Rozdział XXVIV

22 4 0
                                    

Świt przedarł się przez ciężkie, zasłonięte kotary mojego pokoju, rozpraszając mrok i przynosząc ze sobą niechcianą rzeczywistość. Minęła noc, ale mimo tego ja wciąż czułam chłód tamtego tajemniczego korytarza, a słowa mojej matki z listu ciążyły mi w głowie. Wpatrywałam się w sufit pokoju i rozmyślałam o wszystkim co wczoraj się zdarzyło i co udało mi się przypadkiem odkryć na temat mojej mamy. Penelopa obróciła się na drugi bok w swoim łóżku, nie chciałam jej nie potrzebnie budzić krzątaniną po pokoju, więc czuwałam dalej w ciepłym łóżku rozmyślając. Wczoraj gdy wydostałyśmy się z korytarza z powrotem do biblioteki, Penelopa zapieczętowała wejście zaklęciem i kazała mi przysiąc, że nigdy tam nie wrócę i nikomu o tym nie wspomnę. Choć nie pokazywała tego dosadnie na początku, była na mnie wściekła i czułam, że wpłynęło to mocno na naszą znajomość. Nie potrafiłam jej wytłumaczyć dokładnie co się ze mną wczoraj działo w tym archiwum, że było to silniejsze ode mnie samej. Zresztą Penelopa i tak nie chciała słuchać. W głębi serca mnie to zabolało, ale musiałam pamiętać, że moje życie tutaj dopiero się zaczyna i nie koniecznie wszystkie przyjaźnie przetrwają. 

Wyciągnęłam spod poduszki zdjęcie, które podwędziłam z tamtego pomieszczenia. W biurku schowałam również list. Wpatrywałam się w fotografie przygryzając nerwowo wargę. Moja matka – Jane, pisała wiadomość dla swojej mamy, czyli mojej babci. Babcie od strony ojca znałam, ale nigdy nie poznałam dziadków od strony matki. Jane zawsze mówiła, że dziadkowie zmarli w wypadku na łodzi i byłam za malutka aby ich zapamiętać... Teraz jednak sytuacja diametralnie się zmieniła. Nie mogłam ufać temu co powiedziała w obliczu wszystkiego co się dowiedziałam szczątkowo na jej temat oraz o sobie. Czy to mogło oznaczać, że kobieta ze zdjęcia była w rzeczywistości moją babcią? Kim w takim razie była skoro Jane odchodząc z akademii wiedziała, że ją tym mocno zrani i rozczaruje. Czy też matka nie powinna wspierać córki w tak trudnych decyzjach?

Moje przemyślenia przerwał szelest pościeli i ciche ziewnięcie, Penelopa właśnie zaczęła się budzić. Szybko ukryłam zdjęcie pod poduszką i spróbowałam się rozluźnić. Dostrzegłam, że Pen w końcu otworzyła oczy, ale nie spojrzała w moją stronę. Zaczęła się lekko przeciągać wciąż unikając kontaktu wzrokowego. Zmarszczyłam brwi, było coś sztywnego i nerwowego w jej ruchach, jakby nie chciała na mnie spojrzeć. 

– Już nie śpisz? – zapytałam w końcu. 

Dziewczyna hardo patrzyła w sufit, widziałam napięcie wypisane na jej twarzy. 

– Pen, ja... - zaczęłam chcąc oczyścić atmosferę. 

– Nie chcę o tym rozmawiać. – przerwała mi szybko, siadając gwałtownie na brzegu swojego łóżka i sięgając po szlafrok zawieszony na krześle przy biurku. – To, co wczoraj się stało, nigdy nie powinno się wydarzyć i doskonale o tym wiesz.

Czułam jak jej słowa wpijają się we mnie jak igły. Z jednej strony byłam zaskoczona jej reakcją, finalnie nie stało się nic złego, a nie było sensu dalej brnąć w te sprzeczkę. 

– Wiem, że jesteś zła Pen. – zaczęłam ostrożnie próbując przełamać napięcie między nami. – Ale musisz zrozumieć, że coś mnie tam przyciągało. To nie była tylko ciekawość. To było jak zew, jak wołanie. Prowadziła mnie jakby intuicja i silne przeczucie. Tłumaczyłam Ci wczoraj, a raczej próbowałam wytłumaczyć... Nie mogłam się cofnąć... 

Penelopa spojrzała na mnie, tym razem z mieszanką irytacji i żalu.

– I dlatego właśnie jest to tak niebezpieczne. Mówiłam Ci, że niektóre runy, które tam były to silne zaklęcia! Mogły Ci namieszać w głowie...uhh  – powiedziała poirytowana, zakładając ręce na piersi. – Jeśli dyrektorka dowie się, że węszyłyśmy tam gdzie nie powinnyśmy, możemy mieć poważne problemy. Mogą nas nawet wydalić! 

– Zapieczętowałaś wejście zaklęciem, więc nikt się nie dowie z uczniów ani nauczycieli. Spokojnie... – odpowiedziałam, próbując ją uspokoić.

Westchnęła ciężko, jakby moja odpowiedź tylko pogorszyła sprawę i dała jej coś do zrozumienia na mój temat.

– Nie chodzi tylko o akademię, Lalin. Chodzi o to, co to wszystko oznacza dla ciebie samej. Twoja matka uciekła stąd, wyrzekła się swojego jakiegoś dziedzictwa, zostawiła list, który znalazłaś. Rozumiem, że to dla Ciebie zagadka i jesteś tym zafascynowana, ale możesz sobie tylko tym zaszkodzić. Akademia jest pokręcona, ok? Ale jest jednocześnie bezpieczną ostoją dla wielu osób od pokoleń. Trafiłaś do miejsca, w którym dzieją się rzeczy o których wcześniej nawet nie śniłaś, doceń zaszczyt jaki Cię spotkał. Nie poddawaj się szaleństwu, które może Ci zaszkodzić... wtedy w tej komnacie... bałam się Ciebie... nie byłaś sobą... 

Zamilkłam, bo wiedziałam, że miała rację. Jednak równocześnie zdawałam sobie sprawę, że nie mogę tak po prostu odwrócić się od tego, co odkryłam. To chodziło o mnie i moją rodzinę, Penelopa niekoniecznie mogła to rozumieć... Coś musiało się tu wydarzyć, a moja matka brała w tym udział. Pamiętam jak do ostatniego momentu nie chciała abym tu się uczyła, gdyby nie Ophelia i ta dziwna wizja pewnie nie pozwoliła by mi wrócić. Tu musi chodzić o coś więcej... 

– Nie zamierzam udawać, że nic się nie stało – powiedziałam w końcu, starając się brzmieć stanowczo. – Moja matka skrywała tajemnice, które teraz są częścią mnie. Jeśli mam tu być, chcę wiedzieć dlaczego odeszła oraz dlaczego tak wiele lat ukrywała przede mną ten fakt, i nie pozwoliła mi się tu uczyć. 

Penelopa wyglądała na zmęczoną tą rozmową. Wstała i podeszła do okna odchylając kotary.

– Wiesz co? Rób co chcesz, Lalin, ale nie mieszaj mnie w to więcej. – powiedziała chłodno. 

Zamilkłam, czując jak ciężar jej słów przygniata mnie do łóżka. W ciszy patrzyłam jak szykuje się do wyjścia. Kiedy już była gotowa zatrzymała się przy drzwiach.

– Nie zrozum mnie źle – powiedziała cicho odwracając się w moją stronę. – Martwię się o ciebie, ale nie mogę być częścią czegoś co jest destrukcyjne dla Ciebie, a przy okazji może zaszkodzić mnie i mojej edukacji tutaj. Mogę pomóc Ci nadrobić materiał i ogarnąć sprawy związane z akademią, a nawet stanąć w twojej obronie w przypadku Arabelli, ale ta sytuacja z teraz to dla mnie za dużo. Przykro mi. 

Nie czekając na moją odpowiedź wyszła, zostawiając mnie samą z moimi myślami i tajemnicami, które ciążyły mi coraz bardziej. Wiedziałam jedno – nie mogłam się teraz wycofać nawet jeśli Penelopa dała mi jasno do zrozumienia, że tego nie popiera . Musiałam odkryć prawdę. Nawet jeśli oznaczało to, że będę musiała działać sama. 

Po wyjściu przyjaciółki cisza, która wypełniła pokój, zdawała się być bardziej przytłaczająca niż jej ostre słowa. Patrzyłam na drzwi, które za sobą zamknęła, jakby spodziewając się, że jeszcze wróci. Ale wiedziałam, że nie wróci. Przynajmniej nie teraz. Westchnęłam ciężko i usiadłam na brzegu łóżka. Zmrużyłam oczy, próbując zebrać myśli, ale w głowie miałam chaos. Wyciągnęłam zdjęcie spod poduszki i po raz kolejny przyjrzałam się fotografii jakbym mogła dojrzeć tam całą prawdę. Zanim zdążyłam pogrążyć się w dalszych rozważaniach, poczułam chłodny powiew wiatru. Spojrzałam w stronę okna, Penelopa najwyraźniej zostawiła je uchylone. Powietrze przyniosło zapach wilgoci i ziemi, jakby zwiastowało zbliżający się deszcz. Wstałam, podeszłam do parapetu i spojrzałam na dziedziniec akademii. Uczniowie krzątali się w pośpiechu, niosąc książki i zwoje papieru, a gdzieś w oddali zauważyłam znajomą sylwetkę Ophelii, która wydawała się z kimś żywo rozmawiać. Sprowadziło mnie to nieco na ziemię i przypomniało, że wciąż stercze w piżamie i nie jestem kompletnie gotowa na zajęcia, a tym bardziej na śniadanie. Odłożyłam fotografię do biurka i rzuciłam się pędem do łazienki się wyszykować.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz