~Rosemery~
To była ostatnia noc, kiedy jeszcze nie miałam męża. Mogłam się tym nie przejmować tak jakbym zrobiła normalnie. Przecież to tylko pierścionek na palcu i mężczyzna. Nieznajomy, ale przecież nie może być źle? Prawda?..
Od nigdy nie umiałam okazywać uczuć w odpowiedni sposób. Jedyne osoby, które były w stanie wytrwać ze mną musiały pracować latami, by mnie zrozumieć. Każdy uznawał mnie od razu za wredną, nieempatyczną zimną sukę, ale ja potrzebowałam ludzi dookoła mnie, którzy będą wiedzieli w jaki sposób ze mną rozmawiać. To wcale nie było tak, że się nie dało. Nikt po prostu nie umiał zatrzymać mnie przy sobie lub chociażby pokazać, że w minimalnym stopniu chcą mnie zrozumieć. Trwałam więc przy swojej niewielkiej grupie znajomych nie dopuszczając do siebie innych. Wiedzieli jak poprawić mi humor, jak sprawić bym się uśmiechnęła.
Tylko oni...
"Tylko oni Rose"
-Wyjdź mi w głowy- warknęłam stukając się ręką w bok głowy jakby to miało mi pomóc w zapomnieniu. Czułam się tak strasznie zażenowana sobą. Miałam brać następnego dnia cholerny ślub a myślałam o jakimś chłopaku z liceum. To było tak szczeniackie. Usiadłam na środku łóżka obwinięta w kołdrę i patrzyłam się w widok za moimi drzwiami balkonowymi, które były otwarte na oścież. Nie dośc, że zachowywałam się jak totalna smarkula myśląc o osobie, która dawno o mnie zapomniała nie mogłam wytrzymać we własnym pokoju bo kojarzyło mi się wszystko dookoła z tym brunetem. Za każdym razem spędzaliśmy noce na tym balkonie kiedy przyjeżdżał do mnie na noc. Rozmawialiśmy od południa do świtu. Razem leżeliśmy na moim łóżku oglądając filmy, bawiąc się z moimi psami lub po prostu zasypialiśmy.
Kiedy się rozstaliśmy mijały tygodnie. Na początku było wybornie. Czułam się nawet dobrze. Sądziłam, że skoro czułam się jakbym nic nie straciła tak mi zostanie. Dopiero po miesiącach zaczynałam tracić go i uświadamiać sobie, że naprawdę go już przy mnie nie ma.
Zapach jego perfum zniknął mi z pościeli. Moje ubrania zaczęły pachnieć moimi perfumami a nie jego. Miejsce w moim łóżku zaczęło się powiększać. Kiedy go w nim nie było wydawało się tak strasznie zimne i ogromne. Po pół roku musiałam sobie odtwarzać nasze wspólne filmiki nagrane by przypomnieć sobie jego głos. Moje serce za każdym razem pękało, kiedy widziałam, jak się śmiejemy robiąc głupie miny do nagrań. Byłam jakąś straconą wersją siebie, kiedy oglądałam je w zapętleniu nie mogąc przestać. Chodź tak bardzo cierpiałam nie umiałam wyłączyć telefonu lub po prostu ich skasować.
Dochodziłam do szczytu utraty własnej osobowości, kiedy trafiałam na filmik kiedy nasza grupa po zakończeniu szkoły i rozpoczęciu wakacji przed ostatnią klasą wybrała się na naszą plaże, ukrytą miedzy lasami. Ognisko oświetlało nam okolice na tyle mocno, że widzieliśmy nawet nasze zaparkowane auta na drodze leśnej. Każdy się śmiał i był nagrywany ale nie było tam mnie i Zandera. Dopiero kiedy kamera skierowała się na Huntera i Atlasa by ukazać jak bardzo się świetnie bawili pokazaliśmy się my. Kilkanaście metrów dalej.Ivy, która wszystko nagrywała popchnęła Huntera w bok przybliżając na nas. Siedzieliśmy na piasku mocząc nogi w wodzie. On miał zarzuconą rękę na moim ramieniu a moja głowa była schowana w zagłębieniu jego szyi. Jego ramiona się unosiły i było słychać jego śmiech. Z sekundy na sekundę Ivy przybliżała się do nas a kiedy ją ujrzeliśmy zaczęliśmy machać do kamery
-A tu nasze drogie dzieci siedzą nasze gołąbeczki- głos Ivy był radosny i pokazywała na nas palcem zza kamery
-Ivy proszę cię- usłyszałam głos Zandera
-No a nie siedzą?- zapytała nas blondynka wciąż wszystko kamerując.- Co? Już nie zakochani? Zakochani więc proszę się ładnie uśmiechnąć i pocałować
I tak właśnie też zrobiliśmy, wywracając oczami posłałam do kamery najładniejszy uśmiech jaki potrafiłam zrobić a kiedy mój uśmiech był tak wielki, moje oczy się zamknęły. Potem poczułam jak ręką Zandera łapie mój policzek. Złączył nasze usta tak na mnie napierając, że padłam na piach. On wisiał nade mną nie odrywając naszych ust od siebie. Kiedy straciliśmy myśli i byliśmy sobą tak zainteresowani, usłyszeliśmy jedynie komentarz
-Kończę już nasze drogie, przyszłe dzieci, bo ta wersja od trzynaście plus- następnie zamknięcie kamery i dźwięk oddalający się od nas.
Przecież ja nie mogłam... Nie chciałam tego i to bardzo. Ja wciąż byłam jego. Nic tego nie zmieni. I nawet jeśli mój mąż stanie się tak wspaniały jak on nigdy nie pokocham kogoś bardziej niż chłopaka spod drzewa...
-Idiotka- szepnęłam wyzywając się i znów położyłam się próbując zasnąć.

CZYTASZ
It wasn't supposed to be like that
عاطفيةZ miłości do nieporozumienia. Z nieprozumienia do nienawiści. Z nienawiści do miłości.