___________________________________________
Olivia Wilde
Dzień powrotu do Hogwartu zbliżał się dużymi krokami. Nawet nie zauważyłam kiedy a już stałam z walizką na peronie 9 i ¾ trzymając za rękę Mattheo.
Byliśmy tu ja, Mattheo i Theo. Nigdy nas nie opuści. Był jak nasze małe dziecko czasami irytował ale znosiliśmy go. Ważne że miałam go przy sobie. Chodzi mi o Riddle'a rzecz jasna!!
W mgnieniu oka już siedzieliśmy w jednym z pustych przedziałów, było strasznie cicho. Plotka o nadchodzącej wojnie rozbiegła się szybko. Mattheo wspominał mi o niej może dwa razy, nie chciał o tym rozmawiać. Nie chciał o nim rozmawiać.
Kompletnie go rozumiałam. Jego ojciec był dosłownym potworem. Jak można zrobić tyle złego swojemu dziecku?
- Jebany Voldemort - powiedział Mattheo zakładając sobie rękę na moje barki. - Wiedziałem że coś szykuje.
- Stary każdy wiedział. Cisza przed burzą. Było za spokojnie dla Pottera. - odezwał się Theodor. Spojrzałam na Mattheo zaniepokojona.
- Kochanie nie patrz tak na mnie - Wyczuł mój wzrok i spojrzał na mnie czule. - Co ci chodzi po głowie hm?
- Twoje zdrowie, martwię się. - Powiedziałam przytulając się do jego ciepłej klatki piersiowej.
- Przecież wiesz że będzie dobrze. Chodzę do tego psychologa tak? - Zaczęłam kiwać głową. - Misia nie smuć się damy radę poresztą to nie moja wojna ja już swoją przeżyłem. Przez całe życie. - zrobiło mi się go strasznie szkoda. Te wszystkie blizny które miał były przez tego potwora. Nienawidziłam go. Pierwszy raz od dłuższego czasu tak kogoś nienawidziłam.
Nasz przytulas przerwała pani sprzedająca moje ulubione słodycze. Kochałam tą starszą panią.
- Coś podać kochaneczki? - spytała z tym samym uśmiechem jaką ją zapamiętałam. Nic się nie zmieniła.
- Tak poproszę cztery czekoladowe żaby, fasolki wszystkich smaków i sok z dyni - Powiedział Theodor wstając i kupując jedzenie. - Coś dla was?
- Te cztery żaby są dla ciebie? - powiedział Mattheo rozbawiony.
- Tak zjem je i będę się na was patrzeć. - Zaśmiał się Nott. Dalej leżałam przytulając Mattheo. Było mi za wygodnie żeby wstać.
- A więc tylko tyle kochaneczku? - odezwała się w porę starsza kobieta.
- Tak dziękuję. - Theo zapłacił za zakupy i siadł na swoim miejscu zamykając drzwi naszego przedziału.
Podróż minęła spokojnie. Udało mi się nawet zasnąć na jakieś dziesięć minut. Obudził mnie trzęsący się ze śmiechu brzuch Mattheo. Kochałam go takiego szczęśliwego. To nie znaczy że nie kochałam go jak był smutny. Kochałam go w każdej postaci.
Wyszliśmy z pociągu kierując się do zamku który tak naprawdę był naszym drugim domem. Gwiazdy na niebie były tak samo piękne jak zawsze a księżyc był mała podkówką. Wszystko było tak samo magiczne. Jesteśmy przecież w najbardziej magicznym miejscu na świecie tak?
Czułam jak Mattheo oddycha spokojnie. Wyglądał majestatycznie nigdy się nie przyzwyczaję do jego urody. A do charakteru? Mattheo może wydawać się złym groźnym wielkim wilkiem lecz tak naprawdę jest małym pupilkiem. Za bardzo się przejmuje, kocha się przytulać i kocha jak ktoś mu mówi coś miłego. Jest bardzo mądry - mało kto to wie - zawsze ma dużo mądrych rzeczy do powiedzenia. Muszę przyznać fakt, że wzbudza strach swoim "strasznym" wizerunkiem (bliznami które nieszczęśliwe znajdowały się na jego twarzy). Lub po prostu ludzie boją się nazwiska Riddle.
CZYTASZ
THE SMELL OF CIGARETTES || Mattheo Riddle || 1️⃣8️⃣+
أدب المراهقين"Nienawidzę cię od początku twojej głowy i tych głupich czarnych włosów do końca stóp - Mattheo pocałował mnie mocniej trzymając moje ręce swoimi trzęsącymi"