22. Plaża i muszelka

485 108 34
                                    

Kochani 😈 Bardzo proszę po tym rozdziale nie zostawiać komentarzy, że macie chrapkę udusić Ashera 😁 Ja go potrzebuję do następnych rozdziałów😉

🎶🎶🎶

Asher

Megan unikała mnie przez resztę weekendu. A to ponoć ja miałem problem z konfrontacją. Najwidoczniej opierdol za unikanie rozmowy mogłem dostawać tylko ja.. Jej uwagi zwrócić się nie dało.

Dlaczego?

Bo pani Peterson nie pojawiała się na parterze. Słyszałem ją raz przed szóstą rano, czasami miałem wrażenie, że ktoś pałaszuje nam zawartość lodówki, ale nie mogłem szybko sprawdzić, bo pływałem. A gdy już wchodziłem do domu – jej nie było.

Kryła się! I to całkiem skutecznie.

Weszło jej to w krew do tego stopnia, że zamiast napisać wiadomość na telefonie, ona zostawiła mi kartkę z pytaniem, którą przyczepiała magnesem do lodówki.

„O której jutro wyjeżdżamy? Jednym autem, czy mam jechać sama?"

Uśmiechnąłem się i, po wzięciu długopisu z szuflady, odpisałem.

„Jedziemy razem. 7:10 będzie wystarczająco"

To było na serio głupie, że musieliśmy pisać do siebie liściki niczym para nastolatków sprzed doby cyfryzacji, ale co miałem zrobić? Wejść do jej sypialni, huknąć na nią, a może dalej molestować?

Czułem, że przegiąłem. Żarty żartami, ale tak jawny atak na jej przestrzeń osobistą, to było za wiele dla mojej żonki z purytańską krwią. Tak, wiedziałem, że matka Meg była kobietą niezwykle wesołą, zabawną, ale w kwestiach religii i tego, co komu wypada, niebywale powściągliwą. I wyhodowała córkę na własną modłę. O tyle dobrze, że nie musiałem z nią zapieprzać co niedzielę do kościoła.

Z wielkim entuzjazmem czekałem na poniedziałkowy poranek. Byłem do tego stopnia nakręcony, że pół nocy turlałem się po łóżku i nie mogłem zasnąć. Zmorzyło mnie, gdy nadchodził już świt. Wtedy przymknąłem powieki na chwilę i odpłynąłem.

– Asher. – Dotyk dłoni na policzku i ten łagodny ton sprawiły, że w pierwszej chwili pomyślałem, że to sen. – Asher...

Na wpół przytomny machnąłem ręką i napotkałem obiekt o miłej fakturze, przyjemnej dla dłoni. Pogłaskałem to i uśmiechnąłem się błogo.

– Jeszcze chwilę – mruknąłem.

– Możesz mnie nie głaskać? – sapnęła z nutą irytacji.

Otworzyłem oczy i wymownie spojrzałem na dłoń żony, która cały czas dotykała mojego policzka. Meggie szybko ją zabrała. Uśmiechnąłem się z przekąsem.

– Ja lubię głaskanie, możesz położyć rękę ponownie – zachęciłem ją.

– Wstawaj, Ash! – fuknęła jedynie i ruszyła w kierunku drzwi. – Jest szósta trzydzieści, masz czterdzieści minut.

Przestałem dyskutować, bo dla mnie czterdzieści minut na wyszykowanie się brzmiało niczym chory żart. Potrzebowałem co najmniej dwukrotnie więcej.

Wyskoczyłem z łóżka i wziąłem szybki prysznic. Nawet się nie wycierałem, tylko schłem podczas golenia. Później poszukiwanie odzieży, która prezentowała się nienagannie, przebranie, a śniadanie sobie podarowałem. Zabrakło czasu.

Meggie uśmiechała się cwaniacko, gdy wpadłem do kuchni. I fuknęła na mnie, kiedy zabrałem jej filiżankę z dłoni, po czym wypiłem jej zawartość.

Zemsta latorośliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz