Rozdział XXVII

25 4 2
                                    

Wychodząc z jadalni po kolacji widziałam jak profesor Malgrave odprowadza mnie wzrokiem, starałam się to usilnie zignorować, ale dziwne ciepło, które rozlało się w mojej klatce piersiowej było zbyt rzeczywiste. Musiałam to przyznać, dzięki niemu czułam się bezpieczniej... odsunęłam na bok myśli dotyczące profesora i zatrzymałam się z przyjaciółkami przy schodach. Zaraz jednak dołączyli do nas chłopcy, Nathaniel podszedł do nas z typowym dla siebie luzem i szerokim uśmiechem, obejmując Penelopę i Rose, jakby byli nierozłączną trójką zaś Wood stanął obok Skye i mnie. 

– Jakieś plany na wieczór, moje drogie panie? – zaszczebiotał z przekąsem, jego oczy błyszczały tajemniczo.

Uniosłam pytająco brew, nie podobało mi się to spojrzenie Nathaniela. 

– Właściwie to myślałam, żeby pójść do biblioteki – odpowiedziałam z udawanym spokojem, nie chcąc zdradzać, jak bardzo ostatnie spotkanie z Arabellą wytrąciło mnie z równowagi. – Mam sporo do nadrobienia nie wiem czy pamiętacie o tym... - chrząknęłam znacząco. 

Nathaniel parsknął śmiechem, jakby usłyszał najlepszy żart świata za co Penelopa walnęła go w ramię. 

 – Och, czyżbyś coś planował? – zapytała szczerze zaintrygowana Skye. 

Rose zaśmiała się cicho, kręcąc głową. 

– Nie wiem, czy jestem gotowa na kolejną z twoich 'genialnych' przygód. - sarknęła na to Rose

Nathaniel zrobił zbolałą minę. 

– To boli, Rose. Naprawdę boli. A Ty Wood? 

James wędrował wzrokiem za Violet, który kręcił się niespokojnie po schodach. 

– W sumie nie mam planów, jestem wolny. 

Nathaniel odwrócił się do mnie, uśmiechając się jak kot, który upolował mysz.

– A co ty na to? – zapytał, celując we mnie palcem i częstując wzrokiem pełnym zawadiackiego blasku. – Odrobina nielegalnego zwiedzania? Słyszałem, że wieża północna kryje kilka ciekawych tajemnic...

– Nie ma mowy - powiedziała stanowczo Penelopa. 

Nath westchnął nerwowo. 

– Pen, doceniam Twoją troskę, ale Lalin powinna poznać nieco akademię. 

– Zgoda, powinna, ale myślę, że nie w ten sposób. 

Czułam, jak w środku rozgrywa się konflikt – z jednej strony kusząca propozycja Nathaniela i jego tajemnicze, pełne przygód spojrzenie, a z drugiej strony cichy głos rozsądku, który mówił, że po ostatniej rozmowie z Arabellą powinnam raczej trzymać się z daleka od wszelkich "ekscytujących eskapad." Przecież planowałam pójść do biblioteki, zebrać myśli, odciąć się od tego, co mówiła Arabella o mojej „prawdziwej tożsamości". Odruchowo dotknęłam runy ochronnej pod bluzką, szukając w niej ukojenia.

– Biblioteka brzmi bezpieczniej niż wieża północna – odpowiedziałam spokojnie, patrząc Nathanielowi prosto w oczy. – Poza tym... może kiedy indziej. Muszę nadrobić zaległości w materiale... 

Nathaniel przewrócił oczami, ale uśmiechnął się z rozbawieniem.

– Cóż, najwyraźniej będziesz musiała przełożyć poznawanie mrocznych zakątków akademii na inny dzień – odparł z udawanym żalem. – Ale uważaj, Lalin. Kiedyś obudzisz się, żałując wszystkich straconych przygód. 

Penelopa parsknęła śmiechem i poklepała go po ramieniu.

– Obawiam się, że Lalin ma większe zmartwienia na głowie niż twoje dramatyczne zwiedzanie, Nate.

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz