"Nowy Świat" zamiast marzeń spełniał najgorsze problemy. Według Solaris ufanie Dutchowi było najgorszą decyzją. Uciekła z jego obozu jak najszybciej, zostawiając przyrodnie rodzeństwo za sobą. Bez żadnych listów, bez zbędnych słów.
Wygłodniała i zm...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Słońce schowało się za horyzontem, a szare chmury całkowicie zasłoniły malownicze niebo. Robiło się coraz zimniej, a Solaris nie przemyślała, że przydałby jej się nowy, cieplejszy płaszcz. Miała zbyt wielki sentyment do obecnego.
Siedziała na zwalonym pniu drzewa i trzymała ręce blisko ogniska. Zaciskała mocno szczękę, próbując nie drżeć, kiedy zerwał się lekki wiatr, który nieznośnie przenikał aż do samych kości.
Przy ognisku zaczęło zbierać się coraz więcej osób. Pijackie rozmowy zburzyły nocną ciszę i skutecznie zagłuszały odgłosy nocnych ptaków. Solaris prawie podskoczyła, kiedy ktoś koło niej usiadł. Podniosła wzrok i zauważyła Tenebrisa. Prawie idealnie wtapiał się w tło z czarnymi włosami i ciemnym ubraniem. Jego zielone oczy wpatrywały się w dal. Znów był nieobecny duchowo. Solaris przywykła, że rzadko odzywał się. Jednak mimo tego był jedną z niewielu przyjaznych twarzy tutaj.
To on znalazł ją, na wpół nieprzytomną i przyniósł tutaj.
Przed oblicze Colma O'Driscoll.
Przyniósł i rzucił na kolana, tak jak wierny zwierzaczek, który upolował dla pana zdobycz.
Zresztą wtedy czuła się jak bezwartościowy pies. Colm przygarnął ją, nakarmił i zacisnął niewidzialną smycz wokół jej szyi, zwaną bezgraniczną lojalnością.
Solaris była jak udomowione dzikie zwierzę. Colm mówił "atakuj", ona bez dłuższego myślenia, celowała w nieszczęśnika rewolwerem. Po wielu miesiącach dostała nawet pozwolenie na samotne akcje. Trochę jej to zajęło, zanim zorientowała się, że to była próba, czy nagle nie ucieknie. Miała ochotę parsknąć ze śmiechu. Do kogo miałaby uciec? Do Dutcha? Jego miała ochotę go rozszarpać za kolejny cholerny plan, który przyczynił się do śmierci osoby, którą traktowała jak rodzina.
Wszystko miało pójść inaczej.
Westchnęła cicho i spojrzała na Tenebrisa. On wciąż patrzył gdzieś w dal nieobecnym wzrokiem.
Wyprostowała się i na nowo przypomniała sobie ostatnie lata.
Większość młodzieńczych lat spędziła na ojcowskim folwarku wraz z jej starszym bratem Alvaldim. Wszystko wyglądało tak wspaniale. Matka zabierała ją na targi, ojciec czasami pozwalał uczestniczyć przy polowaniu, a z bratem biegała całymi dniami po lesie.
Wszystko zmieniło się, kiedy matka nagle zniknęła. Nie dawała znaku życia, więc wszyscy myśleli, że nie żyje. Minęły lata zanim wróciła do nich oznajmiając, że mieli przyrodnie rodzeństwo. Solaris nie mogła uwierzyć, że kiedy folwark ojca upadał przez jego chorobę, matka romansowała z innym.
Kiedy myślała, że gorzej być nie może, los zaśmiał jej się w twarz. Matka bez majątku straciła szacunek, tułali się jak żebracy dopóki jakimś cudem skontaktowała się ze swoim starym znajomym.