Kochani, jeśli ktoś z Was nie zauważył, w sobotę wleciał rozdział.
Muszę się przyznać, że szczerze kocham ten rozdział. Od samego początku, aż po ostatni akapit 😂
🎶🎵🎶
Megan
Ciosałam piorunami w swojego męża, zaś w dłoni dzierżyłam butelkę z jakimś alkoholem. Ash patrzył na mnie niczym psina wyrzucona na deszcz. Nie mogłam mu ustąpić.
– Rzucę! – warknęłam ostrzegawczo.
– Meggie – załkał żałośnie niczym baba.
Faceci i ich słabości. Mnie by niczym nie zastraszył. Mógłby wytłuc wszystkie szkło z domu, nie przywiązywałam się do rzeczy. Zwłaszcza tych, które z taką łatwością szło uszkodzić. A on wył nad alkoholem.
– Kochanie, błagam! – Złożył ręce niczym do modlitwy. – Porozmawiajmy.
– Rozmawiamy! – warknęłam przez zaciśnięte zęby. – Co to za wściekła baba?!
– To żadna konkurencja – załkał błagalnie.
– Oczywiście, że to żadna konkurencja, idioto, bo nie jestem twoją dupą do łóżka! – piekliłam się, bo mnie śmiał porównać do jakiejś laski, która go szukała. – Pytam się, co to był za tleniony tajfun, łachudro, bo zaraz mogę się natknąć na dowcipy o tym, że chodzisz i mnie zdradzasz!
– Hennessy Paradis – wymamrotał z ledwością.
Ja pierdolę, jak można mieć na imię Hennessy?
– Odłóż go, proszę. – Spojrzał z lubością na butelkę.
– To! – Wyrzuciłam rękę do góry z flaszką, a on załkał i pokiwał energicznie głową.
– To bardzo drogi, francuski koniak – dodał i ciężko przełknął ślinę.
– Ech – westchnęłam i upuściłam alkohol.
Szkło spadało w zwolnionym tempie niczym klatka po klatce, aż uderzyło z nieprzyjemnym łoskotem o gres. Śmiać mi się chciało, bo Asher zamiast rzucić się na mnie, to padł na klęczki i zapłakał.
On wył nad jakimś koniakiem! Dzieciak!
Wykorzystałam nieuwagę męża i chwyciłam za kolejny alkohol. Kiedy Ash usłyszał brzęk, uniósł na mnie spojrzenie i zamarł, zerkając na kolejną butelkę. Była piękna i przykuła moją uwagę. Złoto - czarna z namalowanym znakiem Pik, a w nim literka A. Wczytałam się w napis.
– Armand de Brignac champagne. – I na pewno skalałam francuszczyznę swoją nieznajomością języka. – Droga? – pytając chłodno, uniosłam brew.
– To nie chodzi o cenę – sapnął. – Dostałem ją...
Nie tego oczekiwałam. Miał powiedzieć czy droga, a nie opowiadać historię swojego życia.
– Ups – wymsknęło mi się słówko zupełnie jak i butelka.
– Megan! – warknął i podniósł się z klęczek. Najwidoczniej wcześniej skomlał, bo myślał, że mnie to ruszy. Z terrorystami nie było negocjacji.
Zanim zdążył mnie dopaść, chwyciłam za kolejną, a on się zatrzymał, jakby go zmroziło.
– Posłuchaj mnie uważnie, Megan Peterson! – Machał łapą, aż nie mogłam się skupić.
– Droga? – wyszczerzyłam się.
– Najdroższa – odparł zarówno ze strachem, jak i ostrzeżeniem w głosie. – To jest Macallan 30YO Double Cask – dodał z lubością, jakby to miało cokolwiek znaczyć. – To whisky dojrzewało trzydzieści lat w beczce. Dostałem to od dziadka w spadku! – warknął i spojrzał na mnie niczym jastrząb. – Dziadka, który zmarł w tamtym roku!
CZYTASZ
Zemsta latorośli
HumorDrogi czytelniku, przed Tobą komedia romantyczna o mało odkrywczej fabule. Motywem przewodnim jest ustawione małżeństwo. Ale... hola, hola! To nie sprężyna tatusiów, co się dogadali, kiedy ich dzieci były małe. Tym razem to młodzi wpadli na pomysł...