-Kouniec tego dofrego, waacam na chate.-powedziałam po zooobaafeniu nieezbyt pychylnej wiaaawiomosci od mojej cuuudownej rocicielki. Jak ja kocham te kobietę, cokolwiek by złego o niej na dzielni nie mówili.
-C-coooo, ale jak to kochana :(. Daczego???- Zapytala sie moja bestie atrzac na mnie swomimi pieknymi niebeskimi, a moze zieoynmi oczzami. Serce mi peka paytrzac na nia.......
-Nie moge dluzaj z foba fostac malenia....Czeba powrocic na ojczyzne, matula placze, dzieci psa sasiadow pogryzly, a zona.....-zastanowilam sie przez chwile.- A zona tez za chwile do sasiada pojdzie...
Na sama mysl sie wzdygrnelam, szybko pozbiealam manatki, kluze, torebka, bluza. Kazedgo oprocz tego jedneo co go nie lubie pocalowalam w czouo. Wychodzac z salonu gdzie odbywawo sie melo nie zapalajac siatla podeszlam do szafki z butami. Moja uwage przykuly ogromne na wpol przeszklone majestatyczne drzwi do spizarni. To wasnie tam matka Agatki trzymala rozne sloiki, dzemy, nalewki, soki, powidla, nalewki...Nie. Nie moge tak zrobic. Szybko schylilam sie i siegnelam po moje trampki. Po ubraniu ich popatrzylam w lustro, jesem dumna z siebie ze nie zajrzalam do tej spizarni. Zlapalam za klamke i jeszcze raz popatrzylam sie na debowe drzwiczki od spizarni.
Droga do moego domu prowadzila przez las. Ale ja z moim sokiem z gumijagod autorstwa ponetnej mamy Agatki sie nie boje!!! Pijac trunek tej niebianskiej kobiety wiem ze jestem niepokonana. Wszystkie te sfermentowane owoce lesne oblepione cukrem i miloscia... Wlasnie w tym ciemnym, gestym lesie, je zbierala... Chcialabym byc jak mama Agatki... A jeeecze bardziej jak jej tata... Chyba powinnam zaczac chodzic na grzyby....ale takiej kobiecie jak ona przydalby sie ktos co potrafi zrobic cos wiecej, prawdziwa glowa rodziny...Pomyslalam kopiac maly kamyzek na wydeptanej sziezce. Upoluje wilka i zrobie dla niej futro! Na pewno po tym wpadnie w me ramiona.... Ale nie mam zadneh broni.... moze powinnam wrocic najpierw po nia do domu.. ALE PRZEIEZ KIEDYS PRAWDZIWI MEZCZYZNI RADZILI SOBIE BEZ TEGO!!! Potwafili zbudowac dom z gowna i patykow, zapolowac bez strzelby, noza czy czegos takiegp. Jak moge chociaz mysec o zaiponowaniu mamie Agatki jesli do polowania poczebuje takich prymitywnych narzedzi.... Nie myslac chwile dluzej siegnelam po ostry kamien. Teraz tylko ogarnac jakiegos kija ktoego moglabym naosrzyc. Kazdy wydawal sie byc nieodpowiedni, te za grube, tamte za chude, a te tutaj to jeszcze mokre. Moze zapytam sie tamtego przystojaaniaka czy zadnego lepszego nie widzal. Wyglada troche na przerazonego ale fryzurka fresh, okkularki sa. Elegancik jak ta lala, co prawda buty troche brudnawe, ale krawacik ma, koszula, jakies spodnie, chyba markowe. Pieknie wyglada, jak z obrazka. Toche dziwne ze w lesie jest o tej godzinie ale moze grzybiarzem jest, najwazniejsze ze nie rudy. Wtedy to bym sie zaczela dopiero bac.
-Hejka przysojniaku!!! Masz chwilke????-zapypalam sie go grzecznie a ten spojrzal sie na mnie i zaczal uciekac. Chyba niesmialy jest. Cala akcje zrobil w takim tepei ze nawet nie zquwazyll ze tefefon mu wypad. No no chop sam w lesie nie bede go bez telefofu zostaawac. Wzielam lyka nalewki dla wieszej staminy, zakorkowalam ja, i schowalam do torby, po czym ruszylam za nim bihatersko. Chop chyba skrecil w lewo, to ja tez. Nie widzialam go nigdzie, jak to mozliwe ze tak szybko biega? Nagle poszulam ochote na wymioty i jak wszystko wokol mi wiruje, dotkowo szczypanie na dloniach, twarzy i pisaek w ustach, zajebalam fikola. Wywalilam sie o tego typa, lezal na ziemi. Skubany se tu drzemki robi a ja za nim begam jak szaloana.
-Jo malolat, telefon zgubiles.- a ten lezal tylko nieruchomo z wytrzeszczem oczu cały się trzesząc. Stalo sie cos mu czy jak? Spojrzalam na niego, ziemia obok niego pociemiala. Wątpię żebym była na tyle straszna żeby na mój widok popuścił, po chwile młodziak wyciągnął rękę do góry pokazując na coś. Spojrzałam do góry, pa-a a nawet kilka wielkich, czerwonych siepi patrzyła się na nas z góry. To byl moment w ktorym widzialam moy koniec