ROZDZIAŁ 30.

5 3 0
                                    

- Hej, mała. Gdzie już jesteś? – Daniel chyba po raz trzydziesty dzwoni z tym samym pytaniem.

- Wjeżdżam na podjazd. – Odpowiadam nieco zirytowana. – Nalej mi wina, proszę.

- Jadłaś coś? – Słysząc poważny ton chłopaka miałam ochotę zajebać głową o kierownicę. Dlaczego musi być taki zaborczy?

- To zrób mi kanapki i nalej wina. Okej? – Westchnęłam.

- Zrobiłem kolację, a nad winem pomyślimy. Mamy gości.

- Ok, zaraz będę.

Wchodząc do domu usłyszałam głośne rozmowy. Nie zauważyłam nikogo na dole, więc pewnie wszyscy siedzieli na piętrze, gdzie od razu się skierowałam. Przekraczając próg do moich nozdrzy dotarł zapach jedzenia, alkoholu i ... zioła? Palili beze mnie?

- Hej. – Zaczęłam patrząc na znajomych. Byli tu dosłownie wszyscy.

- Hej. – Odpowiedzieli chórem.

Od razu usiadłam pomiędzy Daniela, a Aleksa i przejęłam blanta, którego trzymał łysy. Zaciągnęłam się używką i czekałam, aż moja głowa stanie się lekka. Miałam taką szczerą nadzieję. Oby nie było to kolejny „kąsacz" , który zmiecie mnie z planszy i jedyną rzeczą, którą zrobię będzie leżenie i jedzenie.

Pamiętam, kiedy paliłam z Wiką i Hanią. Wika załatwiła palenie od jakiegoś randomowego ziomka, co nas trochę niepokoiło. Jak się później okazało miałyśmy dobre przeczucie, co do tamtego dilera, bo po jednym blancie wszystkie opadłyśmy z sił i od razu poszłyśmy spać. Taka to była impreza.

- Co jest? – Daniel patrzył na mnie uważnie. Wyglądał na złego... Pewnie wkurzył się o to, że palę.

- Nic. – Wzruszyłam ramionami. – Jestem zmęczona.

- Widzę, że coś jest nie tak. Chcesz pogadać?

- Nie ma takiej potrzeby, naprawdę... - Co mu miałam powiedzieć, że pojechałam pożegnać się z rodziną i cholernie mi z tym źle?

- Ola, przecież widzę...

- Daniel! – Warknęłam. – Nie potrzebuję pogadać, okej? – Może zbyt ostro zareagowałam na jego troskę, ale naprawdę nie chciałam o niczym rozmawiać. Nie czułam potrzeby, żeby mu się wygadać. Chciałam o tym po prostu nie myśleć.

- Dobrze. – Podniósł butelkę z piwem i upił łyk alkoholu. – Nałóż sobie. – Wskazał na talerz z jedzeniem. – Dopiero później pal. – Wyrwał mi blanta i oddał Aleksowi. Postanowiłam tego nie komentować i posłuchałam polecenia.

Kątem oka zauważyłam, że Ada nie uczestniczy w imprezie, bo tak można była nazwać tę posiadówkę. Siedzi oparta o kanapę i patrzy pustym wzrokiem w przestrzeń. Na pewno martwi się jutrzejszym dniem. Tak bardzo chciałabym ją teraz jakoś pocieszyć czy zmobilizować, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Strach, to normalna reakcja organizmu, więc jeśli sama tego nie opanuje, ja jej w tym nie pomogę. Postanawiam jednak podejść i z nią pogadać, bo chociaż tyle mogę zrobić.

- Hej, słabo się bawisz. – Usiadłam obok dziewczyny i szturchnęłam ją łokciem. – Co jest?

- Nie wiem, Ola. Martwię się. – Nie patrzyła na mnie, a jedynie skubała materiał swojej bluzy.

- Czym konkretnie? – Sięgnęłam po kieliszek z winem i wypijam go naraz. – Widziałam, że Daniel krzywo na mnie patrzy, ale postanawiam nie reagować.

Przecież mogę robić, co chcę. Jestem dorosła.

Bo jestem, prawda?

- Całym jutrzejszym dniem. Boję się o Natana, o Ciebie, o was... W dodatku mam wam pomagać, a nigdy w życiu nie musiałam tego robić, co mnie niesamowicie stresuje. – Przygryzła wargę i w końcu nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w nich wszystko to, o czym mówiła dziewczyna. Było mi jej trochę szkoda.

MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now