Rozdział 11

31 4 20
                                    

Biłam się z myślami.

Wieczór zapadł, a ja nadal nie dałam żadnego znaku, który miałby oznaczać, że jestem chętna do brania cukierków od nieznajomych.

Patrzyłam w okno, za którego uśmiechały się do mnie powycinane dynie i klimatyczne lampki. Nawet stare latarnie, oświetlające chodnik dawały jutrzejszemu dniu niezwykłego klimatu nawiedzonego miasteczka. Z uchylonego okna dotarło do mnie chłodne powietrze. Zapowiadało się na deszcz.

Zeszłam na dół, by nastawić czajnik. Po pięciu minutach woda była nagrzana. Wsadziłam torebkę z herbatą do kubka, nalałam wody i z powrotem zamknęłam się w pokoju. Sprawdziłam godzinę, ale zamiast niej zobaczyłam wiadomość od George'a.

George:
Zdecydowałaś się już?

Po chwili i Lockwood się dołączył do pytania.

Ja:
Dajcie pomyśleć

George:
Ok

Wyłączyłam telefon i usiadłam na łóżku. Pościel od dawna nie była zmieniana. W nocy moje bose stopy napotykały różne okruchy; chipsów, ciastek, śniadania oraz suchą karmę Skulla.

Napiłam się gorącej herbaty. Poparzyło mi język. Zaczęłam kłócić się z samą sobą, patrząc na sąsiada, który wyrzucał śmieci. Czy miałam się zgodzić? W końcu tym razem miałam z kim wyjść z domu, a ciekawie byłoby zobaczyć ich w przebraniach. Ale co jeśli ktoś mnie porwie?

Ja:
Dobra, pójdę.
Ale się nie przebieram.

Napisałam, zanim zdążyłabym wymyślić kolejne mroczne powody, by nie wychodzić jutro z domu.

Anthony:
Super.
Przyjdziemy o 19.00

George:
Jak to bez halloweenowego przebrania?

Ja:
Normalnie

George:
Nie zgadzam się. Ale cukierki będziesz jeść?

Ja:
Lockwood mówił, że nie muszę.

Czekałam na jego odpowiedź, ale ona nie nadeszła. To nie było w stylu Cubbinsa. Może poszedł do Lockwood'a ze skargą.

Nie przejęłam się tym. Włączyłam serial, którego nie dokończyłam przez ciągłe gonienie za projektem na historię. W trakcie oglądania i tak nie mogłam odgonić od siebie złych myśli, które krążyły mi z tyłu głowy.

*

Zostało trzydzieści minut do umówionego spotkania. Na ulicach było poruszenie, tłum i jeszcze więcej halloweenowych dekoracji niż dzień temu.

Gdy wstałam z łóżka, przed oczami przemknęły mi ciemne plamy. Odpędziłam je od siebie w kilka sekund. Zmarkotniałam, widząc wiadomość od George'a. Napisał, że i tak się nie wywinę od kostiumu. Brzmiało to jak, diaboliczny plan.

Zostawiłam wiadomość odczytaną.

Jeszcze raz spojrzałam na swój ubiór. Był codzienny i wygodny. Szary sweter, pod nim pierwsza lepsza podkoszulka z szafy, czarne dresy i skarpetki za kostki z choinkami. Czy miałam się wystroić na moje drugie Halloween?

Pierwszego nie wspominałam najlepiej. Zemdlałam przy pierwszym „cukierek albo psikus”. Właściciele domu, już od drzwi przywitali mnie i Mary odnóżami pająka. Jeden ze sztucznych pająków spadł mi na głowę. Ocknęłam się kilka minut później i pędem pobiegłam do domu.

Usłyszałam dzwonek i spojrzałam na ekran telefonu – 15 minut. To nie mogli być oni. Wewnętrznie przygotowałam się na szczerzące się i krzyczące dzieci. Przybrałam na twarzy czystą obojętność, zanim uchyliłam drzwi.

Bezgłowy Jeździec | Lockwood & CoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz