2 - bored

152 17 22
                                    


Mijał mi kolejny dzień pracy w samym sercu Katalonii. Trening chłopaków już się skończył, podczas którego nagrałam kilka instastories, z ich wizerunkiem. W ogromnym skrócie biegali między pachołkami, wymijali siebie samych z piłką i takie tam inne ćwiczenia typowo dla piłkarzy na dokładnie dzień przed ważnym meczem.

Deszcz delikatnie siąpił, tworząc świetliste smugi w blasku stadionowych reflektorów. Kończyłam pakować swój sprzęt fotograficzny do wysłużonej torby. Moje dłonie, zmęczone dźwiganiem obiektywów i robieniem zdjęć przez cały trening, z trudem zapinały kieszenie. Na trybunach zostało tylko kilku innych trenerów, którzy nie śpieszyli się do wyjścia, ochoczo rozmawiając. Większość stadionu była już pusta, a echo kroków technicznych odbijało się od betonowych ścian.

— No i tyle z tego wieczoru — mruknęłam do siebie, poprawiając wilgotny szalik na szyi.

Ruszyłam w stronę korytarza prowadzącego do wyjścia, gdy usłyszała kroki za sobą. Głośne, pewne, jakby ktoś nie chciał ukrywać swojej obecności. Nie odwracałam się, zakładając, że to kolejny pracownik stadionu. Dopiero kiedy usłyszałam swoje imię, zamarłam.

— Sophie?

Odwróciła się powoli. W świetle jarzeniowych lamp zobaczyła wysoką sylwetkę w klubowym dresie. Był to Hector Fort we własnej osobie.  Zawodnik, który przyprawiał mnie o zakłopotanie. Był mokry i widać że przemęczony, ale jakby zupełnie mu to nie przeszkadzało.

— Tak? — zapytałam, starając się ukryć zaskoczenie.

— Mogę cię zatrzymać na chwilę? — hiszpan uśmiechnął się lekko, a jego głos był spokojny, ale pewny siebie.

— Już skończyłam pracę, więc... - przewróciłam oczami.

— Właśnie dlatego. Nie chciałem przeszkadzać wcześniej — przerwał. — Widziałem, jak biegasz z tym aparatem bądź telefonem przez cały trening. Nie masz dość?

Zmarszczyłam brwi. Nie byłam przyzwyczajona do rozmów o sobie z piłkarzami, a już na pewno nie takimi, którzy wychodzili z inicjatywą.

— Praca to praca. Poza tym, każdy ma swoją rolę do odegrania, prawda? Ty strzelasz gole, ja je uwieczniam.

Hector uśmiechnął się szerzej.

— Czyli ja jestem tu tylko twoim modelem?

— Na to wygląda. — Wzruszyłam ramionami, udając obojętność, choć czułam, jak moje serce bije coraz szybciej.

Zapadła chwila ciszy, ale nie była niezręczna. Hector wsunął dłonie do kieszeni i spojrzał na nią uważnie.

— Może dasz się zaprosić na kawę? — zapytał w końcu, zaskakując ją jeszcze bardziej. - Tylko ze mną, rzecz jasna. - puścił mi oczko.

Uniosłam brwi, kompletnie zbita z tropu.

— Kawę? Teraz?

— Dlaczego nie? Stadion powoli pustoszeje, a ty i tak pewnie nie masz ochoty od razu wracać do domu.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jego propozycja była tak niespodziewana, że przez chwilę jedyne, na co mnie było stać, to stać z torbą na ramieniu i patrzeć na niego.

— Wiesz, zawsze mogę po prostu zrobić ci zdjęcie i zachować to na pamiątkę — dodał z rozbrajającym uśmiechem, przechylając lekko głowę.

W końcu się roześmiałam, choć naprawdę próbowałam to powstrzymać.

— Dobra, Fort. Ale tylko kawa. I musisz mi coś obiecać.

— Cokolwiek chcesz.

— Żadnych pozowanych zdjęć — powiedziałam, wskazując na niego palcem.

Ocean eyes | Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz