Rozdział 17. Proste przyjemności: Kakao i czekolada 🌺

6 1 0
                                    

Siedziałam na kanapie pod kocem w salonie w posiadłości Nicholsonów. Widziałam dużo rzeczy, wiele śmierci, ale nie takie coś. Cały czas miałam w głowie obraz martwej Bell. Jej oczy były puste, a ciało nieruchome, jakby wszystko, co kiedyś było w niej żywe, zniknęło na zawsze. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda, że ten filmik, który zobaczyłam, był rzeczywiście tym, czym się wydawał. I to, co mnie najbardziej przerażało, to fakt, że to wszystko było związane z nimi – z Nicholsonami.

Bracia nie byli obecni, gdy oglądałam to wideo po raz pierwszy. Pokazałam im to po chwili, a oni przekazali wideo Sallywanowi - tego brata Nicholson, jeszcze nie poznałam.

- Lizz? - Usłyszałam głos, który wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłam się. Z progu stał mężczyzna, którego jeszcze nie poznałam – średni z braci Nicholson. Sallywan. - Jak się czujesz?

Miał na sobie ciemne dżinsy i koszulę, która idealnie pasowała do jego sylwetki. Jego twarz była twarda, z surowymi rysami, ale jednocześnie miał coś w oczach, co sugerowało, że zna ból. Był wyższy od mnie, ale w jego postawie było coś spokojnego, wręcz wyważonego.

- Nie wiem – odpowiedziałam szczerze, patrząc w jego ciemne oczy. - To wszystko... jest straszne. Bell... Ona... To był koszmar.

Sallywan usiadł obok mnie na kanapie, zostawiając odpowiednią przestrzeń. Był blisko, ale nie zbyt blisko. Czułam, że szanuje moje granice.

- Wiem, że to trudne. Ale nie musisz tego przechodzić sama – powiedział, zerkając na mnie z nieco smutnym wyrazem twarzy. - Jeśli chcesz, możemy o tym porozmawiać. Albo po prostu siedźmy tutaj razem.

- Czasami was nie rozumiem - westchnęłam - czasami porywacie mi bliskich zastraszcie mnie a raz jesteście mili. Miłe to akurat ale zaczynam się gubić.

Sallywan skinął głową, jakby rozumiał, co mam na myśli. Jego spojrzenie stawało się bardziej przenikliwe, jakby zastanawiał się nad moimi słowami, ważąc każde z nich.

- Tak to już jest, Lizz - odpowiedział powoli, jakby starając się dobrać odpowiednie słowa. - Czasami zachowujemy się tak, jakbyśmy byli kimś innym. Zawsze musisz pamiętać, że w tej rodzinie, w tym świecie, wszystko jest bardziej skomplikowane, niż się wydaje. To, co widzisz, to tylko fragment większej całości. Wiesz, że nie wszyscy w tej rodzinie są tacy, jak ich malują?

Jego słowa były jak zimny prysznic. Nie do końca wiedziałam, co miał na myśli, ale czułam, że wciąż nie powiedział mi wszystkiego. Z jednej strony to, co mówił, miało sens. Z drugiej strony nie umiałam tego do końca pojąć. Moje życie z Nicholsonami zmieniło się w coś, czego nie potrafiłam kontrolować. Zbyt dużo niewiadomych, zbyt dużo sekretów.

- Chciałabym po prostu zrozumieć - powiedziałam cicho, przytulając się mocniej do koca, jakby chciałam się w nim schować przed wszystkim, co się działo.

Sallywan patrzył na mnie przez chwilę, milcząc. Po jego twarzy przemknął cień emocji, który trudno było odczytać, ale wyczuwałam, że coś go dręczy. W końcu spojrzał na mnie z determinacją.

- Wiem, że to niełatwe, Lizz. Czasem musisz sięgnąć głębiej, żeby poznać prawdę. Ale nie zawsze jest tak, jak ci się wydaje na początku. Może to, co widzisz, nie jest całą historią. Może nie rozumiesz jeszcze wszystkiego. Nie chcę cię straszyć, ale... ten film, który widziałaś, to tylko jeden element układanki. Jeśli chcesz to zrozumieć, musisz być gotowa na więcej. Na rzeczy, które mogą cię zaskoczyć, a może i przerazić.

Zamarłam, czując, jak w moim ciele rośnie napięcie. To, co mówił, miało w sobie coś mrocznego, coś, czego nie byłam pewna, czy chcę poznać. Z drugiej strony poczułam, że muszę to zrobić. Muszę zrozumieć, dlaczego Bell musiała zginąć. I co to wszystko ma wspólnego z Nicholsonami.

DEVILSHER | TOM IWhere stories live. Discover now