Rozdział nie sprawdzony😈
Esmeray
Jest godzinami 7.33 dopiero co wstałam bo dziś niestety wracam do szkoły więc ubrana w mundurek szkolny szybko się maluje. Mundurek składał się z czarnej bawełnianej spódnicy i do tego bordowa marynarka opinająca trochę talie z logiem chyba szkoły. Nie prezentowało się to najgorzej bo miałam nawet ładną figurę ale to i tak nigdy nie będą moje szare dressy.
Mój makijaż też nie był za specjalny, składał się on tylko z czarnej kretki na lini wodnej, kresek z czarnego eyelinera, tuszu do rzęs i odrobiny korektora aby zakryć wory pod oczami. Nie lubiłam się jakoś specjalnie malować bo nie miałam na to czasu ani umiejętności, więc szybko kończę robić kręskę i odsuwam sie lekko od lustra aby zobaczyć czy jest bardzo krzywa czy ujdzie. Gdy skończyłam mój naprawdę bardzo wymagający makijaż to szybko poprawiam lekko rozczochrane czarne włosy bo na chuj mam je prostować i schodzę z spakowanym już plecakiem na dół. Schodząc po długich białych schodach już widzę moją mamę szykującą sobie jedzenie do pracy.
Wyglądała ładnie jak zawsze, ubrana w czarne obcisłe spodnie i do tego czarną marynarkę i wysokie kozaki. Schodząc rozejrzałam się czy mój tata już wyszedł, gdy uznałam że pewnie już tak odetchnełam z ulgą i przyszłam do kuchni do mojej mamy.
- O esmeray już gotowa? - Mówi i patrzy na zegarek.
- Przecież lekcje zaczynasz dopiero o 8.50 a jest 7.44?- Mówi i lekko marszczy swoję idealnie zrobione brwi.
- Chciałam przyjechać wcześniej aby załatwić już sprawy w sekretariacie i wogule - Kiwa na to lekko głową i wraca do krojenia warzyw.
- Zjesz coś przed wyjściem? -
- Nie jestem na razie głoda kupie coś w szkole - Mówie zimno i nie mam ochoty już z nią rozmawiać więc idę do przedpokoju aby założyć moje czarne trampki. Moja mama przez chwilę patrzy na mnie podejrzliwie z kuchni zanim wzdycha wyciąga coś z szafki i powoli z tym do mnie podchodzi. Gdy już założyłam buty i się prostuję widzę że podeszła do mnie z alkomatem, wiedziałam że mi nie ufa ale no naprawdę. Wzdycham i patrze na nią z wyczerpaniem.
- Naprawdę mamo? -
- Dobrze wiesz dlaczego tak robimy- mówi już nie tak miło i każe mi chuchnąć na co prycham ale i tak chucham.
- I co jestem trzeźwa czy pod wpływem jak ojciec? -
- Esmeray! Nawet tak nie mów - Mówi oburzona.
- Czyli alkoholizm to u nas rodzinne tak? - pytam zimno po czym olewam ją i ignorując jej wrzaski idę do garażu do auta. Wsiadam wkurzona do auta i próbuje się uspokoić i gdybym była teraz w rosji to najprawdopodobniej olałabym lekcje i uciekła gdzieś i naćpana skakała po dachach ale przypominam sobie słowa Esmeray ty masz zaraz kurwa kuratora na karku i jakoś od razu się uspokajam. Niektóre słowa zdziałają jednak cuda. Po paru dłuższych oddechach wkońcu się już w pełni uspokajam i odpalam silnik mojego czarnego mustanga. Od razu gdy bramy garażowe się otwierają wyjeżdzam z piskiem opon i jeszcze przed wpisuje w gogle maps gdzie ja mam do chuja jechać. Jechałam szybko i wsłuchiwałam się w dzwięki rosyjskiej piosenki Кайф ты поймала. Jechałam dość szybko ale to dla mnie żadna nowość ponieważ kocham szybką jazde a zwłaszcza w nocy kiedy było mało aut na drodze. W rosji wziełam udział w paru nielegalnych wyścigach i nawet je wygrałam ale to nie było to samo co ostatnio tutaj w Angli, mam wrażenie że wszystkie nielegalne rzeczy w rosji są bardziej niebezpieczne i jest ich po prostu więcej ale co poradzić za to kochałam tam żyć ale może po prostu Anglia się dla mnie dopiero rozkręca kto wie. Po 15 minutach dojeżdżam do wiekiego budynku który z zewnątrz wyglądał jak piepszony Hogwart. Już zniechęcona zerkam na godzine na wyświetlaczu w aucie i widzę że mam jeszcze chwilę aby załatwić wszystkie papierkowe sprawy więc opieram się o auto i wyciągam z plecaka moje jedyne pożywienie to znaczy kochane mallboro. Wyciągam jedengo i odpalam moją bardzo poważną różową zapalniczką w serduszka. Biore papierosa między palce, czuje szorstką fakturę na skórze. Papier jest cienki, niemal kruchy, a jednak niesie obietnicę krótkiej chwili ulgi, rozpieszczania i przyjemności. Podnoszę papierosa do ust i zaciągam się głęboko, czując palenie dymu w gardle oraz gorycz smak na języku.
Wrażenie jest natychmiastowe, niemal przytłaczające. Dym wypełnia moje płuca, zastępując powietrze, przynosząc ciepłe kojące uczucie które szybko rozprzestrzenia się po moim całym ciele ciele.
Powoli rozkoszuję się trucizną aż tą piękną chwilę psuje mi warkot silnika za mną. Odwracam głowe do tył dalej opierając się o mojego mustanga i widzę parkujące niedaleko mnie granatowe camaro. Gdy kierowca wkońcu wychodzi z auta mam wrażenie że gdzieś go już widziałam, ale jak chłopak zamyka drzwi i odwraca głowę w moją stronę a ja widzę po raz kolejny tę nieskazitelne neonowe tęczówki które widziałam zaledwie wczoraj. Och co za ironia losu. W rosji przez moje życie przewijało się parę chłopaków ale to raczej była szybka przygoda, dopóki nie poznałam tego jednego cholernie uzależniającego i tak samo kłamliwego chłopaka o którym nie mam ochoty teraz myśleć bo chumor i tak mam zjebany ale nie chcę jeszcze bardziej, więc gasze papierosa bute wygładzam jeszcze czarmą spódniczkę, biorę plecak i nie zwracając uwagi czy ten chłopak tam jest czy już sobie poszedł idę do wejścia do tego pieprzonego zamczyska. Z papierami i tam zapisaniem w sekretariacie poszło w miare szybko lecz aktualnie zaczełam już lekcje i właśme znudzona odliczam sekundy do dzwonka aby skończyła się już ta paskudna matematyka. Pierwsza lekcja w nowej szkole a ja mam już dość. Klasę mam raczej zwykle nic fenomenalnego nie ma nikogo fajnego a ja i tak nie miałam zamiaru jakoś poznawać ludzi z tąd. Wkońcu dzwoni dzwonek więc pakuje książki do plecaka i wychodzę z sali na korytarz. Szkoła była ogromna pewnie nawet nie zwiedziłam połowy ale to co mi potrzebne to już ogarnęłam. Obok szkoły w takim ala parku były jakieś drzewa jakiś strumyk wody jakieś kwiatki a jeszcze obok ściana gdzie jacyś uczniowie palili więc zgadnijcie gdzie poszłam już na pierwszej przerwie oczywiście że zapalić. Niezbyt zadowolona zmierzam do tego za przeproszenia syf bo ni było tu zbyt szysto ani ładnie ale ani trochę mi to nie przeszkadzało, więc zadowolona opieram się o ścianę zdala od grupki uczniów którzy stoją nie daleko i zapalam kolejnego już papierosa w ciągu nie całej godziny. Wmawiam sobię że nie jestem uzależniona ale no jest jak jest a nawyków już tak szybko nie zmienię. Zaciągam się papierosem i opieram głowę o czerwoną cegłę która wygląda jakhy miała się zaraz zawalić ale chyba nie zamierza i przymykam oczy aby przez chwilę zwolnić myśli z papierosem w ustach. Niestety tą cudowną chwilę przerywa mi dziewczyna którą już stety albo i niestety znam.
- Ciebie się tu się spodziewałam-mówi Raven z lekkim uśmiechem. Wyglądała tak samo pięknie jak wczoraj tylko że w tym samym mundurku szkolnym.
- Czy ty jesteś wszędzie - pytam z lekką kpiną ale i tak nie mogę powstrzymać małego uśmiechu.
- Co ty tu robisz -
- Podobno mam uczyć a co? - Mówię sarkastycznie na co ona parska śmiechem a ja się znowu zaciągam.
- Która klasa? - Pytam rozbawiona blondynka.
- 2 a ty -
- Ja zaczynam teraz 4 rok tutaj, a tak dla jasności ile ty masz lat? -
- 17 -Odpowiadam bez ogródek na co jej oczy się rozszerzają.
- Nie żartuj że wczoraj upiłam się z niepełnoletnią - Teraz to ja prycham i lekko rozbawiona przewracam oczami. Może Raven będzie tak samo spoko jak po pijaku i się z nią zakoleguję kto wie.
- To jak już jesteś tutaj i jakimś cudem chodzimy do jednej szkoły to może idziemy na stołówkę się bliżej poznać? - Mówi a po chwili dodaje.
- Przydałaby mi się tu jakaś może nie koniecznie pełnoletnia dziewczyna która na pierwszy rzut oka nie wygląda jakby interesował ją tylko makijaż, chłopaki i jebane kolory paznokci - Mówi i przewraca oczami na co ja zerkam na swoje aż tak powiem zajebiście zrobione paznokcie.
- Może bez paznokci - Mówi Raven i sama też bierze moją rękę na co przechodzą mnie ciarki i wcale nie wiem czemu i ogląda moje paznokcie.
- Ładniusie -
- Wiem dzięki - mówie i gaszę papierosa butem.
- Idziemy? - Pytam mając nadzieję że mnie zaprowadzi bo dalej zbytnio nie ogarniam co i gdzie jest.
- Dawaj - mówi i idze a ja za nią. Idę za nią i widzę że inni uczniowie się na mnie patrzą ale autentycznie jebie mnie to. Mijamy nowoczesne korytarze z szafkami choć mto by się spodziewał że raki stary budynek w środku będzie nowoczesy i zupełnie inny. Wchodzimy na stołówkę w której było dość dużo uczniów. Stołówka była ogromna a w środku było dużo białych okrągłych stolików no i lada z jedzeniem. Przystaje na chwilę i się rozglądam i na samym środku stołówki widzę osoby które widziały mnie dajebaną w trzy dupy ale to może i dobrze bo jak jestem pijana to jestem milsza. Podchodzę razem z Raven do stolika przy której siedziały najbardziej losowe osoby jakie się dało. Siadam i widzę zaskoczone miny Atona i Roma do których wlaśnie się przysiadłyśmy.
- Za jakie grzechy - Mówi sarkastycznie Aston.
- Też się cieszę że cię widzę, nawet nie wiesz jak bardzo - Mówie z sztucznym uśmiechem na co on przewraca oczami a Rom parska śmiechem.
- Co tu robisz? - Pyta Rom.
- A nie widać? - Pokazuje na mój mundurek szkolny który i tak każdy ma taki sam.
- Właśnie zapomniałam zapytać - Mówi Raven na którą jakoś dziwnie wpatrywał się Aston. Biedna aż mi się jej żal zrobiło aczkolwiek nie znam ich zbyt długo ale czuję że ten siwo włosy dupek jest w niej zakochany.
- Żyjesz po wczoraj - dokańcza.
- Żyje ale byłam trochę zawiedziona że nikt się nie ściął- mówie.
- Ścigali się zanim przyszłaś wpadnij w kolejny weekend to załatwię coś specialnie dla ciebie-Mówi Rom i z uśmiechem puszcza mi oczko i już miałam odpowiedzieć gdy dostałam sms od nieznanego numeru. O wkońcu sobie o mnie kochać przypomniał, myślę bo ostatnie chwile były dość spokojne i nie że chcę aby tamci mnie złapali bo wtedy już totalnie wyjdę na chorą psychicznie ale życie jest jakieś nudniejsze w tej Angli.Nieznany numer: Musisz coś wiedzieć.
Ja: Co?
Lekko marszczę brwi bo czuję że to nie on pisze.- Esmeray wszystko dobrze - Pytam mnie Rom a mi się zaczynają lekko trząść ręce już sama nie wiem dlaczego.
- Tak tak - Mowie i udaje uśmiech co mi wychodzi bardziej jak jakiś pewnie grymas ale trudno.
- Napewno bo coś zbladłaś? -Pyta tym razem Raven a Aston tylko mi się przyglądał.
- Tak na pewno - Odpowiadam już zimniej i czekam na wiadomość którą zaraz dostaję.Nieznany numer: Nie ma go.
I te trzy słowa sprawiają że zaczyna robić mi się ciemno przed oczami ,a ręce jeszcze bardziej mi się trzęsą.
Jak go nie ma to są dwie opcje albo jest właśnie w Angli i mnie szuka albo go zabrali. Z przerażeniem na twarzy wstaję od stołu i nie mówiąc ani słowa odchodzę kawałek i dzwonię do Artesa. Reszta pierw chciała do mnie podejść ale pokazałam ręką aby nie podchodzili na razie a w tym czasie do stolika dosiadł się jeszcze jakiś chłopak i dziewczyna nie przyjrzałam się dobrze bo wkońcu odebrał. Nie daje mu nawet powiedzieć słowa.- Gdzie jest kurwa Leonardo? -
***
Ozyrys
Dzisiejszy dzień był tragiczny choć mineła dopiero 13 już miałem dość, na treningu dziś mi szło koszmarnie a muszę się przygotować na walkę która odbędzie się chyba za tydzień. Po treningu przyszła do mnie Laura która męczy mnie od wczoraj. Nie chodziłem z nią znaczy pare razy się pieprzyliśmy ale mówiłem jej wiele razy że nie szukam na razie dziewczyny a na i tak by nie wyszło ale widać nie rozumie. Laura była wysoką szczupłą blondynką która wyglądała jak księżniczka z któreś bajki disneya. Miała ładne delikatne rysy twarzy i zgrabną figurę. Była bardzo ładna lecz nie szukam teraz barbie. Idę właśnie do stołu z laurą niezbyt zadowolony gdzie siedzą moi znajomi którzy nie mają za dobrego mniemania o laurze ale trudno. Siadam do stołu z grymasem na twarzy a laura siada obok.
- O Ozyryz jesteś - Mówi Raven nawet nie patrząc na Laure ponieważ one to były na ścieżce wojennej już od podstawówki. Mają jakieś dziwne miny ale nie rozumiem czemu.
- Wszystko git? - Pytam i opieram głowę na ręce.
- Ta tylko taka nasza koleżanka chyba ma jakieś problemy - Mówi laura i uważnie obserwuje coś z boku. Mój wzrok skupia się na czarno włosej dziewczynie która chyba wkurzona rozmawia z kimś przez telefon.
- To ona? - Pyta Laura na co Raven jej niechętnie odpowiada.
- Tak to Esmeray -Mówi dość chłodno jak na nią. Esmeray coś mi się kojarzyło ale nie wiedziałem jeszcze co. Patrze na braciszka który chyba za nią nie przepadał.
- Znamh ją od wczoraj a już..- mówi Raven ale przerywa jej Rom.
- Ja już wcześniej pisała do mnie o wyścigi -Mówi jakby dumnie. Nawet nie zauważyłem kiedy Laura odeszła ale już trudno po chwili znowu zerkam ma czarnowłosą a ona właśnie chowa telefon i łapię z nią na moment kontakt wzrokowy. Była ładna długie jak już wspomniałem czarne włosy opadały jej na ramiona a jej zielone oczy idealnie z nimi kontrastowały. Miała ostrawe rysy twarzy mały nos, wiśniowe pełne usta umalowane błyszczykiem i kolczyk w brwi którego wcześniej nie zauważyłem.
- A to nie ta Esmeray o której mówiła nam mama? - Pyta Aston a mnie nagle olśniewa. To ją wtedy widziałem jak jej rodzice przyszli do nas na obiad.
- To wy się znacie? -Pyta zaskoczona Raven.
- Nie znamy ale ostatnio przeprowadziła się do domu naprzeciwko nas - Mówi z wyrzytem znudozny.
- O to wkońcu będę miała powód aby do was przychodzić - Mówi z małym uśmiechem Raven a ja odwracam głowe aby znowu na nią spojrzeć ale jej już nie było. Zniknęła.___
🥰🥰
CZYTASZ
Shadows of Desire
Romansa19 letnią Esmeray Sokolov razem z rodziną przeprowadzają się chcąc zacząć nowe lepsze życie bez probelmów w Angli. Przyjeżdżają na luksusowe osiedle w Frognal Way gdzie ich sąsiadką okazuje się stara przyjaciółka Jej mamy, która ma 3 synów. Esmera...