23. Remonciki

492 103 36
                                    

Kochani! Mamy drugą część "Silvestre", czyli "Polina" - od momentu, gdy nasz przystojniak wybudza się ze śpiączki. Docelowo książka ma mieć 30 rozdziałów i epilog. Nie możemy Wam jednak ujawnić zakończenia. Nasza propozycja jest taka: możemy Wam udostępnić na EratoMKEO - 14 rozdziałów. Jeśli jesteście zainteresowani, to proszę zostawić komentarz. 

A teraz czas na "Remonciki" 😈

🎶🎶🎶

Megan

Ze łzami w oczach wróciłam do biura imitującego papugę. Otworzyłam laptopa, zalogowałam się w chmurze i próbowałam pracować. Wiedziałam, co mam robić. Przecież to właśnie robiłam od dwóch tygodni. Ale kolorystyka pomieszczenia bardzo mnie rozpraszała i działała dekoncentrująco.

Równo w południe zamknęłam laptopa nieco za mocno, jakby to on był winny. Chciało mi się płakać. Byłam przebodźcowana? Pobudzona, a zarazem smutna. Podniecona i zmęczona? Coś się ze mną działo. Asher mnie nieziemsko wkurwiał, ale i dziwnie przyciągał. Na wspomnienie jego ust na mojej cipce, zamiast pracować, to zaciskałam mocno uda i modliłam się, aby przyjemne, a zarazem irytujące szczypanie przestało mnie dręczyć.

– Meggie!

Z moim imieniem równocześnie usłyszałam trzy puknięcia we framugę drzwi. Pokój zgodnie z panującą polityką był otwarty. Uniosłam spojrzenie i uśmiechnęłam się do Damiena.

– Właśnie zaczęła się godzinna przerwa. Może masz ochotę iść do House Kitchen & Bar? – zaproponował uprzejmie. – To po drugiej stronie ulicy.

Skrzywiłam usta. Amerykańska kuchnia była bogata w gluten. Nie chciałam się afiszować ze swoją chorobą i siedzieć z soczkiem, albo colą. Poza tym byłam głodna, skoro Ash zżarł mi śniadanie.

– Poznam cię z ludźmi z budynku – zachęcał, ale wszystko w bardzo miłej, delikatnej formie.

– A gdzie mój mąż? – dopytałam i wstałam od biurka. Wyjątkowo potrzebowałam odpocząć od Ashera.

– Wraz z panem Petersonem pojechali na spotkanie w sprawie nowego gruntu. Tym razem dwadzieścia mil na zachód od Sacramento.

Jasne, mnie nikt nic nie proponował!

– Idziesz z nami? – zapytał ponownie, wyczekując potwierdzenia.

– Muszę się przejść do Golden 1 Center – odparłam w końcu. – Mam też w planach swój własny, mały projekt, więc pewnie się spóźnię. [1]

Mężczyzna pokiwał twierdząco głową i opuścił cukierkowe biuro. Westchnęłam z irytacją i po spakowaniu laptopa do torby, wyszłam. Musiałam się uwolnić od tego chaosu. Potrzebowałam normalnych barw i odpoczynku od jaskrawości.

Golden 1 Center miało bogatą ofertę, aby zatrzymać klienta na dłużej. Bary wokół areny oferowały jedzenie ze wszystkich stron świata. Zaś stoliki przed lokalami dawały szansę na złapanie odrobiny oddechu, a ja go potrzebowałam. Nigdy nie byłam zwolenniczką pracy w biurze, wolałam w terenie. Kiedy ojciec dawał mi projekt, najczęściej robiłam go na kampusie, opierając plecy o jedno z drzew w uczelnianym ogrodzie. To była praca i relaks zarazem. W ścianach i betonach dostawałam klaustrofobii.

Ale zanim się posiliłam, przeszłam się jeszcze do DOCO [2]. Nie potrafiłam wrócić do biura i dalej cierpieć katuszy w jaskrawym pomieszczeniu. Potrzebowałam płótna, pościeli, koców, jakiegoś materiału, aby zakryć jaskrawe ściany i meble.

Zemsta latorośliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz