Rozdział 3

31 8 0
                                    

HERMIONA

Skrzat domowy pojawił się w jej pokoju o w pół do ósmej, obudził ją trzask aportacji.

- przepraszam panienko – powiedziała – jestem tu po to aby pomóc ci się przygotować

Hermiona niemalże się zaśmiała na widok leżącej przed nią sukienki. Białej sukienki. Prawie, że ślubnej sukienki. Była to bawełniana, sięgająca kolan sukienka, niezbyt formalna. Nie wyglądała jak sukienka, którą spodziewałaby się założyć na swój ślub, ale mimo wszystko była to biała sukienka. Skrzat domowy czekał, aż ją założy, a gdy już ją założyła na ramiona, skrzatka stanęła na łóżku, aby zapiąć guziki.

Była dość ciasna, jej piersi prawie wylewały się z dekoltu. Hermiona spojrzała w lustro. Każdego innego dnia mogłaby powiedzieć, że wygląda ładnie w tej sukience, ale dziś wolałaby założyć czerń. Maszerując jak na swój własny pogrzeb.

W pokoju był asortyment różnego rodzaju eliksirów, słoiczków z kosmetykami do makijażu, ale Hermiona odepchnęła je na bok toaletki. Jaki był sens szykowania się? Spięła część włosów spinką na szczycie głowy i popijała herbatę, którą przyniósł jej skrzat, żałując, że nie jest to kawa. Patrzyła ponuro na swoje odbicie, aż nadszedł czas, by zejść na dół i spotkać się z jej... jej mężem.

Stał w korytarzu kiedy wyszła ze swojego pokoju. Wokoło niego wyczuć dało się metaliczny zapach, pozostałości czarnej magii. Znała dobrze ten zapach, przeszedł ją dreszcz niczym ze strachu. Zdusiła go tak szybko jak się pojawił. Patrzyli się w ciszy na siebie przez dłuższy moment zanim skinął głową i obrócił się aby odejść. Hermiona podążyła za nim, szedł cicho jego buty nie wydawały żadnego dźwięku, nawet wtedy kiedy szli po marmurowych schodach. Jej własne kroki wydawały się przez to jeszcze głośniejsze, ich echo słychać było w głośno korytarzu.

- Uroczo, oboje wyglądać uroczo – powiedział damski głos, matka Draco – jaka piękna para

To sprawiło, że Hermionie zrobiło się niedobrze.

- tak myślałam, że ta sukienka będzie ci pasować – powiedziała poprawiając cienkie ramiączka białej sukienki Hermiony – i Draco, jak przystojnie wyglądasz w tych szatach.

Lucjusz czekał na nich, niecierpliwie obserwując ich ze swojego miejsca przy kominku i bawiąc się spinkami do mankietów.

- Prawo małżeńskie zostało właśnie ogłoszone – powiedział – musimy się spieszyć

Narcyza z wymuszonym uśmiechem na twarzy jakby starała się przekonać samą siebie, że to było prawdziwe małżeństwo, że jej syn jest szczęśliwy z tego, że będzie mieć żonę, ale Hermiona widziała ból w niebieskich oczach Narcyzy. Zastanawiała się co matka Draco myśli o Nowym Ministerstwie, o rządach Voldemorta. Może któregoś dnia będzie mogła zadać te pytania swojej teściowe.

Serce Hermiony zamarło, gdy pomyślała o Narcyzie jako o swojej teściowej.

Lucjusz wrzucił garść proszku Fiuu do ognia i zniknął w kominku. Draco czekał obserwując bacznie, gestem dając Hermionie znak, żeby szła przed nim, i wkrótce poczuła, że ​​wiruje w stronę Atrium Nowego Ministerstwa.

Zawsze starała się unikać Ministerstwa tak bardzo jak tylko mogła. Obiekt nie przypominał tego sprzed Voldemorta. Tam gdzie kiedyś stał pomnik czarodzieja otoczonego magicznymi istotami, teraz stał ogromny posąg samego Voldemorta, wyrzeźbiony i ozdobiony magicznymi ornamentami. Na jego palcu był pierścień, trójząb w jednej ręce i kielich w drugiej. Tam gdzie kiedyś stały kominki pełne czarownic i czarodziejów przybywających do pracy, szczęśliwych z rozpoczynającego się dnia teraz byli jedynie Śmierciożercy, część w szatach i maskach cześć bez. Nastrój był mroczny.

[T] A SHIFT IN LOYALTY | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz