gdybym tylko
podjął jakąś pracę i na rozwój przyjął asumpt
byłbym kimś ważniejszym niż masy czaro-szarne
godzę się na bycie gorszym rodzinny koncept
jednak ciągle marzę by moje słowa były ważnegdybym tylko
zadbał o rodzinę jak dbam zwykle o status
może "kocham" z rana byłoby prawdziwsze
syn mnie pyta "tato po co ci ten brabus,
jeśli z mamą weekendami nie wychodzisz nigdzie"gdybym tylko
miał odwagę spojrzeć prawdzie w oczy
nie budował gniewu gdy policzki palą
mógł na ciebie spojrzeć i wiedzieć co co znaczy
nie słuchał tych kłamstw co mi usta pchajązawsze mówię co by było gdyby
tam aż na górze z okien lecą szyby
chwila przerwy największym mym pragnieniem
czas patrzy na ręce ze zwierzęcym łaknieniem
czy zdążysz? mnie pyta
nie zdążę. odpieram
za rękę się chwytam
do krańca docieram
prowadzę jak we mgle
w kolumnie pojazdów
coś pali się we mnie
użyję więc objazdów
piszę do was
by coś po mnie zostało
wyryj mi na grobie
zwykle robił za mało
CZYTASZ
o tym co widzę (nie tylko oczami)
Poetrycześć, te wiersze to moja odskocznia, próba odreagowania i chęć opisania mojego punktu widzenia na otaczającą mnie rzeczywistość w danej chwili, jeśli komuś się spodoba to super, jeśli nie to chętnie poznam konstruktywny komentarz