Pragne miłości której nie będzie
Myśląc inaczej byłbym w błędzie
Przecież to absurdalne
Do tego tak banalne
Chce bliskości kogoś realnie obecnego
Głównie poto by wpuścić cisze i spokój do umysłu mego
Ale zniszczonych rzeczy nikt nie chce
A zniszczony to dobry epitet by opisać mnie
Lubie czas samemu naprawdę
Ale i tak mieć kogoś bliskiego pragnę
Samolubna zachcianka co zostanie nie spełniona
I chuj mnie to że w środku iskra życia we mnie kona
Wole cierpieć i się wypalać
Niż ze złych pobudek w czudze życie się wtranżalać
Pusty wzrok i umysł zamyślony relacjami
Wita mnie codzień wraz z samotnymi nocami
Idiotyzm że chce czegoś do czego się nie nadaje
Pewnie tylko teraz że tego chce mi się wydaje
Nie warto cudzego czasu marnować
Niepotrzebnie sobą denerwować
Ja się nie zmienie będę taki sam
Dlatego samotność wybieram