Powietrze w mieście pachniało deszczem i niepokojem. Chociaż niebo ledwie zdążyło przejaśnieć po burzy, wciąż czułam ciężar, jakby zwiastował kolejną nadciągającą nawałnicę. Telefon w mojej kieszeni milczał, ale wiadomość, którą dostałam wcześniej, wciąż paliła mnie w myślach. „Macie wspólną przeszłość." Co to miało znaczyć? Nie mogłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek widziałam Deana przed tym, jak trafił do tego piekielnego układu z Nicholsonami. A może chodziło o coś więcej? Zawsze musiały być jakieś problemy.
Przeszłość. To słowo odbijało się echem w mojej głowie, jakby ktoś próbował zmusić mnie do grzebania w zakurzonych szufladach wspomnień, których wolałabym nigdy nie otwierać. Dean. Jego imię budziło we mnie dziwne poczucie znajomości, jak wspomnienie melodii, którą kiedyś nuciłam, ale teraz nie potrafiłam przypomnieć sobie słów.
Spojrzałam na mokry asfalt pod stopami, krople deszczu wciąż leniwie kapały z dachów budynków. W głowie układał się plan, choć wiedziałam, że każdy krok ku tej odpowiedzi może być jednocześnie krokiem ku większemu chaosowi.
Pierwszym krokiem było dowiedzieć się, kto wysłał tę wiadomość. Wyciągnęłam telefon i po raz kolejny przyjrzałam się numerowi. Nieznany. Bez zdjęcia, bez historii. Ktoś bardzo chciał pozostać w cieniu, ale ja nie zamierzałam pozwolić mu na to zbyt długo. Wcisnęłam przycisk „zadzwoń", choć w głębi serca czułam, że to równie dobrze może być pułapka.
Sygnał trwał długo, a potem... klik. Cisza. Nikt nie odebrał, ale czułam, że ktoś tam był.
Dean. Jeśli coś wiedział, musiałam go zmusić, by mi powiedział. Problem w tym, że Dean nie był osobą, którą łatwo można było podejść. Miał twardą skorupę, którą umacniał przez lata życia w układach i brudnych interesach.
-Lizz! - usłyszałam krzyk dobiegający z drugiej strony ulicy. Był to Rik - Bardzo cię przepraszam , ale nic nie mogłem zrobić
- O czym ty mówisz? - spytałam zaniepokojona
- Ścigasz się dzisiaj z Theodorem - serce mi na chwilę się zatrzymało. Tyle się dzieje, tyle presji na mnie wywierają puścili Ivana by powiedział mi co wie i odwrócić od wszystkiego a teraz jak gdyby nic chcą się ścigać.
Serce zaczęło bić mi szybciej. Ścigać się z Theodorem, właśnie teraz? Czy nie było to idealne odwrócenie uwagi, bym na moment zapomniała o całym tym szaleństwie? Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Rik dodał, jakby zniecierpliwiony moim milczeniem:
– Theodor jest gotowy. Czeka na ciebie na torze przy dokach. Musisz się spieszyć.
Westchnęłam ciężko. Moje myśli wciąż krążyły wokół tajemniczej wiadomości i Deana, ale teraz... teraz wyścig stał się czymś, czego nie mogłam zignorować. Theodor nie był byle kim – to on przez lata uchodził za najlepszego kierowcę w mieście. A ja? Dla nich zawsze byłam tylko „tą dziewczyną", która miała coś do udowodnienia. Jeśli chciałam mieć jakiekolwiek szanse na wyciągnięcie z Deana prawdy, musiałam wziąć udział w tym wyścigu. To mogła być jedyna szansa, by wywrzeć na nich presję.
– W porządku – rzuciłam w stronę Rika, mocując się z kaskiem, który leżał obok mojego motocykla. – Zrobię to. Ale po wyścigu... chcę odpowiedzi.
Rik skinął głową, lecz w jego spojrzeniu widziałam coś dziwnego, jakby ukrywał przede mną coś więcej. Nie dopytywałam. Miałam już dość zagadek. Wsiadłam na motor i ruszyłam w stronę doków, pozostawiając za sobą mokry asfalt i krople deszczu, które wirowały w powietrzu, jakby próbowały mnie zatrzymać.
Tor przy dokach zawsze wyglądał nieco ponuro, szczególnie o zmierzchu, gdy nad wodą unosiła się mgła, a światła reflektorów jedynie częściowo przebijały ciemność. Stali tam wszyscy, jak zwykle. Słychać było gwar rozmów i odgłos ciężkich silników, gotowych do ryku. Kiedy zajechałam na miejsce, Theodor już tam był, oparty o swoją czarną maszynę. Uśmiechał się pewnie, jakby z góry znał wynik tego wyścigu.
YOU ARE READING
DEVILSHER | TOM I
RomanceTe miasto nigdy nie było bezpieczne nawet po ich wyjeździe. Wszytko się zmieniło, panują nowe zasady, ale strach dalej góruje nad ludźmi, a kiedy ludzie się boją są nieobliczalni. Teraz całe miasto należy do niej trzyma w garści nawet policję. Znana...