[10] Co w trawie piszczy

24 5 1
                                    

Użytkownik do którego dzwonisz niestety nie odpowiada.

- Kurwa... Sandy...

Leon zalewał telefon przyjaciela wiadomosciami oraz nie odebranymi połączeniami. Był zły. Wściekły.

Przecież umawiał się z Sandy'im na spotkanie. Daje mu kosza, czy co? Przecież nawet nie byli razem...

Dość tego. Zobaczymy co takiego ważnego robisz.

Po czym narzucił na siebie pierwszą lepszą bluzę i szybkim krokiem ruszył w stronę domu... Sandi'ego.

* * *

Sandy stał na pustkowiu. Pod nim była trawa a dookoła parę pagórków.

- Leon... Leon!

Wołał bezradnie. Wiedział przecież, że to kolejny sen w którym mieli się spotkać. Ale Leona... Nie było. Siedział tu całkiem sam. Czas spędzony tu dłużył mu się coraz bardziej. Prawdę mówiąc... Może faktycznie spędził tu za dużo czasu...

* * *

Rozległ się dzwięk dzwonka do drzwi.

- O! Cześć Leon.
- Dzień dobry prosze pani. Ja do Sandi'ego.
- Mogłam się domyślić. Wejdź. Sandy śpi ale... Wiem, że jestście dobrymi przyjaciółmi więc... obudzisz go.

* Matka chłopaka puściła mi oczko. Miło mi, że tak bardzo mnie polubiła. Ale znalazłem już powód zachowania Sandi'ego. On poprostu śpi! To do niego nie podobne, jeśli by tak pomyśleć... *

Rozmyślał Leon idąc po schodach.

- Sandy leniu wstawaj! San..?

Sandy co prawda był na łóżku i spał ale... Było coś dziwnego w jego zachowaniu. Był cały spocony... lecz wtulony w poduszkę jakby było mu bardzo zimno. Nie zareagował na jego imię.

- Sandy, wszystko dobrze? Halo...

Chłopak usiadł na krawędzi łóżka. Nagle Sandy powiedział jakiś ciąg słów który zupełnie nie miał sensu... Najprawdopodobniej przez sen...

Pomóż... Śpij... Kochaj...

Leon nie był gotowy na to aby Sandy znienacka się odezwał przez co się przestraszył. Odskoczył od niego lecz słowa dały mu do myślenia. Przecież więź między nimi nie była zwyczajna. Byli połączeni przez sen.

"Kochaj..." Leon wziął te słowa do serca. Bardzo blisko serduszka. Czuł je. Czuł sympatie do drugiego. Niewiedział co ma zrobić ale poprostu posłuchał słów Sandi'ego. Podszedł do szuflady biurka w której Sandy trzymał tabletki nasenne. Były one na miejscu. Wziął jedną do buzi i ją połknął... "Śpij..."
Podszedł do łóżka przyjaciela po czym dał mu delikatnego całusa w czoło... "Kochaj..." po czym położył się obok Sandi'ego i odpłynał.

* * *

- Strasznie tu wieje co?
- Huh..? L-leon? To naprawdę ty! Czekałem na ciebie! Gdzie byłeś!
- Żartujesz sobie? Przecież spotykamy się nocy a jest już południe!
-... Naprawdę...? Być może mogło to wyglądać tak, że zarwałem nocke... ehe...
- ... Sandy.
- ... Hm?
- ... Ja cię...-

* * *

- Leon!

Leona obudziło natarczywe szturchanie w ręke. Był to Sandy któremu jeszcze przed chwilą próbował wyznać miłość we śnie. Żałosne.

- Narobiłeś mi strachu!
- Przepraszam... ostatniej nocy nie czułem się najlepiej... Zresztą teraz też nie... Czuje się jakbym miał gorączke...
- Mmm... To ja spadam... Nie chce się zarazić mam już wystarczająco nieobecności w szkole...
- Spoko... Przekaż tylko dla mojej mamy żeby do mnie zjarzała bo nie mam siły sam wstać.

Powiedział Sandy z uśmiechem. Leon poczuł się jakby chłopak go wykorzystywał!

- Dobra... Ten jeden raz...
- A... I następnym razem jak się spotkamy dokończ "to" zdanie. Chcę je usłyszeć...

* * *

The random urge żeby napisac kolejny rozdzial tej ksiazki ktory dopada mnie raz na 3 miesiące jest straszny... 😥

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 18 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Ciche dni, Głośne noce" - Leon x Sandy Brawl StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz