8 - absence

67 17 21
                                    


Następnego dnia rano, po dość niespokojnym śnie, wstałam, wypiłam szybko kawę i ruszyłam do klubu na sesję zdjęciową z drużyną. Było to częścią mojej pracy – przygotowywałam materiały promocyjne dla klubu, a takie dni zawsze były pełne śmiechu, chaosu i niewielkich kryzysów. Miałam wrażenie, że po wczorajszym dniu z Hectorem wszystko nabiera innego koloru. Nadal czułam na ustach jego pocałunek i musiałam się mocno pilnować, żeby nie rozmarzyć się zbyt mocno.

Gdy dotarłam na miejsce, większość chłopaków już była na boisku treningowym, a przygotowania do sesji trwały. Wszędzie kręciły się osoby z obsługi technicznej, makijażystka poprawiała komuś włosy, a ja wyciągałam sprzęt i sprawdzałam ustawienie światła.

– Sophie, dzień dobry! – Głos należał do Alejandro Balde, który podszedł do mnie z szerokim uśmiechem. – Jak tam po wyjeździe?

– Dobry, Alejandro. – Uśmiechnęłam się do niego. – Wszystko dobrze, choć ledwo wróciłam i już rzucają mnie do pracy.

– No tak, zawsze musisz nas znosić – zaśmiał się. – Ale obiecuję, że dziś będę grzeczny.

– Czy ty kiedykolwiek jesteś grzeczny? – zapytał Pedri, który pojawił się obok niego z tym swoim charakterystycznym, psotnym uśmiechem. – Sophie, nie wierz mu. On zawsze knuje coś na sesjach zdjęciowych.

– To ty knujesz, Pedri – odparł Balde z udawanym oburzeniem, a ja tylko pokręciłam głową.

Gavi tymczasem stał nieco z boku, poprawiając koszulkę. Zauważyłam, jak co chwilę rzuca mi ukradkowe spojrzenia, ale nic nie mówił. To nie było pierwszy raz – Pablo zawsze zachowywał się przy mnie trochę nieśmiało, co kontrastowało z jego pewnością siebie na boisku.

– Gavi, wszystko w porządku? – zapytałam, próbując go wciągnąć do rozmowy.

– Tak, jasne – odpowiedział szybko, niemal zbyt szybko, i uśmiechnął się nieśmiało.

– Ej, Pablo, ty zawsze jesteś taki cichy przy Sophie – wtrącił Pedri, wyraźnie zadowolony z okazji do droczenia się. – Może masz jej coś do powiedzenia?

Gavi spojrzał na niego z miną, która mogłaby zabić. – Zamknij się, Pedri.

Nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się cicho, próbując udawać, że jestem zajęta ustawianiem aparatu. Ta scena była zbyt zabawna, a jednocześnie... słodka.

– Dobra, chłopaki, przestańcie się nawzajem dokuczać – powiedziałam z udawaną powagą. – Mamy pracę do zrobienia.

– Tak jest, szefowo – odpowiedział Pedri z figlarnym salutem, po czym odwrócił się do Alejandro. – Balde, zakładam się, że na zdjęciu grupowym znowu staniesz w dziwnym miejscu, żeby wyglądać wyższy.

– Wcale nie! – Alejandro wyglądał na dotkniętego, ale po chwili dodał cicho: – To było tylko raz... albo dwa.

Pedri i ja wybuchnęliśmy śmiechem, a nawet Gavi pozwolił sobie na lekki uśmiech. W tym momencie wiedziałam, że sesja zapowiada się na pełen chaos, ale właśnie takie chwile uwielbiałam w mojej pracy.

Gdy rozpoczęliśmy sesję, wszystko toczyło się w typowym dla drużyny stylu – przez chwilę każdy był grzeczny i skupiony, a potem zaczynały się żarty.

– Pedri, przesuń się w prawo – powiedziałam, próbując ustawić ich w odpowiedniej pozycji do zdjęcia grupowego.

– Tak, tak, już idę – odparł, ale zamiast zrobić krok, stanął za Alejandro i zaczął go przedrzeźniać, co oczywiście wywołało falę śmiechu.

Ocean eyes | Héctor FortOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz