-Ci, którzy zwyciężyli-

7 3 0
                                    

...

- Wygrałem.

Olbrzymia pięść skalnego golema zderzyła się z ziemią, impakt zmiótł wszystko dookoła z powierzchni ziemii, nie pozostawiając po sobie nic poza pustkowiem.. Wten przez całe jego ciało gwałtownie przeszła masa pęknięć, rozpadł się na kawałki.

- Doprawy.. Wygraliśmy.

...

...

- Cierpisz.. Prawda? To co ci robili, to co oni wszyscy ci zrobili.. To dosyć okrutne. - Kucnął przy kulącym się na ziemii nagim chłopaku. - Obróć swój ból w siłę.. Nie pozwól aby nad tobą zapanował, to ty musisz zapanować nad nim.. - Podał mu rękę.. Młodzieniec spojrzał na niego poobijany, zalany łzami. Chwycił go.. - Połóżmy temu kres.. Compañero.

...

- D-D-DEMON, DEMON ATAKUJE WIOSKĘ!! EWAKUUJCIE SIĘ KTO- - W ułamku sekundy zamiast łowcy stanął kamienny posąg. Larry, albo raczej Heaks kroczył ulicami swojego osiedla, tuż za nim widniały obalone mury.. Mordował wszystkich. Nie patrzył na to, czy kiedykolwiek cokolwiek mu zrobili.. Choć na każdego w tym miejscu by coś znalazł. Jego skamieniała twarda skóra nie robiła sobie absolutnie nic z pocisków wystrzeliwanych z broni żołnierzy, gniotły się na niej jak puszki.

Rozpaczliwe, przerażone krzyki były dla niego jak melodia.. Piękny obraz dla demona który momenty temu wydostał się z piekła, Larry nie protestował. Jego ciało migiem pokryła krew, stał po środku tuzinów martwych ciał.. A tuż przed nim, czekała kolejna, najważniejsza ofiara. Człowiek, który momenty temu chciał go zabić, człowiek który chciał odebrać mu wszystko, który skrzywdził go w każdy możliwy sposób.

- O-O-ODSUŃ SIĘ, POCZWARO! - Cofał się na 4 kończynach.. W desperacji miotał w niego piaskiem, aż wkońcu jego ręka poślizgnęła się na krwi i flakach rozsypanych dookoła, upadł.

- Strach cię obleciał..? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. - Oblizał swe zębiska ze satysfakcją.. Podszedł do niego, ofiara w moment zakryła swoje oczy przerażona, nie był w stanie patrzeć na te czerwone ślepia. - polla inútil.. Nawet Demona obrzydzi taka menda, a to wyczyn. - Kucnął przed nim, wskazał swym szponem na jego krocze.

- J-Ja- Ja byłem n-naćpany.. J-Ja!- - Odsłonił się, Heaks gwałtownie przybliżył się do jego twarzy spoglądając mu oko w oko..

- BOO! - Odrazu zaczął się śmiać gdy zobaczył jego spłoszoną twarz. Otarł łezki uciekające mu po policzkach. - Nie dość, że piszczysz jak baba, to jeszcze zlałeś się w gacie. - Ćpun zmarszczył brwi, i najwyraźniej wykorzystując chwile swojej odwagi zamachnął się i uderzył Demona w twarz.. Ani drgnął. Zamiast tego całą jego dłoń pokrył szary kamień, Heaks złapał go dwoma palcami za nadgarstek i odkruszył ją w pizdu. Ofiara zaczęła krzyczeć z bólu ile sił w krtani, raz jeszcze zwinął się na ziemii. Jego głos był drażniacy w uszy.. Więc najzwyklej w świecie przyłożył dłoń do jego ust, a te zrosły się.

- Pora na ¡gran final! - Zbliżył swoją rękę do jego krocza.. Z uśmiechem na twarzy obserwował jego bezradną, sterroryzowaną mimikę. Był gotów aby zgruchotać jego narządy, gdy usłyszał głos..

- L-Larry.. L-Larry, Synu.. - To był jego Ojczym.

Cólera.. Masz szczęście, skurwysynie. Nie zakatuje cię na jego oczach. - Szybkim ruchem przebił dłonią brzuch ćpuna, momentalnie zamienił się w kamień. Wstał i odwrócił się przodem do mężczyzny, który klęczał ze łzami w oczach..

Hej.. Kiri. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz