Pocałunek był takim małym zbliżeniem, którego tak desperacko potrzebowałem. Z tego, co wywnioskowałem po jej zachowaniu, ona również go potrzebowała. Jednak ta chwila, w dodatku przerwana przez chłopca, była za krótka. Chciałem więcej, dłużej, bliżej, intensywniej.
Czy można zmusić kobietę do inicjacji?
Mentalnie zadałem sobie cios w twarz. O jakim ja związku myślę? Chcę zmusić kobietę, która powinna mnie kochać, zmusić do szybkiego zostania moją partnerką?
Ale ja już naprawdę nie dawałem rady. Nie byłem pewny, ile jeszcze zniosę i chciałem, żeby to jak najszybciej minęło. Tylko, żeby ją przekonać, przydałyby się spotkania, abym mógł ją zachęcić, a może nawet uwieść.
Tylko proszę powiedzieć mi, jak miałbym to zrobić, skoro każda moja próba skończyła się spławieniem?
Całe szczęście, na dzisiaj będzie na tych zajęciach, pomyślałem. Może czas zaostrzyć próby?
Również zacząłem się zastanawiać, czy może faktycznie nie zrezygnować z tego układu z Donną? Do tego czasu to przyniosło tylko jeden wybuch zazdrości Ashley i jej ucieczkę do Kanady. Bo, jak się spodziewałem, to przez nas wyjechała bez słowa wyjaśnienia dla innych poza jej najbliższymi.
Do których ja się nie zaliczam, gorzka myśl wdarła się do mojej głowy. Szybko się jednak zreflektowałem: Nie na długo. W końcu ją przekonam.
Dotarłem do głównej jadalnia dla uczniów na trzecim roku i usiadłem na swoim stałym miejscu, zastanawiając się, po co tu przyszedłem?
Ach, no tak. Umówiłem się tutaj z Donną.
- Co ty taki zmieszany? - Do stolika dosiadł się Kyle.
- Pocałowałem w parku Ashley - pochwaliłem się.
- To dobrze.
- Przerwał nam chłopiec, który myślał, że ją zaatakowałem.
Parsknął, tłumiąc śmiech.
- A to w pewnym sensie tak nie było?
Uśmiechnąłem się.
- Broniła się niezwykle dobrze. Nawet atakowała.
- To świetnie, stary - pogratulował. - Więc wychodzicie na prostą?
Skrzywiłem się.
- Z tym już trochę ciężej. Nadal nie chce się ze mną spotkać. Wiesz, może jednak skończę z tą Donną? Chciałbym się teraz zająć tym na poważnie, bo mam już, szczerze mówiąc, dość.
Oparł się o krzesło, rozsiadając wygodniej.
- W końcu. Najwyższy czas. Chcę odzyskać chociaż jednego kumpla.
Uniosłem brwi.
- Jednego?
- Z Samem za dużo nie pogadam, dobrze o tym wiemy, a z Johnem też się ostatnio coś dzieje - wyjaśnił. - Zastanawiam się, czy on też nie trafił na swoją partnerkę.
- John i partnerstwo? Niemożliwe.
Wskazał na mnie.
- A ty to co? lepszy nie byłeś, zanim jej nie spotkałeś.
Machnąłem ręką.
- To co innego. Ja randkowałem, bo szukałem partnerki, a John... - zawahałem się.
- Nigdy nie powiedział konkretnie - dokończył za mnie Kyle. - A ostatnio dużo spędza czasu na telefonie. Nie gania za dziewczynami.
W myślach przyznałem mu rację. Coś musiało się stać. Jeśli straciliśmy w kółko flirtującego, żartobliwego Johna, to coś na pewno się stało.
- A poza tym, co tak tutaj siedzisz, sam? - mój przyjaciel zmienił temat.
- Czekam na Donnę.
Skrzywił się.
- Donna. Nie przepadam za nią. Sorry, ale ona ciągle się do ciebie klei i nie dopuszcza cię do nas. A jeśli dopuszcza, to zawsze stara się skupić na sobie całą uwagę. I udaje jej się, przez ten irytujący, piszczący...
- Blake! - głos Donny rozległ się za plecami Kyle'a.
Prawie się skrzywiłem.
- Donna, jesteś. - Opanowałem mimikę twarzy i naciągnąłem usta w szerokim uśmiechu, gdy dziewczyna złapała moją twarz w dłonie i mnie pocałowała. - Posłuchaj - zacząłem od razu, gdy oderwała ode mnie wargi, siadając na moich kolanach - idę dzisiaj na te zajęcia sportowe z siatkówki.
Wygięła usta w niezadowolonym grymasie.
- Ale ja nie chcę.
Westchnąłem w tym samym czasie, co Kyle. Najwyraźniej obydwoje musieliśmy zdobyć się na cierpliwość.
- Muszę iść - wytłumaczyłem. - Będzie tam Ashley.
- Ashley, Ashley - narzekała. - Ciągle ta Ashley. Daj sobie spokój z nią.
Uniosłem brwi, zaskoczony.
- Słucham?
- Chodzi mi o to, żebyś dał dziewczynie odsapnąć - poprawiła się. - Ciągle knujesz intrygi i pułapki na nią. Musisz robić to powoli.
- Donna, kończy mi się cierpliwość na takie powoli.
- Nie zależy ci na niej? - podpuszczała mnie. - Jeśli ją będziesz popędzał, możesz ją przestraszyć. A ten czas spokoju, który jej dasz, możesz spędzić ze mną.
- Albo ze znajomymi - wtrącił zapomniany Kyle.
- Słucham? - Donna obejrzała się, zdziwiona. - Ach, Kyle! Nie zauważyłam cię. Cześć.
- Jak zwykle... Cześć. Może ty daj odsapnąć chłopakowi, co?
- Dlaczego? Przecież nie narzeka. A poza tym i tak spędza z wami dużo czasu. - Wróciła wzrokiem do mnie, w tym samym czasie głaszcząc moje ramiona. - Prawda, Blake?
Nie miałem ochoty na wtrącanie się do ich kłótni.
- Donna, ja idę dzisiaj - wróciłem do tematu.
Westchnęła zrezygnowana.
- No dobra, niech ci będzie. Tylko ja nie będę grała.
- Nie musisz w ogóle iść - powiedziałem szybko.
- O nie, ja pójdę.
No i nadzieje na czas spędzony prawie sam na sam z Ashley runęły.
- Jesteś pewna? - Kyle spytał. - Może idź do fryzjera? Albo do biura lotnisko, zabukować bilet do Afryki.
Spiorunowała go wzrokiem.
- Ha, ha. Uśmiałam się, wiesz?
Odchrząknąłem, zwracając ich uwagę na mnie.
- Skończyliście? - spytałem.
Chłopak wstał.
- Ja owszem. Idę spróbować pogadać z Samem. Może uda mi się go oderwać od zaklęć. Życzę powodzenia. I Blake - popatrzył na mnie znacząco - nie zapominaj, co miałeś zrobić. Do zobaczenia - pożegnać się i odszedł.
- Ale mi już nie powiedział - burknęła Donna.
Co ja miałem... Aaa, no tak. Pozbyć się tego bagażu z moich kolan, na stałe.
Na mój telefon przyszła wiadomość.
Dodatkowe zajęcia zostały przesunięte o 2 h. Nadal masz zamiar przyjść? Landon.
![](https://img.wattpad.com/cover/36393739-288-k884707.jpg)
CZYTASZ
Miłość według czarownicy ✓ [DO KOREKTY]
ParanormalAshley to czarownica o jasno ustalonych zasadach. Już od najmłodszych lat marzyła, aby mieć rodzinę, którą stworzyłaby ze swoim partnerem duszy. Jednak przez klątwę rezygnuje ze szczęścia sądząc, że lepiej będzie, jeśli Blake, jej partner, ucierpi p...