P. XLVII / GRANICE

39 3 2
                                    

Słowa, które wypowiedział Thomas nie zachęciły nikogo do żwawego ruszenia za nim. Dlatego chłopak tylko westchnął ciężko i upewniwszy się, że wszystko pozostałe idzie całkiem sprawnie nawet bez jego nadzoru, w pełni skupił się na tym by rozwiać możliwie każde wątpliwości. Z pierwszych transportów na jego prośbę stawiło się niecałe trzydzieści osób. Dodać do tego drugie tyle sztamaków i w dobry dzień miał trochę ponad pięćdziesiąt osób, którym mógł względnie zaufać. Względnie, bo przecież każdy z tej grupy miał pełne prawo postawić w końcu gdzieś granicę.

I Thomas wiedział, że nie mogli stać się DRESZCZem. Nie mogli zmusić ludzi do tego żeby brali udział w konkretnych akcjach czy żeby tak szybko byli gotowi ryzykować dla nich życiem. Ale przecież w dalekim dystansie musieli być gotowi na ultimatum, prawda? Nie mogli po prostu ładnie poprosić ludzi o to żeby ci zaczęli trenować, żeby zaczęli uczyć się strzelać. Żeby zaczęli dbać o kondycję fizyczną i żeby wiedzieli, jak kogoś obezwładnić czy się uwolnić. Szanse na to, że ludzie poszliby do walki tak po prostu, sami z siebie, były tragicznie niewielkie. A Thomas nie mógł pozwolić sobie na walkę Dawida z Goliatem, gdy myślał o mierzeniu się z DRESZCZem. Tylko z kolei, czy żołnierz wcielony siłą do armii, który ucieknie przy pierwszej lepszej okazji, nie będzie większym zagrożeniem, niż nieposiadanie takiej osoby w swoich szeregach w ogóle?

Sztamak też doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie szli za przykładem. Ludzie byli istotami, które szybko zdobywały nowe nawyki i w których poczucie winy czy obowiązku potrafiło naprawdę wiele zdziałać. Dlatego Thomas odnotował sobie mentalnie, że musi przegadać sprawę z Minho i ze sztamakami ze Strefy. Ot żeby zacząć robić kółka po Zewnętrznym Kręgu. Drobny trucht, rozgrzewka w rozległym, popularnym miejscu. Może ktoś dołączy się sam z siebie. Oby ktoś dołączył się sam z siebie - poprawił się w myślach od razu Thomas.

- To dlaczego do niego idziemy? - padło kolejne pytanie i Thomas musiał przyznać, że z perspektywy osoby, która nigdy nie widziała Labiryntu na oczy, z pewnością było ono logiczne.

- Bo nie mamy innego, lepszego wyboru - odpowiedział wprost sztamak bez owijania w bawełnę. Chciał uświadomić ludziom, którzy się przed nim znajdowali, że byli w naprawdę tragicznej sytuacji. I nie mogli pozwolić sobie na ludzką słabość czy marnowanie czasu. - Nie mamy innych tak rozległych przestrzeni żeby móc rozkręcić kilku Bóldożerców na raz. Zewnętrzny Krąg został nawet celowo stworzony tak by dało się te potwory pojedynczo umieszczać w środku, ale żeby w najgorszym wypadku nie mogły się one wedrzeć z powrotem, gdyby coś im odbiło.

Faktem było, że większość potworów znalazła się w Labiryncie zanim został on odgrodzony od Zewnętrznego Kręgu. Tak, jak faktem było, że większość konserwacji czy napraw odbywała się na miejscu. A jeśli dana maszyna nie nadawała się do naprawy na miejscu - była po prostu zrzucana w najbliższą przepaść, bo przecież DRESZCZ akurat nie musiał martwić się o to, czy przypadkiem nie zabraknie im środków. Mogli pozwolić sobie na utratę zabawki czy dwóch. I tak, teoretycznie dałoby się jakąś maszynę przetransportować w windzie w Strefie, jednak nikt nie był na tyle nierozważny by realnie tego spróbować.

Faktem też jednak było, że wiedza Thomasa i czas, w którym mógł nad kodem popracować były solidnie ograniczone. Jakby nie patrzeć dzieciak zamiast siedzieć i uczyć się programowania zirytował Twórców i sam został wysłany do pikolonego Labiryntu żeby umrzeć. A walka o przetrwanie, bycie prawie zmiażdżonym przez zmieniające się układy ścian czy bycie zjedzonym przez Poparzeńca raczej nie tworzyły warunków, w których ktoś komfortowo mógł choćby pomyśleć o chęci nauki. Wtedy liczyło się tylko przeżycie. Thomas w tej chwili żałował trochę, że nie dał się złapać minimalnie później. Że nie nauczył się więcej w pierwszej rzeczywistości, bo w każdej kolejnej miał coraz mniej czasu. 

- Mogą oszaleć i spróbować zrobić nam krzywdę? - padło kolejne pytanie, a sztamak przestał próbować przypisać słowa do człowieka i do konkretnej twarzy. To i tak nic nie zmieniało. Nie zamierzał być potem dla kogoś wybitnie złośliwy czy pobłażliwy tylko dlatego, że ta osoba mu przytakiwała, a tamta podważała jego słowa pytaniami. Dopóki te pytania wskazywały na to, że ludzie szczerze zamierzają spróbować zapracować na swój pobyt w Obiekcie, Thomas mógł odpowiadać nawet na najgłupsze z nich. 

- To półinteligentne maszyny, które są zaprogramowane w konkretny sposób - wyjaśnił pokrótce Thomas próbując nie wchodzić w zbędne techniczne szczegóły. - Zrobiłem, co mogłem żeby nadpisać ich program i zaoferować nam z ich strony bezpieczeństwo, ale ryzyko zawsze istnieje. Plus Bóldożercy to nie nasz jedyny możliwy problem.

- Są inne groźne maszyny? - padło kolejne pytanie, a Thomas docenił ciekawość, która w nim wybrzmiała raczej, niż strach. Jakby nie patrzeć jeśli ktoś miał być pogodzony z wizją śmierci, to ludzie żyjący na pustyni.

- Labirynt sam w sobie jest groźną maszyną - poprawił instynktownie tę wypowiedź Thomas zanim nawet zorientował się, że właśnie takie słowa chce wypowiedzieć. - Istnieje wiele przejść, które ciągną się nad wielometrowymi przepaściami, a przecież w środku nie znajdziecie barierek. To wciąż maszyna, która jest zaprogramowana na to żeby się ruszać. Wyłączyłem tę funkcję, jednak wystarczy jedna zardzewiała zębatka czy zerwany łańcuch i coś, co powinno wisieć czy tkwić w jednej konkretnej pozycji nagle spadnie albo się przesunie. Dlatego w środku naprawdę nie ma miejsca na żarty czy durne przepychanki. Każda rzecz, którą zrobicie niepotrzebnie może być rzeczą, która doprowadzi do waszej śmierci.

- Brzmi jak świetne popołudnie - stwierdził nieco ironicznie ktoś w tle i na to również Thomas postanowił nie reagować. Minho też na nowe plany czy sytuacje, które mu się nie podobały, reagował sarkazmem. Jeśli dany sposób radzenia sobie z nową rzeczywistością miałby zadziałać, to sztamak nie zamierzał stawać temu na przeszkodzie.

- No najlepsze - padł kolejny, teatralnie przerysowany komentarz, który dał radę wywołać uśmiech na twarzach paru osób.

- Zadanie przed nami jest stosunkowo proste - kontynuował swoją wypowiedź Thomas. - To będzie dosłownie tylko rozkręcenie kilku części na betonowej podłodze. Te części będą po prostu uwalone śluzem, a wszystko będzie wyglądało strasznie. Większość sztamaków kojarzy Labirynt z czasów, w których działał. W których ściany się przesuwały, zamykały i odcinały ci drogę ucieczki. Z czasów, w których Bóldożercy byli zaprogramowani żeby zabić nas w sekundzie, w której nas zobaczyli - Thomas zatrzymał się na chwilę próbując jednocześnie oddać hołd zmarłym, ale nie chcąc wyrobić w sobie poczucia winy. - Wiele osób straciło życie w tym konkretnym Labiryncie. Dlatego nie wolno traktować go jak placu zabaw czy z lekceważeniem. Ale teraz, gdy wszystko zostało wyłączone i załagodzone nie oznacza też, że należy się go dalej bać. Po prostu zachowajcie zdrowy rozsądek i wszystko powinno być w porządku. Jasne?

Thomas rozejrzał się po swoich rozmówcach. Żadne z nich nie wyglądało, jakby wyrywało się do tej misji. Wszyscy w głowach rozważali za i przeciw próbując myśleć nie tylko o sobie, ale też o swoich najbliższych i o swojej społeczności. Co nieco przywróciło Thomasowi wiarę, że całe to ich gargantuiczne zadanie może okazać się wykonywalne.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteście tu nowi - ostrożnie skomentował sprawę Thomas. - Że przeżyliście swoją ilość traum i niewyobrażalnych rzeczy. Że widzieliście więcej, niż ktokolwiek powinien widzieć w ciągu i pięciu żyć po kolei. Dlatego na chwilę obecną nie zamierzam zmuszać was do niczego. Miejcie jednak proszę na uwadze, że taki stan, jaki trwa obecnie, nie będzie trwał zawsze. Będziemy tu ściągać coraz więcej ludzi i prędzej czy później DRESZCZ to zauważy. I albo wypowiemy im w odpowiednim czasie wojnę albo dostaniemy atomówkę do płatków. Część sztamaków przeżyła na Pogorzelisku. Część z nich dopiero się go uczy, gdy robimy wypady po zapasy. Wypadałoby wyrównać wiedzę z waszej strony - zauważył chłopak bez najmniejszego wyrzutu w głosie. 

To powiedziawszy sztamak zaczął spokojnym krokiem iść w stronę legowiska, a tupot nóg jasno zasugerował mu, że większość jego tymczasowych "uczniów" poszła za nim.

Więzień Labiryntu - Re: Powrót do przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz