Prolog

270 63 22
                                    


Natalia


Omal nie parsknęła śmiechem, gdy podczas scrolowania mediów społecznościowych trafiła na nietypowe ogłoszenie. Ktoś oferował swoje usługi na Wigilię jako „Mikołaj do wynajęcia". W pierwszym odruchu ominęła je, kręcąc głową z niedowierzaniem, ale chwilę później wróciła w to miejsce, by dokładniej zapoznać się z ofertą. Dla koleżanki, oczywiście.

Mimowolnie nasunęła jej się myśl, że Maciek bardzo ucieszyłby się z takiej sposobności. Jak dotąd jej synek widywał Mikołaja tylko podczas zakupów w galerii i na przedszkolnych Jasełkach. Ile radości miałby, gdyby Mikołaj przyszedł tylko do niego...

Inne dzieci miały to szczęście, że przebierał się ich tata, wujek, starszy brat czy dalszy kuzyn. Bo i całe święta spędzały w licznym rodzinnym gronie.

Natalia nie miała bliskich, którzy mogliby ich odwiedzić. Wigilię, jak i pozostałe święta, spędzali tylko we dwoje – ona i jej pięcioletni syn, Maciek. Mąż zostawił ją dla młodszej, zanim jeszcze dowiedziała się o ciąży, i zniknął z jej życia, nie poznając nawet własnego potomka. Matka zmarła, nim narodził się jej wnuk, a ojciec zamknął się w swoim świecie, odcinając od córki.

Kliknęła więc w szczegóły, zagłębiając się w ofertę. Strona wyglądała całkiem przyzwoicie, jasno wypunktowano zakres usługi, jak i dodatkowo płatne atrakcje. Musiała przyznać, że i cena podstawowego pakietu była całkiem przystępna. Jedynym, co spotkało się z jej dezaprobatą, był brak zdjęcia mężczyzny bez przebrania. No bez jaj – pomyślała Natalia – Muszę przecież wiedzieć, kogo chcę zaprosić do domu. To znaczy... ktoś musi wiedzieć. Ona przecież nie zamierzała brać udziału w takiej farsie. Jak ktoś całkiem obcy mógłby „wywołać uśmiech na twarzy dziecka", jak pisało na stronie.

Pokręciła głową, zła na siebie za to, że w ogóle przeszło jej przez myśl zatrudnienie kogoś takiego. Może i miała wystarczające fundusze, bo przed świętami brała dodatkowe godziny za pracowników, którzy chcieli mieć czas na przygotowania. Ona nie potrzebowała go wiele, ich trzydziestoośmiometrowe mieszkanko nie wymagało zbyt wiele pracy, tym bardziej że przez większość dnia było puste. Potrzebowała za to pieniędzy, bo utrzymanie dwóch osób z jednej wypłaty w dzisiejszych realiach było walką o przetrwanie.

– Mamo! – krzyknął Maciek, po czym przydreptał do jej sypialni, stanowiącej jednocześnie ich salon.

Rozpędził się i skoczył na nią, ale zdążyła w porę go złapać. Inaczej straciłaby zęby albo spłaszczyłby jej się nos.

– Co tam maluchu? – zapytała, czule pocierając jego zadarty nosek.

– No bo obiecałaś, że się ze mną pobawisz! – rzucił oskarżycielskim tonem, po czym wlepił w nią jedno z tych spojrzeń, któremu nie sposób odmówić.

– No dobrze – uległa. – Ale proszę, nie znowu w wyścigówki.

– Ale mamo! Nie byłaś jeszcze tą czerwoną! To po co mi ją kupiłaś, jak teraz nie chcesz się bawić! – oburzył się nie na żarty.

– Synku... – westchnęła.

Kochała go nad życie, ale była po prostu zmęczona. Miała za sobą dwunastogodzinną nocną zmianę, a zobowiązała się jeszcze do opieki nad córką sąsiadki wieczorem. Nie miała pojęcia, jak poradzi sobie z dwójką maluchów, ale liczyła na to, że pogrążą się w zabawie, pozwalając jej odetchnąć choć przez chwilę. Jedyną przeszkodę stanowiła aktualna niechęć Maciusia do płci pięknej. Mowa oczywiście o dziewczynkach w podobnym do niego wieku.

– Przyjdzie dziś do nas Amelka. Może ona będzie miała ochotę się z tobą pobawić? – rzuciła entuzjastycznie, ale syn nie odwzajemnił jej zapału.

– A nie może przyjść Antek? – wspomniał kolegę z przedszkola, którego z kolei nie lubiła Natalia.

– Ten, który ostatnio wrzucił ci do kaptura kawałek kurczaka? – Uniosła brew. – To już się lubicie?

– No ale on lubi auta!

– Chodź tu – Natalia przyciągnęła syna do siebie i pocałowała w krótko przystrzyżone włoski. – To którym tym autkiem mam być? – zapytała, podnosząc się z kanapy z nim w objęciach, a syn zapiszczał z radości i wkleił się w nią, wykrzykując, jak mocno ją kocha.

.

Gdy udało jej się już poskromić dwójkę pięcioletnich terrorystów, po cichu wyszła na balkon i opadła na stojące tam krzesło. Drzwi zostawiła uchylone, w razie gdyby któreś z nich się obudziło i też gdyby ktoś wpadł na pomysł uwięzienia jej na zewnątrz, jak to już się zdarzało.

Spojrzała w górę, kierując wzrok na rozgwieżdżone niebo. Wieczór był zimny, w końcu kończył się już listopad, ale jak na tę porę roku, pogoda rozpieszczała. Wystarczył ciepły koc i kubek gorącej herbaty i można było przewietrzyć myśli przed snem.

Wreszcie miała chwilę dla siebie. Myślała o nadchodzących świętach, kolejnych bez towarzystwa rodziny, ale z najważniejszym mężczyzną u boku. Żałowała, że los postawił ich w takiej sytuacji, ale cieszyła się, że ma przy sobie syna.

Układała właśnie w głowie listę zakupów na przyszły tydzień, gdy jej uwagę przykuł dźwięk powiadomienia. Szybko odpisała koleżance z pracy, która pytała, czy weźmie za nią zmianę w przyszłym tygodniu, po czym opuściła okienko aplikacji. 

Mikołaj do wynajęciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz