Rozdział 5.Wrzosowisko

22 7 12
                                    

Sam

Ja: Jestem po twoim domem.
Sun: Już idę!
Uśmiechnąłem się. Dzisiaj umówiłem się, że pokarzę Sun wrzosowisko. Tak jak obiecałem Rosie będę uważał, sam nie chciałem znów jeździć na wózku. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi a za chwilę moi oczom ukazała się Sun. Kiedy wyszła z domu przekonałem się, że faktycznie Rosie nie okłamała mnie mówiąc, że jest śliczna. Miała na sobie krótką białą sukienkę w niebieskie kwiatki. Jej długie falowane blond włosy ( których kolor zdecydowanie odziedziczyła po cioci ) swobodnie spoczywały na jej ramionach. I wydaje mi się, że przez te kilka dni nabyło jej więcej piegów na nosie. Sun wyglądała ślicznie. Spojrzałem na siebie w zwykłych krótkich spodenkach i koszulce. Dziewczyna podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Ruszamy? - Zapytała.
- Tak oczywiście. - Odchrząknąłem. 
Dziewczyna przeszła koło mnie. Przez chwilę patrzyłem na tył jej sukienki jednak szybko odwróciłem głowę i zganiłem się w myślach. To było nie stosowne. Szybkim krokiem dołączyłem, więc do dziewczyny.
- Ile razy byłeś na wrzosowisku i jak je odnalazłeś? - Zapytała.
- Dokładnie nie wiem. Przychodziłem tam kiedy miałem trudny okres w swoim życiu i wtedy właśnie je znalazłem.
- To było wtedy twoje bezpieczne miejsce tak?
- Czasem. Jednak częściej stawała się nim plaża złamanych serc.
- To tak jak mi! Złamał ci ktoś kiedyś serce?
Zauważyłem, że Sun była gadułą ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłem słuchać jej ciepłego kojącego głosu.
- Nie. A tobie?
- Chyba też nie. Nigdy nie byłam zakochana.
- Właściwie ja też.
- Zawsze byłam ciekawa tego uczucia. I wieżę w nie bo jakby inaczej Rosie i Nicolas byli ze sobą?
Zaśmiałem się.
- To faktycznie musiała być miłość. Nicolas i Rosie tak strasznie się różnią. Z resztą ty i twój brat też się różnicie.
- Fakt, ale nie aż tak. Na przykład yyyy no dobra z charakteru jesteśmy różni ale mamy ten sam kolor oczu!
Spojrzałem w jej oczy. Szaro niebieskie tęczówki patrzyły na mnie uśmiechając się.
  
                                         *****  
Całą drogę przegadaliśmy o najróżniejszych głupotach. Mieliśmy też dwa postoje. Na szczęście Sun nie pytała czemu chcę się zatrzymać. Kiedy dotarliśmy na wrzosowisko dziewczyna zaniemówiła. Staliśmy na środku a otaczały nas w dzikie wrzosy. Nie było miejsca gdzie by nie rosły. Były dosłownie wszędzie. Buło magicznie.
- O matko to najwspanialsze miejsce na pierwszy pocałunek! Mamo byłaś szczęściarą. Jest leprze miejsce?
Sun nie sądziła wtedy, że tak było i, że to właśnie tam przeżyje swój pierwszy pocałunek. Jednak skupmy się na teraźniejszości.
- Faktycznie chyba nie ma. - Powiedziałem zerkając na dziewczynę która zachwycała się tym widokiem. Uśmiechałem się widząc rozmarzoną dziewczynę która właśnie wyciągała z plecaka małego instaxa. Sun jeszcze wtedy nie wiedziała, że zadbałem o to żeby jej pierwszy pocałunek był w miejscu które kocha. I żeby nigdy go nie zapomniała.

Nasze lato. Spin-Off to było nasze lato ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz