Rozdział 8

167 74 134
                                    

Aśka

🤎

Nie wiem, jak mi się to udało, ale no… nie ukatrupiłam gada.

Cytując postać z mojego ulubionego filmu "tosz to szok".

No serio. Śmiem sądzić, że nawet matka Teresa, by tego nie wytrzymała.

A szło mu już tak dobrze... chociaż w sumie, to nie.
Jedyne co mu wyszło, to pizza, którą mi przywiózł. A że była zamówiona, to nie wiem, czy nawet za to powinnam być mu wdzięczna.
Reszta to już, tylko wystawianie moich nerwów na próbę.

Cały wieczór tylko głupie uwagi i przytyki. 

A to, że wciągam jedzenie jak odkurzacz i nic dla niego nie zostanie. - A zjadł tylko jeden kawałek i mielił go tak długo, że aż miałam wrażenie, że robi to specjalnie.

A to, że nie potrafię przyjmować gości, bo nawet nic do picia mu nie zaproponowałam. - Chociaż poleciał i przyniósł mi w największym kubku, mój ulubiony soczek, a sam zrobił sobie tylko niewielką kawę, twierdząc, że nie chce mu się pić, ale parę łyków zrobi, żeby mieć siłę siedzieć przy papierach. I o to było to całe halo! O kilka łyczków!

Nie dość, że mnie wkurzał swoim ględzeniem, to jeszcze noga zaczęła mi dokuczać, więc siłą rzeczy… no nie potrafiłam tego powstrzymać. Sapnęłam sobie kilka razy ciężko. I oczywiście musiał się załączyć.

 - Sapiesz tak głośno, że pracować nie mogę.

- Na siłę cię tu nie trzymam. Tam są drzwi.

- O nie. Ja tu zostaję. Ale ty - wstał od stołu i łapiąc za rączki wózka, zaczął mnie kierować w stronę mojego pokoju.

- Co robisz?!

- Wyprowadzam cię. Idziesz spać.

- Jak ci przeszkadza moja obecność, to jedź do domu!

- Cicho.

No dacie wiarę?! Uciszył mnie! I to jeszcze parokrotnie później, kiedy próbowałam się wykłócać.

Następnie podniósł mnie z wózka, posadził na łóżku i rozglądając się po pokoju, spytał - Piżamka, gdzie?

- Co?

- No, w co mam cię przebrać?

- Pogrzało cię?! W nic mnie nie będziesz przebierał!

Przewrócił oczami i sam zaczął szukać. Zbyt długo mu to nie zajęło, bo leżała pod poduszką.
Złapał za satynową koszulkę i rozciągając ją w dłoniach, zaczął się jej przyglądać. - Hm - zamruczał parokrotnie, po czym stwierdził. - Nie powinnaś tak paradować, przy dzieciach.

- Oddawaj to - próbowałam mu ją wyrwać, ale podniósł ją poza zasięg moich rąk. - Nie paraduję tak przy dzieciach - zawarczałam.

- Z pokoju też tak nie wychodzisz?

- A gówno cię to obchodzi. Powiedziałam, oddaj!

- Oj, nie ładnie tak mówić - zacmokał, kręcąc głową. - Łapki w górę - dodał i złapał za dół mojej koszulki.

- Zwariowałeś?! Nie rozbiorę się przed tobą!

- Nie ma tam niczego, czego bym już nie widział.

- Zamknij się!

- Podnieś ręce!

- Nie! 

Tie-BreakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz