były wiotkie, trzęsły się coraz bardziej z każdym kolejnym krokiem.Dzielnica wydawała się być opustoszała, jakby opodal każdy przechodzący bał się postawić stopę na pękniętych kafelkach betonu, starając się unikać ogromnym łukiem ulicę. Latarnie na tutejszych przedmieściach co rusz migały, wprowadzając tym samym mroczniejszą, przyprawiającą o gęsią skórkę atmosferę. Korony drzew wierzgały na wietrze, gdzie w pół mroku zamglonego księżyca szpiczaste gałęzie tworzyły ostre cienie na obskurnych ścianach kamienic.
Słone łzy spływały po moich zaczerwienionych od zimna policzkach, pozostawiać mokre smugi na nich. Z moich spierzchniętych warg co chwilę wydobywał się cichy szloch, który zaczynał powoli zmieniać się w ciężki świst. Otulający mnie ze wszelkich stron ziąb sprawiał, że szczęka samoistnie mi drżała, a śnieżno białe zęby nieprzyjemne zgrzytały.
Rzęsista mgła spowiła się w powietrzu przysłaniając moją widoczność, oczy zmrużyłam próbując wyostrzyć swój wzrok, po mimo gorzkich łez bezsilności, które nieustannie moczyły moją bladą od nieprzespanych nocy twarz.
─ Uspokój się, uspokój ─ Mówiłam szybko sama do siebie, mój głos drżał ze startu, który zaczynał mnie przytłaczać.
Nie mogłam zapanować nad moim ciałem. Moje serce biło znacznie szybciej, niż powinno. Mocno, wręcz boleśnie obijało się o moje żebra, przez co ból i dyskomfort narastał w mojej szybko poruszającej się klatce piersiowej. Przyłożyłam do niej swoją trzęsącą się dłoń i zacisnęłam, ją na materiale mojej białej bluzy.
W końcu dotarłam do skrzyżowania ulicy. Zatrzymałam się i zaczęłam gorączkowo rozglądać się dookoła. Jednakże przez tę cholerną, gęstą mgłę nie wiedziałam, w którą stronę dalej iść. Uciec.
W prawo, czy w lewo?
─ Kurwa ─ Jęknełam sfrustrowana.
Wzięłam głęboki wdech i, aż zwiłam się z bólu, kiedy niespodziewanie mój oddech uglęzł mi w gardle. Uduszę się. Zacisnęłam mocno swoje opuchnięte od płaczu oczy, z których spłynęły kolejne łzy, kąpiąc na szary chodnik. Zdartą ręką oparłam się o zimną, brudną jaki i obskurną ścianę, próbując jakoś zapanować nad swoim pogarszającym się stanem.
Zadrżałam, kiedy do moich uszu niespodziewanie dotarł dźwięk zbliżających się w moją stronę coraz to głośniejszych, oraz mocniejszych, zdecydowanych kroków. Z wahaniem odwróciłam głowę w stronę odgłosu, a moje oczy rozszezyly się z przerażenia i szoku.
Dostrzegając jak z mgły wyłania się postać wysokiego umięśnionego mężczyzny, zatrzęsłam się jak cholerna galaretka. Jęknełam wycieńczona, uderzając z frustracji tyłem głowy w ścianę za mną.
─ Daj mi spokój no! ─ Krzyknęłam załamana przez łzy. Resztkami sił odepchnęłam się od ściany i nie zastanawiając się długo skręciłam po prostu w lewo.
Zaczęłam biec potykając się o swoje własne nogi, nie mając odwagi odwrócić głowy do tyłu. Mięśnie moich łydek paliły z nieoczekiwanego wysiłku fizycznego. Oddech urywał się, przez ciężki kaszel, który atakował mnie z nienacka.
─ Nie, nie, nie ─ Zapłakałam, kiedy zobaczyłam, że droga się skończyła. Ślepy zaułek.
─ Widzisz Elizabeth... ─ Usłyszałam za sobą szyderczy głos mężczyzny ─ Trzeba było słuchać się tatusia. Myślę, że mój prezent mu się spodoba. Twoja odcięta głowa na pierdolonej tacy.
─ Spierdalaj ─ Powedziałam przez zaciśnięte zęby, a pojedyncze łzy opuściły moje przekrwione od płaczu oczy, kiedy się do niego przodem odwróciłam.
CZYTASZ
Love Born in Fear
Teen FictionElizabeth młoda kobieta pochodząca z zamożnej rodziny Smyt. Niektórzy kojarzyli owe nazwisko, z ich hojności i życzliwości dla świata zewnętrznego. Aczkolwiek inni wiedzieli, że słynna rodzina Smyt przybiera tylko taką fasadę, przykrywkę na którą n...