Rozmowa nie przebiegała lepiej, niż Yosano to sobie wyobrażała. Kiedy mówiła, Ranpo nie przerywał jej więcej niż kilka razy. Nie był to przejaw jakiejś niespotykanej u niego powściągliwości czy umiejętności samokontroli — po prostu to, co mówiła Akiko zdawało się szokowa go na tyle, by brakowało mu słów.
Kobieta starała się formułować wypowiedź najdelikatniej, jak potrafiła, momentami aż do naginania prawdy. Pomimo swoich starań była pewna, że informacja o zawieszeniu Ranpo w sprawie, w którą tak się angażował, mogła prowadzić wyłącznie do awantury.
Nieważne, jakimi zdolnościami mediacyjnymi popisywali się prezes i ona. Każde wypowiedziane przez nich zdanie wyłącznie odwlekało to, co miało się okazać nieuniknione.
Wreszcie w dzielonej wypowiedzi nadeszła pauza, której nie było czym zapełnić. Powiedzieli wszystko, co w tamtej chwili mogli — pozostało czekać na odpowiedź.
Spodziewając się konfrontacji Yosano zacisnęła mimowolnie wargi i przeniosła wzrok na Fukuzawę. Ten wydawał się być nieco spokojniejszy, niż podwładna, ale jego postawa nie wskazywała na rozluźnienie.
Chwilę mijały, a salon Yosano pogrążał się w ciszy przerywanej czasem nieskładnym jąkaniem Ranpo. Akiko ciężko było liczyć na uniknięcie wybuchu. Prezes mógłby przynajmniej wrócić do siebie, ona niestety musiała mieszkać z przyjacielem i osieroconym zwierzątkiem.
Wbrew nikłym co prawa, ale długo żywym nadziejom Yosano pomieszczenie po ciszy zapełnił jazgot, od którego szybko rozbolała ją głowa.
Początkowo sens słów wylanych z ust Ranpo nie mógł do niej dotrzeć. Na szczęście w jej miejsce wstąpił ich szef. Potrzebowała chwili, by zaczęły do niej docierać wyrzucane przez nich błyskawicznie zdania.
- Przecież to oddzielne sprawy! Nie musicie mnie odsuwać od obu!
- Są zbyt ściśle powiązane, to i tak dla ciebie zbyt dużo.
- Nie możecie za mnie decydować, co jest dla mnie dobre!
- Po twoim dotychczasowym zachowaniu wnioskowałbym raczej, że jestem zmuszony to robić.
Fukuzawa starał się mówić spokojnie, ale to jak zaciskał palce i jak drgały mięśnie jego twarzy, wskazywało na to, że ledwo mu to wychodziło.
Akiko próbowała im przerwać, choć sama nie miała pewności, czy załagodzenie sytuacji było w tamtej chwili możliwe. Po prostu coś w ich widoku i tym, jak mówili, wywoływało u niej przeczucie, że nie powinna pozwalać, aby taka wymiana zdań trwała. Przeczucie, że z każdym zdaniem mogło paść coś nieodwracalnego.
Chwilę zdawali się wyłącznie wracać do argumentów postawionych wcześniej. Jego dobro, dobro śledztwa, zbyt duży wpływ emocjonalny, stan zdrowia, niebezpieczeństwo, sprawa stająca się zbyt personalna...
Ranpo próbował się kłócić, choć wypowiadanym w emocjach słowom brakowało zamierzonego sensu. Prezes wracał do tych samych argumentów, ale za każdym powtórzeniem coraz bardziej brakowało w nich początkowej delikatności. Ton stawał się ostrzejszy, a zwykle dyskretne, ledwo dostrzegalne gesty coraz wyraźniej zdradzały irytację, jeśli nie złość.
- Chcecie mnie odsunąć, żeby nikt nie zajmował się sprawą Poe, tak?
- Gwarantuję, że podejmiemy możliwie najlepsze decyzje. Zwłaszcza że sprawa jego... - zaciął się na chwilę. Nie miał pewności, czy mógł powiedzieć to, co początkowo zamierzał. – Zwłaszcza że jego sprawę już prawie można uznać za rozwiązaną.
CZYTASZ
Niezakończony świat [Ranpoe]
Hayran KurguCzasami nasze marzenia potrafią stać się naszym największym przekleństwem... Poe w końcu udało się dokonać tego, na co pracował przez lata - stworzył doskonałą powieść detektywistyczną. Jednak właśnie wtedy dotarło do niego, że już dawno zmienił sw...