Rozdział 3. Mogę być twoim przewodnikiem

33 6 62
                                    

Summer

Trochę herbaty znalazło się na koszulce chłopaka z blond włosami. Nie wiedziałam, że umiem tak daleko pluć.
- Ojeju przepraszam! - Powiedziałam przygryzając wargę. Chłopak spojrzał na swoją koszulkę i na mnie. Uśmiechnął się ciepło i powiedział:
- Nic nie szkodzi. I tak miałem ją wyrzuć do prania Su...Sammer. - Powiedział. Chciał powiedzieć Sun prawda?
- Na pewno? - Spytałam. Nie wiem czemu nagle zrobiło mi się tak głupio? Chłopak jedynie spojrzał na mnie znów swoimi niebiesko zielonymi oczami.
- Tak. Po naszym dzisiejszym spotkaniu na plaży nie nadaje się już do chodzenia, ale Rosie nalegała żebym przyszedł.
Faktycznie było widać, że jest odrobinę spocony. Krople potu spływały mu po czole.
- To wy się już poznaliście? - Spytał Nicolas.
- Tak podczas mojego poranego biegania po plaży.
- Biegałeś?! Przecież le.... - Zaczęła Rosie ale Sam jej przerwał.
- To nie jest odpowiedni czas na tą rozmowę. Moglibyśmy porozmawiać potem?
- Jasne. - Powiedziała i spojrzała na brata z troską. Nie wiedziałam o co chodzi? Nie mógł biegać bo miał kontuzję czy co? Nie dopytywałam jednak tylko spojrzałam na kubek z herbatą. Po tym wszystkim nie miałam ochoty wypić jej do końca.
- Siadaj Sam zrobię ci coś do jedzenia. - Powiedziała mama.
- Nie trzeba. - Powiedział.
- Nie jadłeś dziś nic prawda? - Zapytała jego siostra.
- Nie.
- Musisz zjeść.
- No niech ci będzie.
Wszyscy tak bardzo martwili się o tego chłopaka a ja nie wiedziałam czemu. Kiedy ja miałam złamaną nogę czy byłam chora nikt się tak o mnie nie troszczył. Jak nie chciałam jeść to nie jadłam. Sam usiadł koło mnie na stołku i powiedział.
- A, więc Summer tak?
- Tak. A ty nie jesteś gościem pachnącym jak mandarynki tylko Sam?
Chłopak się zaśmiał. Czemu to powiedziałam?
- Tak. Chociaż miło, że wyczułaś zapach mojego żelu pod prysznic. Nikt mi jeszcze nie powiedział, że pachnę jak mandarynki. Miły komplement, lubię ich zapach.
- Ja też. - Powiedziałam czerwona. Na twarzy chłopaka zagościł mały uśmieszek. - Mieszkasz tu długo czy przyjechałeś na ślub Rosie? - Zapytałam zmieniając temat.
- Mieszkam od roku. Podoba mi się tu. Jest to śliczne małe miasteczko pełne plaż i idealne miejsca na lato. Zazdroszczę ci, że się tu wychowywałaś.
- Faktycznie Portland to spaniałe miejsce. Masz tu pracę?
- Pracuje na pół etatu u twojej mamy w kwiaciarni.
- Naprawdę?!
- Tak naprawdę. - Powiedział i zaśmiał się. - Słyszałem, że ty wyjechałaś na studia aktorskie do Nowego Yorku.
- Jak wiele o mnie słyszałeś? - Zapytałam chowając twarz w dłoniach. Zawsze reagowałam tak kiedy ktoś opowiadał o mnie.
- Wiele.
- Musisz wiedzieć, że to wszystko to nie prawda!
- Nie wydaje mi się. Nie okłamali mnie, że jesteś śliczną dziewczyną. - Powiedział a w jego głosie było słychać, że uśmiecha się łobuzersko. Jednak ja tego nie widziałam bo dalej trzymałam twarz w dłoniach. Jak dobrze, że mnie wtedy nie widziała. Byłam cała czerwona. Jednak nie mogę siedzieć cały czas z twarzą w dłoniach i mamrotać coś czego nie zrozumie. Odkryła twarz i spojrzałam w jego oczy.
- A ty przyjechałaś tu tylko na ślub brata tak?
- Nie ale tak. Znaczy no tak ale przyjechałam tu też bo chciałabym odnaleźć pewne miejsca.
- Mógłbym wiedzieć jakie?
- Pierwsze to wrzosowisko.
- Naprawdę nie wiesz gdzie ono jest?
- Nie a ty wiesz?!
- Oczywiście. Mogę być twoim przewodnikiem.
- Zgadzam się!
- No i super. - Powiedział i wyciągnął rękę żeby przybić zemną piątkę. Przybiliśmy piątek a mama w między czasie postawiła przed chłopakiem kanapkę z ogórkiem.

Nasze lato. Spin-Off to było nasze lato ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz