Wstałam dzisiaj z bojowym nastawieniem, że nie spocznę, dopóki nie dowiem się, kto stał za tajemniczymi wiadomościami oraz nachodzeniem mnie w domu. Akurat miałam do tego idealną okazję, bo dzisiaj wypadał mój pierwszy dzień praktyk w tym tygodniu. Całą noc układałam sobie plan, który postaram się dzisiaj zrealizować.
Po pierwsze: Na początku muszę porozmawiać z Riosem, bo znajduje się on na górze mojej listy podejrzanych.
Mój wniosek wynikał stąd, że porównywałam styl pisania adresata z tym, jak zachowywał się Rios. Oboje nigdy nie wyrażali się wprost, zawsze pozostawiali domysły oraz niejasności. Ta aura tajemniczości także pasowała do obojga. Dodatkowo nieznajomy na bieżąco wiedział, co działo się w ośrodku, jak gdyby mnie obserwował, a to zawężało grono osób, które mogły za tym stać, bo najwięcej okazji do obserwacji mnie mieli moi podopieczni. Działałam trochę instynktownie, bo na wstępie wykluczyłam Cadena. Jakoś nie mogłam uwierzyć w to, że to on mógłby za tym stać. Byłam z nim najbliżej i nie sądziłam, że byłby w stanie posunąć się do takich działań. Wykluczyłam również Samanthę - z wiadomych względów. Cassie również nie do końca brałam pod uwagę. Zawsze była dla mnie życzliwa i prawie równie mocno jak Caden chciała mieć we mnie przyjaciela, a nie wroga.
Te wszystkie zachowania mogły być także zwodnicze, a ja mogłam bronić kogoś, kto wcale nie był taki niewinny.
Niepewny został Rios, Nixon i Devon. Rios... to Rios i u niego brałam wszystko pod uwagę. Nixon natomiast był tak złożoną jednostką, że gdybym chciała go rozgryźć, prędzej umarłabym ze starości niż doszła do konkluzji. Zaś Devon, hm... Raczej szara myszka naszej grupy, ale podobno cicha woda brzegi rwie.
Nie miałam łatwego zadania. Póki co błądziłam na ślepo, nie mając żadnego istotnego punktu zaczepienia.
Powiedzieć, że miałam mętlik w głowie, to jak nie powiedzieć nic. Czułam się jak jakaś tania podróba serialu NCIS, bo ja swoje śledztwo przeprowadzałam w głowie, leżąc wczoraj w łóżku, a wyniki mojego główkowania chciałam mieć takie, jakie mieli profesjonaliści.
Po drugie: Muszę uważnie dobierać słowa i nie wyciągać od razu oskarżeń, żeby nie powiedzieć czegoś, co wprowadziłoby większy zamęt.
Tak naprawdę nikt nie mógł dowiedzieć się całej prawdy. Bo co, miałam wparować do kogoś i zapytać, czy to przypadkiem nie on nachodzi mnie w domu, a w międzyczasie wysyła do mnie wiadomości, w których zachowuje się jak mój cień ? To absurd, a ja zaczynałam poddawać w wątpliwość fakt, czy aby przypadkiem to ja nie zwariowała.
Po trzecie: Tu kończył się mój wielce skomplikowany plan, bo nie mogłam przewidzieć ich ewentualnych odpowiedzi. Musiałam improwizować i zdać się na siebie. Świetnie.
***
Do ośrodka postanowiłam przyjechać dzisiaj sama. Nie fatygowałam Alicii, zapewniając ją, że dam sobie radę sama. Dłuższy spacer po wyjściu z autobusu dobrze mi zrobił, a ja miałam czas raz jeszcze przemyśleć swoje rozterki panujące w głowie. Ranne słońce wznosiło się do góry, oświetlając drzewa i budząc do życia śpiewające ptaki. Po obu stronach mało uczęszczanej drogi rozprzestrzeniały się pola traw i ról uprawnych. Sceneria była naprawdę piękna, oddzielając terenem miasto od położonego w zaciszu natury budynku mojej pracy. Za każdym razem, jak stawałam pod posesją, ta robiła na mnie to samo wrażenie. Wyglądający niczym pałac budynek prezentował przepych i dostojność. Wysokie, masywne ogrodzenie oddzielało wnętrze od przypadkowych gapiów. Wszystko zachowane było tak, aby przypadkowa osoba nie była nawet świadoma przeznaczenia tego miejsca. Sama, gdybym nie wiedziała, pomyślałabym, że to rezydencja kogoś bardzo zamożnego. Na placu przed budynkiem stały różne samochody, od tych luksusowych do zwyczajnych. Od razu po nich mogłam dostrzec, który kierowca pełnił jaką funkcję w placówce.
CZYTASZ
Poisoned Minds
RomanceUczucie rozczarowania towarzyszyło Octavii Slyde już od najmłodszych lat. Za swój życiowy cel obrała przyszły sukces oraz spełnienie marzenia w karierze psychologicznej. Studentka jednej z najlepszych uczelni swoją ciężką pracą dostaje od losu życio...