Rozdział 40

114 23 13
                                    

Trzy miesiące później.

— Panie Stark? — spytał mężczyzna wpatrując się w miliardera. Filantrop  zanurzył wzrok w turkusową wykładzinę, znajdującą się w pomieszczeniu. Terapeuta przeczesał włosy ręką i westchnął ciężko. Znowu odpłynął — Panie Stark! — powiedział głośniej, na co w końcu Anthony raczył zareagować. Miliarder przeniósł pytający wzrok na terapeutę, na co ten ponownie westchnął. — Panie Stark, jeżeli terapia ma zacząć przynosić skutki musi pan się skupić.

— Jasne, tak.. przepraszam — mruknął, związując palce ze sobą. Westchnął cicho, a w pomieszczeniu zapanowała nieskazitelna cisza. — Jakie było pytanie?

— Jak się pan czuje po odwyku? — spytał ponownie, powstrzymując się od kolejnego westchnięcia.

Miliarder założył nogę na nogę i zaczął bawić się palcami. Sześć tygodni w zamkniętym, prywatnym ośrodku. Nie widział nikogo prócz pielęgniarek i psychologów. Nikt go nie mógł odwiedzać. Sześć tygodni nie brał. Półtorej miesiąca. Było.. było to naprawdę dużo. Nie wiedział czy był z siebie dumny. Drużyna na pewno była. Wyczyścił to ze swojego organizmu. Jego ciało pozbyło się tego w stu procentach. Jednak.. psychika.. psychika nie oczyściła się od tego.

— Dziwnie — przyznał szczerze. Frank - jego terapeuta - posłał mu pytający wzrok, tak aby zachęcić go do kontynuowania wątku. — Przez sześć tygodni nie mogłem nawet zobaczyć słońca. Więc, na pewno jest inaczej — skwitował.

— Rozumiem, a jak się pan czuł w nim? — dopytał, zapisując coś na kartce.

— Źle — odpowiedział krótko.


— Jestem dorosły do cholery! — wykrzyknął przez zaciśnięte zęby. Napiął wszystkie swe mięśnie, aby wstać z łóżka, jednak czterech masywnych ochroniarzy go trzymało, przez co nie mógł wyjść. — Dajcie mi stąd wyjść kurwa!

— Panie Stark, jest pan chroniony przez rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki — mruknęła lekarka, patrząc na niego ze stoickim spokojem, który go cholernie drażnił. — Jest pan teraz zagrożeniem dla samego siebie, dlatego nie mamy prawa wypuścić pana, nawet na żądanie.

— Nie obchodzi mnie to do jasnej cholery! — syknął, rozwścieczony. Tak bardzo potrzebował coś wziąć. Tak bardzo chciał się naćpać. Tak bardzo o tym marzył, żeby być w tym stanie. — Nie jestem uzależniony! Nie jestem pierdolonym ćpunem!

— Zakujcie go w pasy, może się uspokoi — powiedział psychiatra, po czym wyszedł bez słowa.


— Bardzo źle — dodał, mając tą scenę przed oczami.

— Chciałby pan powiedzieć dlaczego? — spytał, wpatrując się w zastanowieniem w swojego pacjenta.

Miliarder spojrzał się na niego, po czym szybko spuścił wzrok.


— Odepnijcie mnie! — krzyknął rozpaczliwie. Po jego policzkach polały się pierwsze łzy od paru godzin. Leżał  w tych pierdolonych pasach już siedem godzin. Sam w pokoju, przy zgaszonym świetle. Serce biło jak oszalałe, a płuca się kurczyły. Od dwóch godzin walczy o każdy oddech, który cholernie ciężko mu zaczerpnąć. Czuł, jakby umierał. Jakby zostawili go tu na pewną śmierć. Włosy miliardera przylepiły mu się do czoła, za sprawką potu, tak samo jak koszulka. — Proszę.. proszę..


Wypuścili go po kolejnych czterech godzinach. Dwanaście godzin w tych pierdolonych pasach bezpieczeństwa. Bez nikogo. Bez picia. Bez jedzenia. Bez toalety. Tylko on i cztery ściany. Myślał, że zwariuje.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Please, have mercy on me | Irondad | SpidersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz