Nesta wpatrywała się w ojca przez dłuższą chwilę. Pastor miał nieobecny wyraz twarzy. Widać, że sytuacja sprzed chwili bardzo go zaniepokoiła. Zwłaszcza teraz, kiedy zmaga się z problemami o których nawet nie chce wspominać swojej córce. Ona sama ma już wystarczająco dużo na głowie.
- Podrzucić Cię do szkoły? - pyta Jonas
- Jak najbardziej, skoczę tylko do pokoju po torbę i jestem gotowa.
- Czekam na Ciebie w samochodzie. - oznajmił tata po czym wyszedł z kuchni kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
Nesta pobiegła do swojego pokoju, chwyciła torbę z książkami, która wisiała na krześle. Przez chwilę poczuła się jakby ktoś ją obserwował. Rozejrzała się po pokoju, ale nikogo nie było. Wzruszyła ramionami i zbiegła ze schodów idąc prosto na podjazd.
Droga do szkoły minęła im w całkowitej ciszy. Odkąd mama zginęła w wypadku, żadne z nich nie miało odwagi poruszyć jakiejkolwiek rozmowy w pojeździe. Pastor skupiał się na drodze, nie mógł sobie pozwolić na rozproszenie myśli. Wiózł najważniejszą osobę w swoim życiu.
Pojawili się pod budynkiem szkoły w momencie, kiedy zadzwonił dzwonek. Szkoła wybudowana została z czerwonej cegły. Na samym jej środku widniał ogromny napis "Shadowmere High School". Trawa przed budynkiem była zadbana, idealnie przycięta. Dozorca, który został niedawno zatrudniony dawał z siebie wszystko. Przed wejściem tłoczyły się już grupki ludzi. Tematem przewodnim chyba wszystkich uczniów był zbliżający się bal ostatnich klas.
Nesta rzuciła przelotny uśmiech tacie i pobiegła na zajęcia. Miała dzisiaj bardzo ciężki dzień. Zgłosiła się do komitetu, który organizuje bal. Decyzja o udziale w przygotowaniach do wydarzenia była dla niej ciężka, ale mogła to być dla niej dobra odskocznia. Nigdy nie była dobra w tego typu rzeczach, ale Cathy jej najlepsza przyjaciółka czuła się do tego stworzona.
- Punktualność to chyba nie jest twoja najmocniejsza strona, hm? - Cathy zaczepiła Nestę, jak ta chowała torbę do szafki.
- Patrząc na Ciebie, Twoja chyba też nie. Już dawno po dzwonku.
- Weź, mamy teraz zajęcia z Mooney'em. Jak ja nie trawie tego gościa. Zachowuje się jakby miał conajmniej parasol wielkość drzewa otwarty w dupie.
- Hahah, no coś w tym jest. Ale no, niestety musimy iść. Wiesz, że on nie przepada za nami tak bardzo jak my za nim.
- To nasz ostatni rok! Nie pozwolę by jakiś fizyk go zniszczył - odpowiedziała Cathy.
- Jest nas dwie - odpowiedziała Nesta. - Chodź, idziemy. Nie dawajmy mu większych powodów do nienawiści.
- Ja mu dopiero mogę dać - uśmiechnęła się Cathy i odpieła górny guzik od bluzki.
Nesta symbolicznie uderzyła się dłonią w twarz po czym wymownie wskazała przyjaciółce drogę do sali. Gdy znalazły się przed drzwiami, Cathy zapukała i pewnie weszła do klasy. Nauczyciel zignorował jej wygląd i wzrok skierował na Neste.
- Któż to zaszczycił nas swoją obecnością? Budzik zaspał?
Dziewczyna rzuciła przepraszające spojrzenie i usiadła w swojej ławce. Musiała jakoś przetrwać ten pozostały czas. Nauczyciel z pasją zapisywał kolejne wzory na tablicy, która powoli zapełniała się ogromną liczbą symboli. Nesta nie miała kompletnie głowy do przedmiotów ścisłych. Fizyka, chemia, biologia były to zajęcia, które chciała po porostu zaliczyć. Przeskoczyć niezauważalnie i póki co, do tej pory udawało jej się to bezbłędnie. Nagle poczuła delikatnie szturchnięcie z tyłu, odwróciła się i chłopak siedzący za nią przekazał jej karteczkę. Rozejrzała się w koło i zatrzymała swoje spojrzenie na Cathy. Ta uśmiechnęła się do niej i wskazała ręką na karteczkę. Nesta rozwinęła zmięty kawałek papieru na którym było napisane " Dziś, 17.00, komitet, sala gimnastyczna". Kiwnęła wymownie głową i spojrzała na nauczyciela, który wpatrywał się w nią zdenerwowany.
- Czy ja wam przeszkadzam, drogie Panie?
- Nie, nie....
- Wydaje mi się jednak co innego. Nesta, ja zdaje sobie sprawę z tego, że ostatnio przechodzisz przez ciężki czas, jakim jest śmierć matki, ale od tego wydarzenia minęło już sporo czasu. Może warto skupić się teraz na tym co dzieje się na zajęciach, żeby nie przynieść wstydu ojcu?
Córka pastora nie była pewna czy dobrze usłyszała słowa Mooney'a. Zmarszczyła czoło i patrzyła się w niego z wyrazem twarzy jakby kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi. W sali zapadła cisza, nikt nawet nie drgnął. Słowa nauczyciela odbijały się echem od ścian. Jakiś uczeń rzucił tylko pod nosem "dupek" w kierunku nauczyciela. Mooney tego nie usłyszał. Spojrzał na zegarek po czym wrócił do prowadzenia lekcji jakby nic takiego się nie wydarzyło. Cathy gromiła go wzrokiem już do końca zajęć, a Nesta rzetelnie notowała wszystko co mówił. Nie chciała mieć z nim po górkę. Nie chciała, żeby ją ulał w ostatniej klasie. To ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałby jej tata.
Zadzwonił dzwonek zwiastujący koniec fizycznej udręki z nauczycielem. Wszyscy uczniowie wyszli, a na samym końcu szła Nesta i Cathy. Mooney stanął im na drodze i powiedział, starannie dobierając każde słowo
- Nie obchodzi mnie to czy jesteś w żałobie po śmierci matki, ojca, psa czy kota. Jesteś na moich zajęciach i masz dawać z siebie 100%. Domyślam się, że studia są dla Ciebie czymś ważnym. Zrób wszystko, że Cię nie ominęły. - rzucił szyderczy uśmiech i wrócił do swojego biurka.
Cathy już nie wytrzymała. Podeszła do nauczyciela i uderzyła dwoma rękami o jego biurko.
- Co to ma być? Kto Panu dał prawo do takiego traktowania? Nie wszyscy są tak kompletnie wynaturzeni z uczuć jak Pan. Nesta przechodzi przez piekło, a pan jako pedagog powinien ją wspierać!
Mooney wybuchł śmiechem i kompletnie nieporuszony słowami dziewczyny opuścił sale. Cathy aż się trzęsła z nerwów. Dawno nikt jej nie widział w takim stanie. No może ostatnio podczas organizacji balu dla pierwszaków, kiedy chłopaki z klasy wpadli na świetny pomysł dolania barwników do napojów. Nesta mocno przytuliła przyjaciółkę i biorąc ją za rękę opuściła znienawidzoną przez siebie salę. Nie lubiła pokazywać swoich emocji i tak samo było w tym przypadku. Starała się być silna, bo gdyby się rozkleiła wszyscy zadawali by pytania, których ona za wszelką cenę chciała uniknąć. Nie potrzebowała współczucia. Miała teraz bardzo trudny czas w swoim życiu, ale musiała sobie z tym poradzić. Nic innego jej nie zostało.
Sala gimnastyczna była najnowszym budynkiem, który znajdował się w szkole. Została zrefundowana przez radę Shadowmere. Każdy wie, że dyrektor ma wtyki w zarządzie miasta i często udaje mu się dostać pieniądze. Szkoda, że najczęściej idą na nowe sprzęty sportowe, tablice informacyjną o wynikach czy sportowy samochód dla nauczyciela WF. Na suficie widać znajdujące się resztki serpentyn. Są to pozostałości po spotkaniu licytacyjnym, które co roku odbywa się w szkole. Pieniądze z tego wydarzenia idą w całości na potrzebujących ze schroniska na przedmieściach.
-Nie, nie, nie! Czy wy jesteście ślepi? Kolorami przewodnimi są beżowy, czarny i złoto! Gdzie Wam tutaj pasuje ten obleśny pomarańczowy? - Cathy podbiegła w stronę osób zajmujących się dekoracją. Widać było po mniej, że jest już na granicy wytrzymałości. Kwestie organizacyjne były dla niej bardzo ważne. Ona zajmowała się przygotowaniami do większości imprez. A gdy była chora i tak nie dawała sobie zapomnieć. Osoba ją zastępująca musiała łączyć się z nią telefonicznie aby ta i tak mogła nadzorować wszystko co się dzieje.
- Nadmuchałam jakieś 112 balonów. Cathy powiedziała, że ma być 120. Myślisz, że się zorientuje? - zapytała Sam szepcząc do ucha Nesty.
- Obawiam się, że tak - zaśmiała się.
Zrezygnowana dziewczyna wyszła z sali gimnastycznej szukać na zapleczu dodatkowych balonów. Impreza sygnowana jest latami 20 ubiegłego wieku. Zorganizowanie takiego balu jest ogromnym wyzwaniem, ale to przygotowanie strojów jest dla wszystkich najlepszą zabawą. Pióra, zdobione sukienki, nieśmiertelna elegancja. Większość uczniów będzie się wzorować na filmach takich tak "Wielki Gatsby" czy "Chicago".
Nesta rozejrzała się po sali. Widziała jaki ogrom pracy jej przyjaciółka wkłada w ten bal. Nie mogła jej zawieźć na żadnej płaszczyźnie. Popatrzyła na nią z uśmiechem na twarzy, gdy Cathy krzyczała na kolejną osobę, że jest organizacyjnym beztalenciem. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Cathy pomachała do niej. Nesta ruszyła w jej kierunku. Wiedziała, że musi być wsparciem. Nie dla niej, ale dla wszystkich innych, którzy w tym dniu współpracują z jej ulubionym człowiekiem.
CZYTASZ
Akademia Stróży
Teen FictionDla niewidzących ludzkich oczu, w centrum Shadowmere znajduje się budynek w którym szkoli się Anioły. Ich zadaniem jest opieka nad ludzkim życiem. Jack i jego uczeń Charles rozpoczynają nowe zadanie - opieka nad pastorem Jonas, którego żona zginęła...