Rozdział 10. Powrót i wyjasnienia 🌺

30 1 0
                                    

Gdy wybiegliśmy na zewnątrz, nocne powietrze uderzyło mnie zimnem, które przeniknęło aż do kości. Na chwilę zatrzymałam się, próbując złapać oddech, podczas gdy Lely rozejrzał się dookoła, wypatrując ewentualnego zagrożenia. Cisza była złudna, jakby całe otoczenie wstrzymało oddech, czekając na nasz kolejny ruch.

– Chodź, nie możemy się tu zatrzymać – syknął, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę gęstego zagajnika za domem.

Przemknęliśmy przez ciemność, nasze kroki zagłuszało szeleszczenie liści i bicie własnych serc. Moje myśli były chaotyczne, ale jedno wiedziałam na pewno – ta noc zmieni wszystko. Każdy krok, każdy szept krył w sobie tajemnicę, której rozwiązania pragnęliśmy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Wiedziałam, że jeśli się zatrzymamy, jeśli choć na moment pozwolimy sobie na odpoczynek, przeszłość dogoni nas, bezlitośnie przypominając o wszystkim, od czego tak bardzo chcieliśmy uciec.

Droga powrotna do domu była długa i pełna milczenia, które mówiło więcej niż tysiąc słów. Szliśmy w ciszy, otuleni ciemnością nocy, jedynie od czasu do czasu przerywaną szelestem liści pod stopami i głuchym echem naszych kroków. Mimo że nasze ciała były wyczerpane, a umysły ciężkie od przeżyć, oboje wiedzieliśmy, że jeszcze nie pora na odpoczynek. Musieliśmy wrócić.

Lely szedł obok mnie, zachowując czujność, a ja próbowałam pozbierać myśli, które wciąż błądziły w chaosie wydarzeń ostatnich godzin. Każdy mijany zakręt, każda ciemna uliczka przypominała o niebezpieczeństwie, które jeszcze niedawno czaiło się tuż za nami.

Gdy w końcu dotarliśmy do domu, poczułam mieszankę ulgi i napięcia. Stara, drewniana fasada wydawała się nagle bardziej przyjazna, jakby chciała nas przywitać i ukoić po wszystkim, co przeszliśmy. Wymieniliśmy spojrzenie, a w oczach Lely'ego dostrzegłam tę samą ulgę, którą czułam w sercu. Wiedzieliśmy jednak, że powrót nie oznacza końca tej historii. Przeciwnie – miałam wrażenie, że to dopiero początek.

Lely od razu wyszedł kierując się do siebie do domu. Jestem pewna że szybko się ponownie nie spodkamy. Opadłam na podłogę, opierając się o drzwi wykończona całym dniem. Nie było mi dane długo odpocząć. W przejściu do salonu, ktoś stanął. Wysoki mężczyzna o ciemnych blond włosach i piwnych oczach. Gabriel Nicholson.

– Lizzy – jego głos rozbrzmiał niskim tonem, a każde słowo było wypowiedziane powoli, jakby chciał podkreślić swoją obecność.

– Co tu robisz?– spytałam, z trudem podnosząc się z podłogi. Moje zmęczone ciało protestowało, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na okazanie słabości.

Uśmiechnął się, choć jego uśmiech nie miał nic wspólnego z przyjaznością. Był to raczej wyraz triumfu, jakby wiedział coś, czego ja nie wiedziałam, a raczej – czego nie chciał mi powiedzieć.

– Chciałem zobaczyć, czy wiesz, w co się wplątałaś. Czy choć przez chwilę pomyślałaś, że to wszystko, co odkryliście, ma konsekwencje? – jego głos był jednocześnie sarkastyczny i pełen pewności siebie.

Poczułam złość mieszającą się z lękiem. Gabriel miał rację – z każdą godziną, z każdym kolejnym krokiem coraz głębiej zanurzałam się w świecie, który mnie przerastał. Ale nie mogłam się teraz wycofać. To już nie chodziło tylko o mnie, a przynajmniej tak sobie wmawiałam, próbując dodać sobie odwagi.

– Miałaś, jedno zadanie znaleść pieprzone dowody! - podniósł głos - a nie szwendać w nie swoich sprawach

Gabriel zaśmiał się cicho

- Mam, nadzieję że przyjrzałaś się tym, wszystkim ciałom i że jesteś świadoma jak kończą ludzie którzy za dużo wiedzą. Ale ty lubisz dużo wiedzieć , lubisz cierpieć - przybliżył się w moją stronę - bo teraz sobie z kimś porozmawiasz, poznasz prawdę

DEVILSHER | TOM IWhere stories live. Discover now