Barcelona grała ważny mecz na wyjeździe, a ja, ku mojemu zaskoczeniu, zostałam poproszona, by towarzyszyć drużynie jako fotograf. To była moja pierwsza taka podróż i choć powinnam być podekscytowana, czułam się bardziej zestresowana. Wiedziałam, że to ogromna szansa – zawodowa i... osobista. W końcu oznaczało to więcej czasu spędzonego z Hectorem, a także jego przyjaciółmi z zespołu.Podróż rozpoczęła się wcześnie rano. Na lotnisku panowała atmosfera lekkiego napięcia, ale i ekscytacji. Zawodnicy, choć skupieni, nie tracili okazji do żartów. Pablo, jak zawsze, podszedł jako pierwszy.
– Sophie, masz szczęście, że z nami lecisz. Zobaczysz najlepszą drużynę na świecie w akcji! – rzucił z uśmiechem.
– O tak, szczęście to dokładnie to, co czuję o tej porze dnia – odpowiedziałam z lekkim przekąsem, co wywołało śmiech reszty.
Hector stał trochę z boku, rozmawiając z jednym z trenerów. Miał na sobie czarną bluzę z herbem klubu, a jego skupione spojrzenie co chwilę mimowolnie kierowało się w moją stronę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, skinął lekko głową, jakby chcąc mnie uspokoić. Odwzajemniłam gest, choć w środku czułam mieszankę emocji – niepewność, ekscytację i tę dziwną świadomość, że coś się między nami od jakiegoś czasu zmieniło.
Podczas lotu siedziałam obok jednego z asystentów, ale kilka rzędów dalej widziałam Hectora. Większość zawodników szybko zapadła w drzemkę, ale on siedział z książką w dłoni. W pewnym momencie nasze spojrzenia znów się spotkały. Tym razem uśmiechnął się delikatnie i wskazał na książkę, jakby chciał coś powiedzieć. Byłam zbyt daleko, by usłyszeć, więc tylko wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
Na miejscu, w hotelu, miałam okazję bliżej przyjrzeć się, jak wygląda życie drużyny poza boiskiem. Każdy z zawodników miał swoje rytuały. Pablo i kilku innych graczy okupowało konsolę do gier w salonie, podczas gdy inni zawodnicy jak Hector wydawali się bardziej zdystansowani.
Wieczorem, po kolacji, hiszpan niespodziewanie podszedł do mnie w hotelowym lobby.
– Sophie, masz chwilę? – zapytał, a jego niski głos odbił się echem w cichym pomieszczeniu.
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale skinęłam głową. – Oczywiście.
Wskazał na taras, gdzie było spokojniej. Wyszliśmy na zewnątrz, a chłodne, nocne powietrze owiało moją twarz. Hector wyglądał inaczej niż zwykle – był spokojniejszy, bardziej zamyślony.
– Chciałem tylko podziękować, że tak dobrze się z nami dogadujesz – zaczął, opierając się o barierkę. – Nie każdemu udaje się zdobyć nasze zaufanie.
Uśmiechnęłam się lekko. – To moja praca. Staram się być niezauważalna, ale jednocześnie pokazać, jacy jesteście naprawdę. — dodałam.
Spojrzał na mnie, a jego spojrzenie było przenikliwe. – Czasem mam wrażenie, że widzisz więcej, niż pokazujesz.
Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Jego słowa uderzyły we mnie mocniej, niż chciałam przyznać. Miał rację. Widziałam w nim coś więcej – nie tylko zawodnika, ale człowieka zmagającego się z czymś, czego nie potrafiłam jeszcze nazwać.
– A ty? – zapytałam cicho. – Co widzisz?
Zawahał się, ale w końcu odpowiedział. – Widzę kogoś, kto chce zachować dystans, bo boi się, że przekroczenie granicy wszystko zmieni.
Serce zabiło mi szybciej. Byłam pewna, że mówi o mnie, ale nie chciałam tego przyznać na głos.
– Czasem granice są potrzebne – odparłam, próbując ukryć emocje.
CZYTASZ
Ocean eyes | Héctor Fort
Hayran Kurgu- Nie wierzę, że kiedykolwiek myślałem, że cię kocham. To wszystko było kłamstwem? - syknął Hector • treści 18+ !