PRAWIDŁOWA KOLEJNOŚĆ CZYTANIA ZAKOŃCZENIA
* Epilog. Numer 1
* Artykuł (jeśli nie czytał*ś artykułu po epilogu, wróć się do niego, bo jest ważny!)
* Epilog. Numer 2 (tak, właśnie ten)
* Dodatek (wleci niebawem)*pięć miesięcy później*
Christian
Ostatnie miesiące były cholernie trudne.
Koszmar, który przeżyła Mel nie dawał spokoju ani jej ani mi. Tak kurewsko ciężko było patrzeć na nią w tym stanie. W stanie w którym utraciła poczucie bezpieczeństwa, w którym utraciła radość.
Przez wiele tygodni nie widziałem w jej oczach tej znajomej iskry, którą tak bardzo uwielbiałem. Za to w jej miejscu pojawił się strach i ból. Zwątpienie.
Nigdy nie bałem się tak bardzo jak o nią.
Pierwsze godziny w szpitalu dłużyły się niemiłosiernie, pamiętam wszystko jak przez mgłę. Pragnąłem po prostu ją zobaczyć, dotknąć. Być przy niej i zapewnić ją że wszystko będzie dobrze, że razem przejdziemy przez wszystko, nawet najgorsze gówno.
Nie potrafiłem sobie wybaczyć tego, że spotkało ją to przeze mnie. Przeze mnie została zaatakowana przez niezrównoważoną psychopatkę, która ubzdurała sobie, że niszcząc w ten sposób moją Mel, pozbędzie się jej z mojego życia... Nie mogłem znieść myśli, że nie było mnie przy niej, aby uchronić ją przed tym. Lecz poczucie winy szybko zmieniło się w złość spowodowaną niesprawiedliwością, która ją spotkała. Nie zasłużyła sobie na to.
Ale w końcu wszystko wracało do normalności; względnej i naszej normalności, w której w gruncie rzeczy nic nie było normalne.
Najważniejsze było jednak to, że terapia pomagała a dziewczyna wracała do siebie. Broniła się, w pierwszych tygodniach nie chciała pomocy, zamknęła się, zaprzeczając wszystkiemu co się stało, ale w końcu... W końcu postanowiła zawalczyć o siebie, dopuściła kogoś do siebie i pozwoliła sobie pomóc.
Byliśmy na dobrej drodze.
Byliśmy silniejsi niż kiedykolwiek.
Chciałem by czuła we wsparcie, chciałem by mimo wszystko czuła się przy mnie bezpieczna, dlatego od razu wszczęłem wszystkie postępowania, by jej to zapewnić.
Odcięliśmy się na jakiś czas od mediów chociaż teraz...
Obserwowałem ją, znajdująca się na czerwonym dywanie. Wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Miała delikatny makijaż, który nie do końca zakrywał bliznę na policzku, wysokie szpilki przez co dorównywała mi wzrostem i sukienkę, srebrną, długą, ze stójką, za którą chowała zmiany skórne.
Była tu dla mnie. Chciała być przy mnie podczas gali sportowców roku, chciała trzymać mnie za rękę... Pytałem, czy była tego pewna, ale ona zapewniała mnie, że tak.
To było nasze pierwsze publiczne wyjście po tym wszystkim i po prostu się bałem. Ale nie było o co.
Brylowała jak zawsze, nie dało odwrócić się od niej wzroku. Była cudowna i tak niesamowicie dzielna.
Rozmawiała właśnie z nachalnym dziennikarzem, udzielając mu wywiadu. Wybłagał ją o to. Wiedziałem, że zgodziła się na to z dwóch powodów. Po pierwsze zlitowała się nad nim, czując potrzebę solidarności. Po drugie chciała udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, że doskonale sobie radzi i nie przejmuje się, tym co ją spotkało.
Sam stałem obok, rozmawiając z Sebastianem, który również został nominowany. Miał ogromne szanse zgarnąć tytuł najlepszego bramkarza sezonu.
Mama Mel natomiast nie przyjechała, by towarzyszyć mężowi. Była ostatni raz w Hiszpanii zaraz po wypadku Melissy, zostając z córką na trochę, a później wróciła do USA, pozostając z nami tylko w kontakcie telefonicznym.
– Za kogo trzymasz dziś kciuki? Za Christiana czy za swojego ojczyma? – zapytał głupio.
Jak ja nie znosiłem tego gówna. Jak ja nienawidziłem takich dziennikarzy, którzy żerowali na innych.
– A czy naprawdę muszę wybierać? Oczywiście, że za obu.
– Jak oceniasz ich szansę?
Nie usłyszałem jednak już jej odpowiedzi, ponieważ poszedł do nas prezes Catalonii, witając się.
Po chwili jednak moją uwagę przykuło kolejne pytanie.
– Powiedz nam jak to jest mieć numer telefonu do samego Sebastiana Santosa? – Usłyszałem, na co przewróciłem oczami.
Obiecał jej zero głupich pytań. Jebany chuj.
– A powiedz mi, jak to jest mieć numer do swojego ojca? – sarknęła. – Sebastian to dla mnie przede wszystkim ojciec. – Zrobiła pauzę, dodając: – To wszystko?
Była już zła. Ale niezmiernie mi imponowała swoją postawą.
Gościu zaprzeczył.
– Zdradź jeszcze nam na koniec po której stronie łóżka śpi Christian Alvarez.
Jebany. Chuj.
Już ruszyłem w ich stronę, kiedy zatrzymał mnie głos Logana.
Jeszcze go brakowało.
Jebany. Chuj.
– Zajebiście wygląda – mruknął prowokująco, patrząc wprost na Melissę. – Nawet z tym... – Pokazał palcem na polik, nawiązując do blizny. – Dodaje jej uroku.
Podszedłem bliżej, nachyliłem się, by nie robić zamieszania i warknąłem:
– Tylko się do niej zbliż, a pożałujesz. Nie żartuję.
Dla niej byłem w stanie zrobić naprawdę wiele.
Mógł wkurwiać się na mnie, cokolwiek. Od niej miał trzymać się jednak z daleka.
– Zluzuj trochę. Tylko się z tobą droczę – mruknął przesłodzonym głosem. – Nawet nie jest w moim typie.
Odszedłem od niego, nie chcąc marnować czas na tego osobnika, zatruwającego mi powietrze. Zresztą czułem na sobie uważny wzrok Sebastiana i... Mel, która już po chwili znajdowała się pod moim ramieniem.
Tam gdzie była bezpieczna.
Wiedziałem, że już nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić.
CZYTASZ
Gracz
Teen FictionNiektórzy faceci są po prostu dupkami... Takie zdanie o nich ma właśnie Melissa, która sparzyła się nie raz, nie dwa. Gdy spotkała Christiana Àlvareza... potwierdziła tylko swoją teorię. KOLEJNY DUPEK na jej drodze, moi kochani! ~~~~ ⭐ Barceloński...