SHANE
Wyszedł z domu zraniony i zawiedziony.
Zawiódł się na dziewczynie, dla której gotów był poświęcić wszystko. Dla której zawsze rzucał wszystko i ruszał jej na ratunek. Bez chwili zawahania.
Ale czego on się spodziewał? Był przecież tylko jej przyjacielem.
Tylko przyjacielem.
Przyjacielem.
To słowo dźwięczało mu w uszach jak przekleństwo. Nie mógł zrozumieć tego, jak to wszystko mogło się aż tak skomplikować.
Noemi była dla niego najważniejsza, ale w tym momencie był na nią naprawdę zły. Za to, że wybrała Jamesa. Że wybrała go dzisiaj. I że wybrała go wtedy.
Ale czy to jej wina? Czy nie pytała go o to czy nie ma nic przeciwko jej związkowy z Jamesem? Czy on jak największy kretyn, chcący zgrywać szlachetnego męczennika, wtedy nie zaprzeczył? Czy nie dał jej zielonego światła?
Ona zrobiła tylko to, do czego on sam ją popchnął.
Powinien być zły na samego siebie. Powinien jej wtedy wyznać prawdę. Powinien dać jej prawo wyboru.
Może to nie zmieniłoby nic, a może zmieniłoby wszystko. Być może straciłby ją na zawsze, a być może stałaby się jego. Dlaczego nie zaryzykował?
Bo był tchórzem. Cholernym tchórzem. Bał się, że ją straci i starał się zatrzymać ją przy sobie za wszelką cenę. Tymczasem to właśnie poprzez swoje irracjonalne wybory stopniowo ją tracił. Podjął decyzję i teraz ponosi tego bolesne konsekwencje.
Początkowo myślał, że się do tego przyzwyczai. Do widoku Noemi z innym. Z jego bratem. Przez chwilę nawet myślał, że mu się udało. Że jego uczucia będą schowane na dnie i nie będą dawały o sobie znać.
Gdzieś w głębi serca miał też chyba nadzieję, że ich związek nie przetrwa. Że James szybko znudzi się dziewczyną, a ona zraniona przyjdzie do niego po pocieszenie. I on by ją pocieszył. Byłby przy niej tak długo, jak długo by tego potrzebowała.
Ale ich związek trwał i oboje wydawali się być szczęśliwi. Nie mógł im tego popsuć.
James był jego bratem. Nieważne jak różnie między nimi bywało, to był jego brat. Zawsze mogli na siebie liczyć. Nigdy nie wbili sobie noża w plecy i on nie będzie tym, który ten nóż podniesie. Rodzina zawsze była najważniejsza. A James jest jego rodziną. Nigdy nie zniżyłby się do odbicia mu dziewczyny. Nawet takiej dziewczyny.
A Noemi była jego przyjaciółką. Jedyną i najważniejszą. Nie potrafiłby pozbawić jej szczęścia. Nawet jeśli ona pozbywała go jego.
Obiecała, że jej związek nie wpłynie na ich przyjaźń. I o ile początkowo tak było, im dłużej trwał ich związek tym rzadziej się spotykali. Miała dla niego coraz mniej czasu. I chociaż ona tego nie widziała to ich więź słabła, oddalali się od siebie. Ona coraz częściej wybierała Jamesa, a on coraz gorzej to znosił.
Dzisiaj coś w nim pękło. Tłumił w sobie uczucia tak długo aż czara goryczy w końcu się przelała. Nie chciał reagować aż tak gwałtownie. Nie chciał sprawiać jej przykrości. Ale sprawił. I już tego nie cofnie. Stało się.
Może to i lepiej? Może tego właśnie potrzebuje. Dystansu. Musi się od niej zdystansować. Nie wiedział jak długo będzie umiał trzymać się od niej z daleka, ale był to konieczny krok żeby osiągnąć to czego pragnie. Żeby pozbyć się wszelkich romantycznych uczuć w stosunku do niej.
Po dzisiejszych wydarzeniach zaczął wierzyć, że to możliwe. Zrozumiał, że Noemi nigdy nie będzie jego. Nie w takim sensie. I chyba czuje się z tym dobrze. Zaakceptował to.
- Gdzie się wybierasz? - usłyszał głos brata gdy mijał jego samochód.
James stał oparty o samochód i palił papierosa.
- A co cię to obchodzi?
- W zasadzie mnie to nie obchodzi. Ale może cię gdzieś podwieźć?
- Nie, dzięki - odpowiedział i ruszył w stronę furtki.
- Shane!
Chłopak wahał się chwilę ale ostatecznie odwrócił się i spojrzał pytającym wzrokiem na brata.
- Chyba nie jesteś zły o ten koncert?
- Szczerze? Jestem James - nie było sensu kłamać.
Patrzyli sobie chwilę w oczy zanim James się odezwał.
- Sorry stary, nie wiedziałem, że tak to cię ruszy.
- Spoko. Przecież ty nigdy nie liczysz się z innymi. Zawsze bierzesz to co chcesz, prawda? Przyzwyczaiłem się.
- O co ci chodzi Shane? Przecież to tylko głupi koncert.
- O nic James. Udanego wieczoru - rzucił młodszy z braci zanim opuścił podwórko i zostawił zaskoczonego Jamesa samego.
Nie wiedział co dzisiaj w niego wstąpiło. Dlaczego był taki wredny dla najbliższych mu ludzi? Przecież normalnie się tak nie zachowuje.
Nie może tak być. On nie może taki być. Nie chce.
Wszystko przez to uczucie do Noemi.
Przez to, że ją kocha. Ale prawda jest taka, że to uczucie zamiast wyzwalać w nim to co dobre, wyzwala to co złe.Przyjaźń z Noemi jest dobra. Jej przyjaźń czyni go szczęśliwym. Ale w połączeniu z jego miłością do niej jest to trudne szczęście. Za trudne.
Dzisiaj to do niego dotarło. Dzisiaj to zrozumiał. Pora zrezygnować.
Moment, w którym człowiek pogodzi się z nieuniknionym jest oczyszczający. Spływa na niego spokój. Staje się lekki i szczęśliwy.
Sięgnął do kieszeni gdy poczuł wibracje telefonu. Nie wiedział kogo imię spodziewał się ujrzeć na wyświetlaczu, ale na pewno nie jej. Nie spodziewał się, że po tym jak ją dziś potraktował będzie chciała z nim rozmawiać.
Telefon pulsował mu w dłoni a litery układające się w imię Noemi wściekle nawoływały go żeby odebrał połączenie. I chociaż przez chwilę się wahał to ostatecznie nacisnął czerwoną słuchawkę. Westchnął i schował telefon do kieszeni.
Odwyk od Noemi czas zacząć.
- Zły dzień? - usłyszał głos Bill'a nad swoją głową.
Nawet nie wiedział kiedy znalazł się w ich ulubionym pubie. Nogi same go tu zaniosły. Bo to tu mieli być dzisiaj razem.
- Zdecydowanie - westchnął po raz kolejny i dodał - daj mi zimne piwo Bill.
- Dziewczyna czy starzy? - dopytywał barman nalewając mu zamówione piwo.
- Dziewczyna.
- Typowe. Pocieszę cię, że ponad połowa z nich nie jest warta waszego użalania się nad sobą.
- Ta jest.
- To też typowe - wyszczerzył się barman. - Wszystkie na początku są warte miliony dolarów a za miesiąc większość z was nie pamięta nawet jej imienia.
- To jest zupełnie inny przypadek.
- Jasne, ile ja się tu nasłuchałem historii o tej jednej jedynej, które zawsze kończą się tak samo.
- To znaczy jak?
- Pojawieniem się kolejnej "jedynej" - powiedział Bill robiąc palcami cudzysłów przy ostatnim słowie.
- Serio się pojawiają?
- Chłopie, rozejrzyj się. Świat pełen jest wartościowych kobiet. Trzeba tylko umieć je dostrzec. Otworzyć oczy.
Shane zamyślił się chwilę i doszedł do wniosku, że Bill ma rację. Musi otworzyć się na innych. Musi wziąć życie w swoje ręce.
Postanowił zawalczyć o siebie i o swoje szczęście. Życie nie kończy się na jednej dziewczynie. A on wcale nie musi szukać daleko.
Przecież jest ktoś, z kim bardzo dobrze się dogaduje. Ktoś, kto stał mu się ostatnio bardzo bliski. Ktoś, kto pragnie miłości równie mocno jak on.
Wyciągnął telefon i wybrał właściwy numer...

CZYTASZ
Trudne szczęście
Teen FictionKiedy Noemi po przykrych wydarzeniach w rodzinnej miejscowości przenosi się na studia do Princeton, zaczyna życie na nowo. Odnajduje tutaj dwójkę prawdziwych przyjaciół i chłopaka, z którym chce się związać. Czy jednak demony z przeszłości pozwolą j...