4 rozdział

94 2 0
                                    

Budzik zadzwonił mi o 7:20. Ledwo się przebudziłam i spojrzałam na zegarek. Kurwa jak mi się nie chce iść na tą uczelnie. Wstałam z łóżka I podeszłam do szafy. Dzisiaj kac wygrywał także wyciągnęłam szary komplet dresowy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic. Ubrałam na siebie szary komplet i spojrzałam w lustro. Dzisiaj się nie maluje, nie ma szans. Włosy spięłam w niechlujnego koka I psiknęłam się ulubionymi waniliowymi perfumami. Wyszłam z łazienki I podeszłam do biurka. Prace, którą robiłam na dzisiaj włożyłam do teczki. Spakowałam do torby wszystkie zeszyty I piórnik. Wzięłam torbę I zeszłam na dół. Z kuchni unosiła się piękna woń bajglów. Weszłam do kuchni gdzie siedział już mój brat pijący kawę oraz Kucharka kręcąca się po kuchni. Usiadłam do stołu.

-Bajgla panienko?- spytała.

-Tak i poproszę kawę- uśmiechnęłam się I akurat podała mi bajgla.

Wzięłam kęsa bajgla a już po chwili dostałam kawę. Spojrzałam na brata, który robił coś w swoim laptopie.

-Co tam piszesz?- spytałam na co ten spojrzał na mnie.

-Piszę zadanie z prawa- powiedział oschle.

-Serio? Nadal jesteś zły? Kurwa Aaron to przecież tylko jeden głupi wyścig- powiedziałam lekko zirytowana.

-Jeden głupi wyścig?- zamknął laptop- gdybyś nie zahamowała byś zginęła, i naprawdę nazywasz to jednym głupim wyścigiem?

-Okej przepraszam, to było głupie z mojej strony ale to wpadło do mojej głowy tak nagle i chciałam spróbować- powiedziałam popijając kawę.

-Dobra, bądź gotowa za 10 minut wyjeżdżamy- powiedział.

Przytaknęłam i dokonczyłam śniadanie. Zrobiłam sobie na drogę kubek z gorąco herbatą zimową. Ubrałam buty, szalik i płaszcz. Poszłam do auta Aarona I wsiadłam na miejsce pasażera. Zapięłam pasy I zaczęłam pić herbate. Po chwili w aucie zjawił się Aaron.

-Co tam masz?- spytał i odpalił auto.

-Herbate zimową- powiedziałam I wzięłam kolejnego łyka.

-Serio już herbate zimową?- spojrzał na mnie.

-No co wkońcu zaraz zaczyna się zima- powiedziałam.

Moja druga z najlepszym pór roku zbliżała się wielkimi krokami bo już za tydzień. Nie mogłam się doczekać zimowej atmosfery a jeszcze bardziej wyjazdu w góry. Co roku z mamą w zimę jeździliśmy w góry. W tym roku pierwszy raz od kilku lat pojadę w góry z Aaronem, mam taką nadzieję.

-Chcesz łyka?- spytałam brata a ten tylko wyciągnął rękę.

Podałam mu herbate a ten spróbował.

-Ej zajebiste, lepsze niż w maku- powiedział I napił się jeszcze.

-Widzisz bo ja robię najlepszą- uśmiechnęłam się.

-W to nie wątpię- uśmiechnął się- pojedziemy jeszcze po Nicholasa- dodał.

Zamilkłam przez chwilę.

-A nie możesz mnie podwieźć pod szkołę?- spojrzałam na niego błagalnie.

-Szybciej przyjedziemy do niego niż na uczelnie- powiedział.

Westchnęłam tylko i spojrzałam w okno.

-A przesiądziesz się do tyłu?- spytał.

-Nie no kurwa jeszcze dla księcia trzeba iść do tyłu, japierdole- była wkurwiona na maksa.

Podjechaliśmy pod brame a ona odrazu się otworzyła. Wjechaliśmy na drogę polną. Jechaliśmy jakieś 5 minut ta droga i nagle zauważyłam wielką białą wille. Na podjeździe było chyba z 10 aut i to nie jakiś byle jakich. Między innymi rzucił mi się w oczy dodge challenger oraz Maseratti MC20.

Level WeakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz