rozdział 3

0 0 0
                                    

Rozdział III

Minęły kolejne dni, a on powoli tracił nadzieję, że znów ją zobaczy. Mimo wszystko wracał pod jej okno każdej nocy, odciskając swoje ślady na wilgotnym chodniku, jakby to miejsce miało coś magicznego, co przyciągało go coraz mocniej. Czasami miał wrażenie, że każdy jego krok w głąb tej obsesji sprawia, że coraz bardziej zatraca się w sobie – jakby jego dawne życie, dawne ja, powoli rozmywało się w mroku nocy.

I wtedy ją zobaczył.

Weszła do mieszkania późno, ubrana w czarny płaszcz, z uśmiechem na twarzy. Uśmiechem, który go zabolał. W jej oczach widział iskrę radości, a na twarzy ślady śmiechu, który rozbrzmiewał przed chwilą gdzieś indziej – z kimś innym. I nagle poczuł coś, co przyćmiło wszystko inne. Zazdrość. Paląca, dusząca, jakby ktoś chwycił jego serce i ścisnął je mocno, aż zabrakło mu tchu.

Nie potrafił zrozumieć, dlaczego to boli aż tak bardzo. Przecież nawet jej nie znał. Była dla niego tylko cieniem, obrazem zza szyby, wspomnieniem i pragnieniem. Ale ta myśl, że mogła spędzać czas z kimś innym, że ktoś inny mógł mieć dostęp do jej uśmiechu, do jej bliskości – to go łamało.

Nie kontrolował już swoich kroków, gdy ruszył w ślad za nią.

---

Następnego dnia znów ją zobaczył, tym razem w towarzystwie mężczyzny. Był wyższy, przystojny, ubrany elegancko, miał w sobie coś, co emanowało pewnością siebie. Przy nim ona wyglądała swobodnie, śmiała się, pochylając się ku niemu jakby byli zanurzeni w rozmowie, której nikt inny nie rozumie.

Stalker obserwował ich z oddali, skrywając się za drzewami, czując, jak dłonie zaciskają mu się w pięści. Każdy uśmiech, każdy gest sprawiał, że jego serce przyspieszało, ale nie z radości – z gniewu. Przecież to on znał ją najlepiej. To on widział ją codziennie, śledził każdy jej krok, rozumiał jej samotność. Był pewien, że ona również go potrzebuje – tylko jeszcze o tym nie wiedziała.

Kiedy po chwili ruszyli w stronę jej mieszkania, poczuł, jak gniew przechodzi w coś innego – w lodowate postanowienie. Przecież nie mógł pozwolić, by ktoś inny wszedł w jej życie. Była dla niego wszystkim, a on nie zamierzał dzielić się nią z nikim innym.

Ruszył za nimi, niemal bezgłośnie, jak cień przemykając przez ulice, aż dotarli pod jej mieszkanie. Czekał, kiedy drzwi zamknęły się za tamtym mężczyzną, a potem przez chwilę patrzył w ciemność. Nie miał już żadnych wątpliwości.

---

Wdarł się do mieszkania tej samej nocy, gdy uznał, że mężczyzna nadal jest w środku. Przez uchylone okno, które zawsze zostawiała na noc, cicho wsunął się do środka, poruszając się jak duch, wstrzymując oddech, by nawet dźwięk jego kroków nie zdradził jego obecności.

Słyszał ich głosy z pokoju obok. Szeptali, rozmawiali, a każdy dźwięk, każde słowo wbijało się w jego serce jak nóż. Stał w cieniu, skryty za ścianą, nie widząc ich, ale czując ich obecność na tyle blisko, że mógłby wyciągnąć rękę i ich dotknąć. W tym momencie poczuł, że to już nie jest tylko zazdrość – to było pragnienie zniszczenia wszystkiego, co stało między nim a nią.

W jednej chwili, niemal bezmyślnie, wysunął z kieszeni niewielki nóż, który zabrał ze sobą, choć nie planował tego. Przeszedł kilka kroków do przodu, aż dostrzegł jego sylwetkę. Tamten mężczyzna był wpatrzony w nią, nieświadomy tego, co się dzieje za jego plecami.

Jedno precyzyjne pchnięcie, jeden ruch, który zakończył całą jego zazdrość. Nie wydał nawet dźwięku. Mężczyzna osunął się na podłogę, a ona odwróciła się z krzykiem, przerażona, zastygając w miejscu, gdy zobaczyła, co się stało. W jej oczach pojawiło się coś, czego nie przewidział – czysty strach, wymieszany z odrazą.

Nie tak to miało wyglądać. W jego wyobrażeniach, w fantazjach, to była chwila, w której miała zobaczyć jego oddanie, jego miłość, zrozumieć, że to wszystko dla niej. Ale w rzeczywistości było inaczej. Jej spojrzenie nie wyrażało wdzięczności ani zrozumienia – wyrażało czystą panikę.

– Kim ty... – zaczęła szeptem, ale głos jej uwiązł, jakby nie mogła wypowiedzieć nawet jednego słowa więcej.

Nie potrafił odpowiedzieć. Stali tak przez kilka chwil w martwej ciszy, przerywanej tylko jej przyspieszonym oddechem. W jego głowie powoli budziło się przerażenie, że stracił ją na zawsze – że zamiast przybliżyć się do niej, jeszcze bardziej się oddalił.

I wtedy zrozumiał, że musi uciekać. Przez jedną, przerażającą chwilę przyszło mu na myśl, by ją uciszyć, by nigdy nie miała szansy powiedzieć nikomu, co tu widziała, ale nie potrafił – widok jej przerażonych oczu przypomniał mu, jak bardzo ją kochał, i jak niewiele pozostało z tej miłości.

Obrócił się na pięcie i wybiegł, pozostawiając za sobą ciszę nocy i tę jedną, jedyną rzecz, która miała dla niego jakiekolwiek znaczenie. Na ulicy poczuł, że już nigdy nie będzie taki sam.

w cieniu jej krokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz