...
- EUGHHH.. BLEEHH.. UGHH.. HAA.. TFU! - Ryan'a jak i zapewne nie tylko go obudziła seria kaszli, plucia, jak i innych dziwnych dźwięków.. Ledwie otworzył oczy, a już zdążył się wkurwić. Wstał ze swojego jakże wygodnego łóżka, wyciągając rewolwer spod poduszki.. Ledwie co uchylił drzwi, szybko i skutecznie zestrzelił głośnik znajdujący się na korytarzu, nareszcie cisza..
- Po co mu mikrofon w łazience.. - Chciał wrócić pod kołdrę, lecz gdy tylko ją podniósł ujrzał nienaturalnie sporych rozmiarów pająka.. Go również odjebał, ale jednak zrezygnuje z dalszego snu. Kilka żwawych kroków i znalazł się w łazience, szybkie spojrzenie w lustro aby upewnić sie, że wygląda zajebiście jak zawsze, i przemył twarz. Gdy otworzył oczy, ukazała się mu chmara karaluchów wybiegających z odpływu.. No to to już była sroga przesada. - Gorzej tu niż w Łowcach.. - Splunął na jednego z nich, nawet w tym ma cela. Rozebrał się i wskoczył pod zimny prysznic. Nie trwał on zbyt długo.. Po wszystkim zaczął szukać swojego ręcznika, ale coś nie mógł go znaleźć.. Aż wkońcu dostał go wprost do swych rąk.. - Dzięki.. - Zaczął się powoli wycierać, gdy zdał sobie sprawę z tego, że ktoś mu ten ręcznik podał.. - AAAAHHHH!! - Zapiszczał jak mała dziewczynka..
- AAAAAAHHHHH!! - Kolejny..
- WYNOCHA, MERLIN!!
...
Wytarł się, ubrał, no to pora na śniadanie. Niby mają tu stołówkę, ale żarcie niezbyt mu odpowiada, jakimś dziwnym trafem zawsze dostaje gorsze, mniej, lub w ogóle zgniłe jedzenie, więc sam sobie je załatwia. Siedział przy stole zajadając klasyczne tosty.. - Powiesz mi wkońcu o co chodzi..? - Spojrzał na siedzącego naprzeciw Arcykapłana. Machał zwisającymi z wysokiego krzesła nóżkami, wpatrywał się w niego opierając brodę o splątane ręce.. Coś dziwnie się uśmiechał. Nie odpowiedział. - ... - Zaczął mlaskać.. Oblizał delikatnie usta..
- Dasz gryz?-
- O CHUJ CI CHODZI! - Pierdolnął ręką o stół.. Aż wystraszył swojego kompana.
- Matko.. Mam słabe serce wiesz..? - Aż zakaszlał łapiąc się za klatkę.
- Trzymasz się dzisiaj wyjątkowo blisko mnie.. Aż zbyt z blisko.
- Mogę być jeszcze bliż- - Przerwał gdy przeszył go wzrok Kapitana.. Przewrócił oczyma. - Za grosz w tobie humoru. Chcesz wiedzieć? W porządku, powiem ci.
- Zamieniam się w słuch.
Zaczął robić delikatne kółeczka po stole palcem.. - Wieszz... Dzisiaj mamy specjalnego gościa! - Ryan uniósł brew. - Gościa którego znasz.. - Chyba czeka, aż ten sam zgadnie. - Znasz go BAAAARDZZOOO blisko.. - Wskazał na niego palcem.. Wciąż cisza, jedynie dźwięk przeżuwanego jedzenia. - Nie zgadniesz..? Serio..? - Dał mu jeszcze chwilę na zastanowienie.. - Ehh.. Twój ojciec, baranie! Varka! Rozumiesz?
- Czego ten stary cap tutaj szuka..
- A jak myślisz, czego mógłby szukać..? - Czyżby kolejna zagadka..? Popatrzył na jego wyraz twarzy i zrezygnował. Wypuścił powietrze zażenowany, aż za głowę się złapał. - Ciebie Ryan.. Ciebie.
- To odrazu mu powiedz, że nie wracam.. Nie dopóki się nie podszkole. - Skończył jeść, wstał od stołu i podszedł do zlewu, Merlin był dosłownie krok za nim przez cały czas. Przejrzał mu przez ramię, gdy ten odpalił wodę..

CZYTASZ
Mistbound
FantasyTen świat to chore miejsce.. Chociaż wydaję mi się, że chore to mało powiedziane. Gdyby to o samą chorobę się rozchodziło, może jakoś bym to zniósł, choć to co robi z ludźmi i nie tylko jest przerażające. - "Niestety mam wrażenie, że stoi za nią wie...