Na trybunach panowała atmosfera napięcia. Tłum wiwatował, a emocje wypełniały powietrze, przenikając każdy zakamarek stadionu. Flagami Ravenclawu i Slytherinu powiewał wiatr, który jakby tylko podsycał rywalizację między drużynami. Jude siedział samotnie na ławce, próbując przyglądać się meczowi. Kontuzja, która przytrafiła mu się kilka tygodni temu, była jak cień, który zgasił jego pasję. Choć szybko wyleczono go dzięki magii uzdrawiającej, coś w jego grze zniknęło. Nie potrafił już grać tak, jak kiedyś. Dziś mógł tylko obserwować, jak jego koledzy walczą na boisku. To był jego pierwszy mecz, w którym nie brał udziału, odkąd przyjechał do Hogwartu. Jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek będzie zmuszony obserwować grę z boku. Wspominał treningi, podczas których z drużyną Ravenclawu przelewał pot, ćwicząc uniki i precyzyjne rzuty. Zawsze był w czołówce. Uważano go za jednego z najlepszych pałkarzy, zdolnego odeprzeć niemal każdy atak tłuczka, zapewniając ochronę kolegom z zespołu.
Ale po kontuzji, Jude nie czuł się już tak, jak dawniej. Każde podjęcie miotły budziło w nim niepokój i lęk przed kolejnym upadkiem. Ciało odzyskało zdrowie, ale psychicznie nie był już tą samą osobą. "Nie pozwoliłbym na to..." — szeptał, przygryzając wargi z bezsilności.
Na boisku widać było, że Slytherin zdecydowanie przeważał. Atakujący Slytherinu, Erling i Kylian, jak drapieżne bestie krążyli po boisku, nie dając Ravenclawowi ani chwili wytchnienia. Każde ich podanie było szybkie i precyzyjne, a każda akcja wydawała się lepiej zaplanowana niż poprzednia. Z łatwością omijali obrońców Ravenclawu, zmuszając ich do desperackiej obrony. Jude zacisnął pięści, obserwując, jak jego drużyna walczy, lecz wydawała się bezradna wobec siły i precyzji ślizgońskiego duetu. Widząc, jak kolejny tłuczek niemal rozbija się o bramkę Ravenclawu, poczuł żal i gorycz, które rosły w nim z każdym momentem. "Nie pozwoliłbym na to" — powtórzył, wpatrując się w boisko. Jude czuł, jak jego serce przepełnia się emocjami, gdy spoglądał na rywalizujących ze sobą zawodników. Przypominał sobie czasy, gdy to on był w centrum uwagi, a każdy celny strzał dawał mu ogromną satysfakcję.
Slytherin wygrał, ze zdecydowaną przewagą punktową. Trybuny opustoszały, a echa kibiców, śmiechów i wiwatów powoli rozmywały się w ciszy. Świętowanie przeniosło się do zamku, gdzie uczniowie Slytherinu już zaczynali fetować swoje zwycięstwo, a Jude został na stadionie, czując ciężar porażki swojej drużyny. Powoli przeszedł między rzędami pustych ławek, jego kroki odbijały się echem w chłodnym wieczornym powietrzu. Czuł gorycz i rozczarowanie.
Wspomnienia sprzed kontuzji powróciły do niego z całą siłą – obrazy udanych treningów, gdzie czuł się częścią czegoś większego, gdzie mógł liczyć na swoje umiejętności i zaufanie drużyny. Jego pozycja pałkarza była czymś więcej niż tylko miejscem na boisku. To było jego powołanie, jego sposób na bycie ważnym w Ravenclawie. Teraz jednak tylko z boku oglądał, jak jego przyjaciele walczyli bez niego i, niestety, przegrali.
Porażka z Slytherinem była jak sól na świeżą ranę. Każda bramka zdobyta przez duet Erlinga i Kyliana była dla Jude'a przypomnieniem, że stracił coś, czego może już nigdy nie odzyskać. "Gdybym tam był..." – pomyślał, próbując wyobrazić sobie, że jest na boisku, że znowu unika tłuczka i odbija go z siłą i pewnością siebie, jak dawniej.
Ale rzeczywistość była nieubłagana. Jude wiedział, że nawet jeśli powróciłby na boisko, to już nigdy nie grałby tak samo.
Jude opadł na jedno z krzeseł, zakrył twarz dłońmi i pozwolił sobie na chwilę słabości. Był zmęczony walką z własnymi uczuciami. Jude odwrócił wzrok w stronę boiska i dostrzegł sylwetkę przechadzającego się tam Ślizgona. Po chwili zauważył, że postać go dostrzegła. To był Erling. "Co on tu robi?" - przeszło mu przez myśl.
CZYTASZ
Na zawsze I na wieczność Erling Haaland x Jude Bellingham
RandomCoś czego nawet nie wiedzieliście, że potrzebujecie.