Rozdział 7

276 22 1
                                    

REMUS

Remus Lupin był ostatnim z Huncwotów.

Nie był to zaszczyt, który znosił dobrze. Czasami myślał, że lepiej byłoby umrzeć tego samego dnia co Harry. Może powinien po prostu spaść z murów Hogwartu po zaciętej walce ze Śmierciożercami, ale tak się nie stało. Nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. Przeżył, by zobaczyć swojego syna wyrastającego na psotnego jedenastolatka, który dziś rano otrzymał swój list z Hogwartu.

– Raczej nie myślisz o tym, aby go wysłać – powiedziała Andromeda z napięciem w głosie. – Nie, skoro Snape nadal pełni funkcję dyrektora.

– Jaki mamy wybór? – Dora odpowiedziała matce. – Obecność w szkole jest obowiązkowa. To nie jest tak, że Nowe Ministerstwo nie wie o jego istnieniu.

– Och, jestem przekonana, że nie mogą się doczekać, kiedy dostaną go w swoje ręce – powiedziała ze złością Andromeda. – Sprawdzić, jakie zdolności posiada, mając Metamorfomaga i Wilkołaka za rodziców. Co jeśli nie oddadzą go nam? Co jeśli nie pozwolą mu wrócić do domu?

– Pomiędzy wszystkimi okropnymi rzeczami, które wydarzyły się na przestrzeni ostatnich lat, żadne dziecko nie zostało skrzywdzone w Hogwarcie. Przynajmniej od czasu Harry'ego... – odpowiedział Remus, próbując załagodzić sytuację.

Nazwisko zawisło w powietrzu, jak zawsze, gdy ktoś o nim wspomniał. Remus wciąż czuł okropne ukłucie bólu w sercu, zastanawiał się, co pomyśleliby James i Lily o tym, jaki los spotkał ich syna. Co pomyśleliby o jego niepowodzeniu w zapewnieniu Harry'emu bezpieczeństwa?

Dora chciała wysłać Teddy'ego do Hogwartu, ale po rozmowie z matką wydawała się mieć wątpliwości, czy powinni na to pozwolić.

– Może pójdę do Snape'a? Czy rozmowa z nim będzie dla was wystarczającym argumentem? – zapytał.

Dora prychnęła w sposób zupełnie niekobiecy.

– Będzie chciał z tobą w ogóle porozmawiać? – zapytała sceptycznie.

– Nie mam pewności, ale jeżeli nie będzie chciał, to również będzie dla nas wskazówką, jak życie Teddy'ego będzie wyglądać w Hogwarcie, nieprawdaż? – odpowiedział spokojnie.

Andromeda i Dora zgodziły się, że jego plan był, jak zwykle, rozsądny.

Remus był już zmęczony byciem rozsądnym.

Zakon Feniksa był u kresu sił. Poza rodziną Weasleyów zostało mniej niż dwudziestu członków. Prawie wszyscy, którzy nie zostali zabici ani aresztowani, dołączyli do „Sieci". Ich działania były bardziej udane (i agresywne) w organizowaniu oporu. Remus czasami miał wrażenie, że jedyną rzeczą spajającą Zakon była nostalgia: stare fotografie Jamesa, Lily i Syriusza, kufer pełen pamiątek Dumbledore'a oraz wieczorne opowieści przy winie i whisky o dawnych, dobrych czasach.

Oferta pomocy złożona przez Lucjusza Malfoya wydawała się zbyt dobra, aby mogła być prawdziwa.

Był zawsze rozsądny, dlatego pierwszym odruchem Remusa było odrzucenie tej propozycji. Mimo to przyjęli ją, a w oczekiwaniu Remus uważnie obserwował Hermionę z daleka, poprzez łańcuch szeptów. Nie wydawała się być w gorszym stanie, a może nawet była szczęśliwsza. Szczęśliwa, że mogła pomagać Zakonowi, że miała misję i cel.

Prawdopodobnie sam czułby się tak samo.

Kiedy sowa wróciła od Severusa Snape'a ze zgodą na spotkanie w gabinecie dyrektora Hogwartu, Remus powtórzył sobie, że to on jest tym rozsądnym, i dlatego powinien powstrzymać się od wdawania się w kłótnię ze swoim starym szkolnym wrogiem. Nieważne, że Snape miał prawie wszystkich swoich przyjaciół żywych i zdrowych, podczas gdy Remus nie miał żadnego.

[T] A SHIFT IN LOYALTY | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz