Rozdział czwarty

8 3 0
                                    


Wkroczyła na tereny Ogrodów Uzdrowicieli. Towarzyszyli jej strażnicy gwardii, którzy podążali za nią, niczym cienie. Różana ścieżka, przypominała pobojowisko po jej ostatnim wybuchu, ale teraz przyozdobiona przez lampiony i kwiaty, zdawała się na nowo tętnić życiem. U podnóża wodospadu, pod rozłożystymi koronami drzew - ustawiono namioty, pod którymi czekali już na nią - jej poddani. Kątem oka zauważyła Querrina, który podążał za nią, wraz z akolitami. Varius pełnił straż u południowych bram ogrodów, w towarzystwie pięciu zesłanych. Panował wszechobecny spokój i radość.

Tymczasem Acora, zbliżyła się do okrągłego stołu, który był również przyozdobiony najpiękniejszymi kwiatami z wyspy. Ich woń unosiła się w powietrzu. Uczta, rozpoczęła się na chwilę przed jej przybyciem. Jednak - kiedy zauważono jej obecność, wszyscy wstali od stołu, i skinęli głowami - absorbując jej aparycję. Również, skinęła głową - dając znak, aby kontynuować uroczystość. Zajęła miejsce, na swoim tronie wyżłobionym z nieskazitelnego, marmuru. Oparcie było zdobione, najżywszymi okazami rubinu. Muzyka otaczała ich zewsząd. Querrin - zajął miejsce po jej prawej stronie. Szum wodospadu w tle, dodawał muzyce delikatności i nostalgii. Odprężyła się, skupiając się na oddechu. Obserwowała swoich poddanych, którzy bawili się w rytm muzyki, na polanie. Tańczyli - w rytm dźwięków harfy i skrzypiec, które splatały się z melodiami fortepianu, tworząc harmonijną symfonię. Z radością i lekkością wirowali, pośród tętniącego życiem ogrodu, pod rozgwieżdżonym niebem, a ich kolorowe szaty, mieniły się w blasku świec. Z okazji przesilenia serwowano różnorodne potrawy. Przygotowano wszystko, co mogłoby ucieszyć podniebienia gości - świeże owoce, pieczone mięsa, aromatyczne zupy i pachnące ziołami ciasta. Poddani, z uśmiechem gawędzili i śmiali się, ciesząc się z towarzystwa królowej.

W sercu tliły się myśli. Nigdy nie zależało jej na władzy, zależało jej na ludziach, zależało jej na swoich poddanych. Tak jak jej matce. Rivan - słynęła jako wybawicielka uciśnionych, pośród swoich sprzymierzeńców. Za to Acora, nie miała szansy na choć cień tej sławy. Była znienawidzoną królową z mrocznej wyspy. Nachyliła się i sięgnęła po puchar, wypełniony miodownikiem. Pociągnęła duży łyk i odstawiła tak, żeby był w zasięgu ręki. Raz jeszcze spojrzała na wirujące pary, na śmiejących się ludzi przy stołach i poczuła ciepło w sercu. Przez to ciepło przeniknęło zwątpienie. Czy była godna swojej pozycji? Uniosła wzrok ku migoczącym gwiazdom i krwawemu księżycowi, który oświetlał swym światłem polanę. Jeszcze raz pociągnęła łyk miodownika i poczuła nagły przypływ energii. Nigdy nie miała mocnej głowy, powinna się pohamować tym bardziej, że miodownik był najmocniejszym alkoholem fae, a ta noc jest bardzo długa.

Querrin - rozglądał się po polanie, doszukując się obecności nowych zesłanych. Zajadał się winogronami i popijał je nektarem. Cały czas odtwarzał w głowie słowa zesłanej, z armii nocy. Szukał możliwych wytłumaczeń i powodów dla których się tutaj znalazły. Bliźniaczki nocy, toż to omen nieszczęścia. Samo to, że są sobowtórami - mogło być powodem klątwy. Ich mowa i dojrzałość sugerowały, że ich przemiana, nastąpiła dawno temu. Zakładał, że ich zdolności musiały już być w pełni rozwinięte. Miał wrażenie, że porozumiewały się bez słów, może były telepatkami. Cholera, nurtowały go pytania, bez odpowiedzi. Kołysał się, na krawędzi krzesła. Poczuł - znajomy dotyk na dłoni. Poprawił się na siedzeniu. Spojrzał na Acorę, która ze ściągniętymi brwiami, rzucała mu nieme pytanie. W odpowiedzi - pokręcił głową. Nie chciał zaprzątać jej myśli swoimi domysłami. Najpierw musiał znaleźć sposobność, aby wyciągnąć z bliźniaczek wszystkie odpowiedzi. Później będzie się przejmował tym - jak przekazać je swojej królowej.

 - Co myślisz o nowych zesłanych? - dobiegł go cichy szept Acory. Wzruszył ramionami.

- Zdaje się, że każdy z nich postanowił, zostać w swoich kwaterach. Szkoda, chętnie pogawędziłbym z nimi o generale. - urwał winogrono i szybkim ruchem, wrzucił je do swoich  ust. - Zastanawiam się tylko kim jest ten ważniak, który tak strachliwie, bronił tej niebieskiej istoty, z zamorskich krain. Iriel?

Szepczące Skały, Przeznaczenie / W. L. CiszakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz