Wieczór był cichy, a powietrze chłodne i rześkie. Wyszliśmy z kawiarenki, a Hector dotrzymał słowa, idąc u mojego boku. Droga na parking była krótka, ale każda minuta wydawała się rozciągać w nieskończoność. Rozmawialiśmy o drobiazgach — o pogodzie, o ulubionych miejscach w Barcelonie, o rzeczach, które nigdy wcześniej nie wydawały mi się szczególnie interesujące. A jednak teraz każde słowo zdawało się mieć znaczenie.Dotarliśmy do mojego samochodu, małego, starego hatchbacka, który ledwie mieścił mój sprzęt fotograficzny. Zatrzymaliśmy się obok, a ja sięgnęłam do torby po kluczyki. Hector spojrzał na samochód z lekkim uśmiechem.
— Twój? — zapytał, unosząc brew.
— Tak, wiem, że nie wygląda imponująco — odpowiedziałam, wzruszając ramionami. — Ale wozi mnie wszędzie tam, gdzie muszę być, więc nie narzekam.
— Nie chodzi o wygląd. To urocze. Jakby miał swoją historię. — Przejechał dłonią po masce, jakby próbował go zrozumieć.
— Urocze? — parsknęłam śmiechem. — Ty chyba naprawdę próbujesz być miły.
— Może trochę — przyznał, z szerokim uśmiechem, który rozbroiłby każdego.
Otworzyłam drzwi, ale zanim wsiadłam, spojrzałam na niego. Stał z rękami w kieszeniach, lekko pochylony, jakby nie chciał jeszcze kończyć tego wieczoru. Poczułam lekkie ukłucie żalu.
— Dzięki za kawę, Hector. I rozmowę. To było... miłe. — Starałam się, by moje słowa brzmiały zwyczajnie, ale wiedziałam, że w moim głosie słychać coś więcej.
— Miłe? — Powtórzył, jakby to słowo było jakimś dziwnym wyzwaniem. — Chyba możemy uznać, że to coś więcej niż tylko "miłe," prawda?
Uśmiechnęłam się lekko, unikając jego spojrzenia.
— Może.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. W końcu Hector zrobił krok bliżej.
— Sophie... Wiem, że dopiero się bliżej poznaliśmy, ale... — Zawahał się, jakby ważył każde słowo. — Mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. — dodał. — I nie chodzi mi o to, by spotykać się tylko w studiu o godzinie siódmej rano.
Czułam, jak serce zaczyna bić szybciej. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc zrobiłam to, co zawsze robię w takich sytuacjach — zażartowałam.
— Wiesz, Hector, piłkarze zwykle zostają na zdjęciach, a nie w życiu fotografów.
Uśmiechnął się szeroko.
— Może czas coś zmienić.
To, jak na mnie patrzył, sprawiło, że poczułam ciepło rozlewające się po całym ciele. W końcu wzruszyłam ramionami.
— Zobaczymy.
Wsiadłam do samochodu, zamknęłam drzwi i opuściłam szybę, żeby jeszcze coś powiedzieć, ale on uprzedził mnie.
— Do zobaczenia, Sophie. — Jego głos był pewny, jakby nie brał pod uwagę innej możliwości.
Uśmiechnęłam się pod nosem, przekręcając kluczyk w stacyjce. Silnik zaskoczył, a ja ruszyłam w stronę domu. W lusterku widziałam, jak Hector stoi na parkingu, patrząc za mną, aż zniknęłam za rogiem.
A w mojej głowie wciąż brzmiały jego słowa. Może czas coś zmienić.
Wieczór zdawał się jeszcze bardziej cichy, gdy zostawiłam Hectora na parkingu. Droga do domu, choć dobrze mi znana, tego wieczoru wydawała się inna. Latarnie rzucały ciepłe światło na asfalt, a świat za szybą samochodu rozmywał się w delikatną mozaikę migotliwych cieni i świateł. Myśli uparcie wracały do niego — do jego uśmiechu, do sposobu, w jaki patrzył na mnie, jakby znał moje tajemnice, zanim zdążyłam je sama odkryć.
Zatrzymałam się na światłach. Na radiu leciała jakaś spokojna, melancholijna melodia, ale ledwo ją słyszałam. „Może czas coś zmienić." Te słowa ciągle krążyły w mojej głowie, jak mantra, jak wyzwanie. Czy naprawdę tego chciałam?
Zaparkowałam pod moim blokiem i przez chwilę siedziałam w samochodzie, niegasząc silnika. Światło w kuchni sąsiadów mrugało, a kot przebiegł przez podwórze, znikając w cieniu. W końcu westchnęłam, zgasiłam auto i zabrałam torbę z tylnego siedzenia.
W mieszkaniu powitała mnie cisza, przerywana jedynie cichym tykaniem zegara w kuchni. Zdjęłam buty, rzuciłam torbę na fotel i przez chwilę stałam, wpatrując się w miasto za oknem. Barcelona nocą była jak żywy organizm — nieustannie pulsowała, oddychała, a jej światła przypominały odbicia gwiazd w spokojnej tafli wody.
Rozpięłam płaszcz i sięgnęłam po telefon. Miałam kilka nieprzeczytanych wiadomości, ale żadna z nich nie była od Hectora. Czego ja właściwie oczekiwałam? Wcześniej znaliśmy się tylko ze względu na moją pracę na Camp Nou. A jednak coś w jego słowach, w jego spojrzeniu, zostawiło ślad.
W końcu, nie mogąc się powstrzymać, otworzyłam aplikację i znalazłam jego numer, zapisany na szybko w kawiarni. Palec zawisł nad ekranem. Napisać coś? A może poczekać?
„Dzięki za wieczór. I za kawę" — wystukałam w końcu.
Zawahałam się. Może to było zbyt banalne? Może powinnam... Zanim zdążyłam zmienić zdanie, wiadomość wysłała się sama, jakby telefon uznał, że nie ma sensu nad tym dłużej rozmyślać. Z nerwów odłożyłam go na stół i poszłam zrobić sobie herbatę. Woda w czajniku zaczęła się gotować, gdy usłyszałam ciche wibrowanie.
Sięgnęłam po telefon z bijącym sercem.
„Ja też dziękuję, Sophie. Chyba odkryłem moje nowe ulubione miejsce w Barcelonie. Może pokażesz mi kolejne?"
Z uśmiechem usiadłam przy stole.
Dlaczego on tak na mnie działa?
CZYTASZ
Ocean eyes | Héctor Fort
Fanfiction- Nie wierzę, że kiedykolwiek myślałem, że cię kocham. To wszystko było kłamstwem? - syknął Hector • treści 18+ !