Rozdział 11

9 2 0
                                    

Kłótnie zdarzają się wszystkim, nawet tym, którzy są ze sobą bardzo blisko. Zazwyczaj powody są głupie i dzielą relacje. To może być wszystko; chłopak, zazdrość, przeszłość... ale najważniejsze jest to, aby się godzić. Im dłużej milczysz, tym bardziej relacja dzieli się na pół, a osoby oddalają się od siebie. Więc nie ważne jest to, jak ogromnego głupka z siebie zrobisz przepraszając, a to, że próbujesz, pokazujesz, że żałujesz, że ci zależy.

Dlatego postanowiłam pogodzić się z tatą.

Wyszłam ze swojego pokoju i dołączyłam do niego w salonie, w którym oglądał telewizję. Nie wiedziałam nawet od czego zacząć. Było mi strasznie wstyd, że to ja spowodowałam kłótnię rodziców i wymknęłam się z domu w czasie, gdy tata spał.

Mężczyzna założył nogi na stolik przed nami i skrzyżował je w kostkach, całkowicie skupiając się na ekranie przed sobą. Wiedziałam, że był zły i zawiedzony moim zachowaniem, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa. Nie wiedziałam jak mam zacząć i co zrobić, by już się nie gniewał. W końcu przełknęłam ślinę i westchnęłam, zaczynając;

- Przepraszam za to, co zrobiłam... - westchnęłam ciężko - To było nieodpowiedzialne z mojej strony. I przez to, pokłóciłeś się z mamą. Nie chciałam sprawić ci problemów... - mężczyzna wyłączył telewizję i odłożył pilot na kwadratowym oparciu kanapy, prostując się i przenosząc swój wzrok na mnie.

- To, co zrobiłaś, było nie fair wobec mnie, córeczko. - powiedział spokojnym głosem, w którym można było usłyszeć zawód. Spuściłam wzrok na swoje palce, którymi zaczęłam się bawić, i przełknęłam ślinę - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wykręciłaś mi taki numer. Co cię w ogóle skłoniło do tego, żeby iść na tę imprezę w środku nocy, gdy spałem, i nic nam o tym nie powiedzieć? - wzruszyłam ramionami.

- Sądziłam... Chciałam... - jąkałam się. Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć swoje zachowanie. Nie mogłam powiedzieć, że to Camilla mnie zaprosiła, bo przecież to nie jej wina. To ja się zgodziłam. Z resztą, tata nie mógł mieć o niej złego zdania, gdy jeszcze się nawet nie znają - Musiałam się rozerwać. - powiedziałam końcowo - Szkoła zaczęła być dla mnie męcząca, w dodatku, za tydzień są zawody i czułam, że muszę spuścić trochę ciężaru z ramion. - westchnął. Spojrzałam na niego, a na jego twarzy nie było już tak wielkiego rozczarowania, jak przedtem. Zamiast tego, widziałam... zrozumienie?

- Też byłem nastolatkiem. - powiedział w końcu i uśmiechnął się lekko, a ja rozchyliłam usta w zdziwieniu - I wiem, że dzieciaki często mają głupie pomysły. Ale nie możesz robić nam takich rzeczy, córciu. - skinęłam głową i przełknęłam ślinę - Ja i mama bardzo się martwimy. To dla ciebie nowość, nowe miejsce, nowi ludzie, i nawet nie wiesz, co czuliśmy, gdy zniknęłaś bez żadnego znaku życia.

- Wiem... przepraszam, to się więcej nie powtórzy. - tata uniósł kąciki ust wyżej i przytulił mnie do siebie, czochrając moje włosy.

Odetchnęłam z ulgą, gdy to zrobił. Nie chciałam, by był zły, gdy za kilka dni miał wyjechać do Nowego Jorku i wrócić nie wiadomo kiedy. Obiecałam sobie, że nie zrobię mu więcej tego i postaram się spędzić z nim jak najwięcej czasu, by wiedział, że potrafię być dojrzała i odpowiedzialna.

Została mi jeszcze rozmowa z mamą.

----------------------

Poniedziałek.

Następnego dnia, mama odwoziła mnie do szkoły. Stwierdziłam, że to idealna okazja, by z nią porozmawiać. Całe szczęście znałam ją na tyle dobrze, by wiedzieć, jak ją przekonać, żeby nie gniewała się już na mnie.

Jak tylko wsiadłam do samochodu i wyruszyliśmy z podjazdu domu w stronę szkoły, zaczęłam mówić;

- Pomyślałam, że może mogłybyśmy coś ugotować razem na kolację? - zaproponowałam, a kobieta spojrzała na mnie kątem oka i wróciła wzrokiem do drogi - Od ostatniego wyjścia do kina nie spędzamy razem czasu, więc może spaghetti twojego przepisu? - na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech.

- Co cię tak nagle wzięło na gotowanie? - zapytała z rozbawieniem w głosie i wiedziałam, że jestem na wygranej pozycji.

- Chciałam wynagrodzić ci jakoś mój ostatni wybryk. Źle się czuję z tym, co zrobiłam i chcę przeprosić. - mama uśmiechnęła się szerzej i pokiwała głową.

- Dobrze. Ale obiecaj, że więcej nie zrobisz czegoś podobnego, jasne?

- Jasne, obiecuję. - uśmiechnęłam się delikatnie.

Gdy zatrzymaliśmy się pod szkołą, pożegnałam się z rodzicielką i wyszłam, spotykając na dziedzińcu Fabia i Cami, którzy czekali na mnie. Przywitałam się z przyjaciółmi i w trójkę poszliśmy do naszych szafek, aby potem skierować się na pierwszą lekcję.

Przechodząc korytarzem, minęliśmy Virginię i Niccolo, którzy stali z innymi uczniami, w tym Brando, a blondynka z zachwytem mówiła o tym, jaka to ona jest szczęśliwa, że będzie miała dziecko z Nicco i że będą świetnymi rodzicami. Govender przysłuchiwał się wszystkiemu, ale u niego nie było widać tego samego zapału do rodzicielstwa, co u niej. Jego wzrok był pusty, twarz nie wyrażała żadnych emocji, a pięści były ściśnięte. Postanowiłam, że przyjrzę się bliżej całej sytuacji i sprawdzę czy Virginia na pewno jest szczera wobec Niccolo i czy to na pewno jego dziecko.

Zaraz po kilku lekcjach miałyśmy trening. Na szczęście, Virginia i jej przyjaciółka wyszły jako pierwsze, a w szatni zostałam tylko ja i Camilla. Dziewczyna związywała swoje włosy w kucyka, a ja spojrzałam na nią i westchnęłam.

- Idziemy? - zapytała, gdy skończyła wiązać włosy, a ja skinęłam głową.

- Tak, tylko pójdę jeszcze do toalety. Dogonię cię. - brunetka uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Podeszłam do plecaka Virginii i przetarłam twarz dłonią zastanawiając się czy na pewno chcę to zrobić.

No już, teraz labo nigdy.

Otworzyłam jej tornister i zaczęłam go przeszukiwać. Telefon, szczotka, kosmetyki... i bum!

W moje ręce wpadł test ciążowy w opakowaniu. Był otwarty, co oznacza, że musiała go użyć. Spojrzałam w stronę drzwi i przełknęłam ślinę, wracając spojrzeniem do testu. Powoli otworzyłam pudełko i wyjęłam jego zawartość, patrząc na mały ekranik, który wskazywał jedną kreskę.

JEDNĄ KRESKĘ.

Przełknęłam ślinę i wyjęłam swój telefon z torby, robiąc zdjęcie testu i chowając go na swoje miejsce. Wyszłam z szatni i przetarłam twarz dłońmi nie mogąc uwierzyć w to, że Virginia nie była w ciąży. Przez cały ten czas kłamała. Okłamała Niccolo, który był załamany tym, że ma zostać ojcem, Camille, i nawet swoich znajomych!

Nie wiedziałam, co robić. Przez cały trening nie mogłam się skupić. Powiedzieć o tym Camilli? Nicco? Pogadać z Virginią? Miałam mieszankę myśli. Myślałam nad "za i przeciw" każdej możliwości, ale ciągle wracałam do punktu wyjścia. Chciałam pomóc Niccolo, nie zasługiwał na takie kłamstwo, ale co, jeśli przez to rozwali mu się związek z dziewczyną, którą ja ledwo znam, by ją osądzać.

- Veronica, pospiesz się! - krzyknęła Monica, gdy ledwo co biegłam po torze.

------------------------

- Dziwnie się dziś zachowywałaś. - powiedziała Cami, gdy wyszłyśmy ze szkoły - Coś cię trapi? Chcesz o tym pogadać? - pokręciłam głową i westchnęłam.

- Sprawy rodzinne. - mimo tego, iż wiedziałam, że nie powinnam jej okłamywać, w tej sytuacji było to jedynym rozwiązaniem. Przynajmniej na razie.

Pożegnałam się z przyjaciółką zaraz po tym, gdy pojazd mojej mamy zatrzymał się przed bramą szkoły. Wsiadłam do samochodu i poczułam, jak mały kawałek ciężaru spada z moich barków. Ostatni raz rzuciłam spojrzenie szkole i uśmiechnęłam się delikatnie do mamy, zmierzając z nią w stronę domu.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 12 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tylko romans - Niccolo GovenderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz