Wczoraj był mecz chłopaków, który oczywiście wygrali, bo jakby inaczej? Zawsze wygrywają, ale nie ma co się dziwić, skoro są naprawdę świetni. Chociaż, muszę przyznać, że jako ich przyjaciółka i jedyna osoba, która nie bierze udziału w meczach, czułam się trochę jak w cieniu. Ale dziś miałam swoją szansę, bo znowu pomagam im w treningu. Jak? No jak? Przytrzymuję zaklęcie osłaniające, żeby nikt nie widział, jak ćwiczymy.
W sumie, to oni ćwiczą, a ja sobie latam między nimi na miotle. To naprawdę bardzo fajne uczucie – czuć wiatr we włosach, ścigać się z chłopakami, słuchać ich śmiechu. Czasami mam wrażenie, że trochę przeszkadzam, ale oni się śmieją, więc chyba nie mam powodów do obaw. A kiedy już jestem za bardzo natrętna i zaczynam przeszkadzać, zaczynają mnie gonić na miotłach. To też jest zabawne, chociaż nie powiem – trochę się boję, że w końcu mnie wystrzelą na miotle w jakieś nieznane miejsce. Wymyśliłam więc grę w Ala Berka, gdzie każdy ma za zadanie złapać mnie, a ja mam tylko jedno zadanie – uciekać. I to się sprawdza!
Ale ogólnie rzecz biorąc, bardzo mi się podoba ta cała sytuacja. Latanie, śmiech, trochę rywalizacji – idealnie. Poza tym mam naprawdę niezłe wspomnienia z tych treningów. Zdecydowanie za mało się nimi bawiłam, kiedy byłam młodsza, ale teraz nadrabiam!
Eliksiry idą pełną parą – dzisiaj na przykład mam wolne, ale jutro będę musiała wrócić do eliksirów. To moja pasja i uwielbiam to, choć przyznaję, że nauczycielka potrafi być wymagająca. Livia to czysta złoto! Uwielbiam ją za cierpliwość i podejście. Otworzyła przede mną świat eliksirów, który jest tak fascynujący, że nie wyobrażam sobie dnia, w którym nie zajmuję się tym tematem. Ale dobra, wracając do mojego dnia – dziś akurat mam chwilę odpoczynku, więc postanowiłam wykorzystać wolny czas na coś, co sprawia mi równie dużo radości – latanie na miotle.
A gdyby tak podlecieć i zabrać znicz przed nosem szukającego? Zaśmiałam się pod nosem na tę myśl. Wyglądałoby to zabawnie – wystawiłabym mu język, a potem uciekała, patrząc, jak za mną goni. Oczywiście wiedziałam, że się wkurzy i zacznie mnie gonić na miotle, ale to część zabawy! Jednak szybko zdałam sobie sprawę, że to może być zbyt ryzykowne. Zamiast tego postanowiłam po prostu pobawić się w pościg.
Właśnie wtedy, kiedy jeden ze szukających zbliżał się do momentu złapania znicza, przyspieszyłam. Wiedziałam, że jeśli uda mi się przechwycić piłkę, to cała zabawa zacznie się na dobre. I udało mi się! Złapałam złotą kulkę tuż przed jego rękoma. Na początku był zupełnie zdziwiony, a potem wściekły. Zaczęło się wrzaskiem – „Oddaj to!" – ale co tam, ja już leciałam w swoją stronę, śmiejąc się w najlepsze.
Szukał mnie złością w oczach, ale nie udało mu się szybko złapać. A ja latałam sobie dalej, robiąc unik, gdzie tylko mogłam. Miałam pełną kontrolę nad sytuacją. Jednak kiedy zauważyłam, że szukający goni mnie już prawie na granicy sił, postanowiłam zakończyć zabawę. Zatrzymałam się w powietrzu, w miejscu, gdzie na miotle wisiał Nott, i zawisłam nad nim jak ptak gotowy do ataku. O, a Nott? Całkiem się zaskoczył! Próbował utrzymać równowagę na miotle, ale prawie spadł razem ze mną. Na szczęście, w ostatniej chwili się złapał. Uśmiechnęłam się szeroko, a on tylko przewrócił oczami.
To był niesamowity moment – adrenalina, rywalizacja i śmiech. Ale potem, oczywiście, trzeba było wrócić na ziemię. Kiedy widziałam, jak zmęczeni są chłopakami po całym tym szaleństwie, postanowiłam zakończyć to w swoim stylu – oddałam im znicz. I tak kończył się nasz trening, pełen emocji, śmiechu i odrobiny rywalizacji. A ja czułam, że coś jest w tym wszystkim, co daje mi radość.
Po wszystkim wróciłam do rzeczywistości – eliksiry, zaklęcia i przygotowanie do kolejnego dnia pełnego magicznych przygód. Czułam się spełniona. Choć na zewnątrz panował porządek, w moim świecie panowała magia. A to była dopiero zabawa!
CZYTASZ
Początek wielkiej pani Prince |Siostra Snape|
ActionSeverus Snape - to imię brzmiało w jej głowie od zawsze. Czy wiedziała, kim on jest? Owszem, aż za dobrze. Czy widziała, jak wyglądało jego wychowanie? Aż za dobrze. Czy widziała, jak był dręczony? Tak dobrze, jak nikt inny. Czy kiedykolwiek mu pomo...