- Lizz, nic z tym nie mogę zrobić mówię ci. Zaginięcie mogę przyjąć po 24 godzinach a nie zaledwie dwóch - William, próbował mi wszytko wytłumaczyć
- Ale, tu kurwa nie ma zaginięcia - rzuciłam, mu karteczkę zostawioną przez braci - bracia wrócili, widziałam ich. Jestem tego pewna, dam sobie nawet rękę uciąć że to bracia stoją za porwaniem Doriana.
- Nawet jeśli tak było, to musisz mieć dowody. I nie chodzi mi o kartę podpisana czterema kreskami - wskazał na kartkę
Opadłam, bezsilnie na krzesło ciężko wzdychając.
- Ta karta, jest tak bardzo w ich stylu przecież wiesz
William zmrużył oczy jakby coś analizował, ale po chwili pokręcił głową.
- To nie wystarczy, Lizzy. Żeby zacząć działać potrzebujemy więcej dowodów które wskażą że to na pewno porwanie, a nie żart. Chce ci pomóc, i to bardzo ale nie zawsze mogę łamać dla ciebie zasady.
Zacisnęłam, ręce na krześle, czując spory ból. Jak zawsze zasady są przeszkodą dla wielu ludzi, ale nie dla mnie. Wstałam gwałtowanie mając dość tej rozmowy. Chyba czas jednak działać na własną rękę.
- Skoro, nie mogę liczy na twoją pomoc, zajmę się tym sama w moim stylu. - kierowałam się do wyjścia ale Cooper, złapał mnie za rękę
- Svetlana - zaczął, moim pierwszym imieniem to nie znaczyło nic dobrego - nie rób, nic głupiego. Jeśli, bracia tu są, mogą obserwować każdy twój ruch możesz mieć kłopoty. Daj mi czas, a się tym zajmę.
Spojrzałam na twarz agenta, zdecydowanie nie był zadowolony z mojego pomysłu, który miał rację nie jest najrozsądniejszy ale nie miałam wyjścia.
- Właśnie w tym rzecz, nie mamy czasu. A ja jestem gotowa podjąć to ryzyko dla przyjaciela.
- Svetlano usiądź i mnie posłuchaj - przerwałam mu w szybkim tempie
- Elizabeth okej?
- Zrobię wszytko by ich znaleść i wierzę ci ale oficjalnie nie mogę ci pomóc. Jeśli złamie zasady mogą być z tego sporo konsekwencje i nie tylko wymierzone w moją stronę - nie wiem czy mu wierzyłam, nie byłam przekonana co do jego słów
- Nie wiem czy mogę ci ufać w tej chwili. Coraz częściej, moi przyjaciele stają się moimi wrogami i nic na to nie poradzisz - odwróciłam się w stronę drzwi nie zamierzając się już zatrzymywać
Wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi. Wyjęłam z kieszeni telefon Doriana, który zabrałam z miejsca zbrodni. I wybrałam telefon do dobrego znajomego, któremu mogłam zaufać.
- Dorian - usłyszałam w słuchawce
- Pudło Rik - zaśmiałam się - jest sprawa, dosyć ważna
- Zawsze do usług - odpowiedział tym swoim rytmicznym głosem
- Znajdź mi wszystkie informacje o braciach Nicholson jakie tylko dasz radę znaleźć. Jest to bardzo ważne, więc proszę cię pośpiesz się - opisałam chłopakowi, swoją prośbę
- Jasne. Ale wyczuwam, że dzieje się coś niedobrego - był dobry w wyczuwaniu ludzi
- Nie mogę ci wszystkiego, powiedzieć ale nie dzieje się dobrze. Możemy przelać wiele krwi w tej wojnie. Dlatego proszę cię pospiesz się - rozłączyłam się
Musiłam skontaktować się z bratem wiec szybko, ruszyłam do domu. Serce waliło mi jak szalone , a w głowie miałam pełno myśli. Miałam złe przeczucie, bardzo złe przeczucie. W którym momencie, zaczęłam aż biec z nerwów by jak najszybciej być w domu. Gdy tylko, weszłam przez bramę przeszedł mnie dziwny dreszcz. Nie zastanawiając się dłużej wparowałam do domu wołając chłopaka. Lecz w odpowiedzi dostałam tylko ciszę. Biegałam, po domu ignorując cały bałagan który tu jest aż nagle usłyszałam krzyk z dołu
- Możesz, przestać się tak męczyć. Nie ma go tu
Zanim skierowałam, się na dół wyjęłam broń, za paska odblokowywujac ją i zaczęłam schodzić po schodach.
- Gdzie jest Chase i co mu zrobiliście- wycedziłam pełna agresji
- Zacznijmy od początku, nie znamy się osobiście. Theodore Nicholson - wyciągnął, rękę w moja stronę, ale chyba wyczuł że nie mam zamiaru jej uścisnąć ponieważ zaraz opuścił ją z powrotem na dół. - Odpowiadając na twoje pytania na pierwsze nie mogę ci odpowiedzieć nie, byłoby zabawy. A co do drugiego to mogę ci zapewnić że twój rudzielec jak i twój przyjaciel jeszcze są cali, nawet włos im z głowy nie spadł. Ale to się może zmienić jeśli, zaraz nie odłożysz tej broni.
Staliśmy w milczeniu. Analizowałam wszytko co do mnie, powiedział. Najchętniej zabiłabym go, tak by cierpiał, umierał w męczarniach. Ale tu chodziło o dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Poddałam, się schowałam broń.
Gdy tylko schowałam broń, zobaczyłam jak na tworzy Nicholsona pojawia się delikatny uśmiech niemalże triumfalny. Wiedział że miał nade mną przewagę. Zacisnęłam pięści, oddychając by spróbować zapanować nad gniewem.- Teraz możemy normalnie porozwalać - powiedział spokojnym, chodź chłodnym tonem i usiadł na fotel
Wzięłam głęboki wdech, próbując zebrać myśli. Niestety, nie miałam wyboru , jeśli chciałam odzyskać brata i przyjaciela musiałam grać w te ich gierki.
- Chce tylko odzyskać Chase i Doriana, żeby bezpiecznie wrócili do domu - powiedział patrząc prosto w oczy blondyna, próbując zachować kamienną twarz bez emocji.
Theodore unosił brew, jakby zastanawiał się co właśnie powiedziałam.
- Odzyskasz ich. Oczywiście pod kilkoma warunkami - uśmiechnął się w środku zdania - musisz nam coś przynieść. Twój przyjaciel Dorian Smith, ma na naszym punkcie obsesje. I to wiesz. Ale czy wiesz że od lat składował na nas wszystkie informacje, brudy i obciążające dowody?
Pokręciłam głową nic nie wiedziałam na ten temat. Wiedziałam że miał świra na tym punkcie ale nie że aż tak.
- Zadanie masz proste. Ponieważ twój przyjaciel, nie chce z nami współpracować masz to znaleść i nam dostarczyć bezpośrednio. Zero kontaktu z policją i nikt nie może wiedzieć o tej rozmowie. Jeśli złamiesz zasady, twoi chłopcy mogą ucierpieć. Plus, będzie ci towarzyszył nasz znajomy byś nie zrobiła nic co by było nieodpowiedzialne z twojej strony - wyjaśnił.
Ma, mnie kurwa niańczyć, ich zabawka. Nie no po, prostu świetnie. Czemu ty zawsze musisz wpakować się w kłopoty.
Podniosłam głowę, patrząc na mężczyznę kolejny raz unosił brew czekając na odpowiedź.- Umowa stoi - powiedziałam pewnie, prostując się
- Świetnie! - kierował się w stronę drzwi - mój człowiek jutro się tu zjawi. I nie próbuj żadnych sztuczek. Wiesz że jesteś dobra nawet bardzo dobra. Ale głupia nie jestem, a to ja mam twoich przyjaciół na celowniku i jeden twój błąd a ich śmierć będzie twoja zasługa.
- A i jeszcze jedno panienko Vood. Ściany mają uszy. Wiemy o tobie wszytko. O której wstajesz, co jesz na śniadanie, jakich szamponów używasz a nawet jaką bieliznę masz danego dnia. Miej się na baczności przed nami nic się nie ukryjeWyszedł, trzaskając drzwiami. Rozejrzałem się po pustym pomieszczeniu, próbując uspokoić myśli. Musiałam opracować plan bezpieczny i bezbłędny. Wciągnęła głęboko powietrze, wyjęłam telefon i wystukałam numer osoby, która ostatnio widziałam przed laty. Lojalność tej osoby, nie była pewna i potwierdzona ale był mistrzem w swoim fachu, nie znał takiego słowa jak błąd. Czekałam, na sygnał a serce waliło mi jak szalone, aż w końcu usłyszałam znajomy głos.
- Czego chcesz ?
- Potrzebuje twojej pomocy.
YOU ARE READING
DEVILSHER | TOM I
RomantikTe miasto nigdy nie było bezpieczne nawet po ich wyjeździe. Wszytko się zmieniło, panują nowe zasady, ale strach dalej góruje nad ludźmi, a kiedy ludzie się boją są nieobliczalni. Teraz całe miasto należy do niej trzyma w garści nawet policję. Znana...